10 najlepszych książek pierwszego półrocza 2019 r.
Już mamy końcówkę lipca, a ja jeszcze nie zrobiłam podsumowania półrocza. Wybrałam dziesięć książek, które zachwyciły mnie w pierwszej połowie 2019 roku. Są to tytuły, które wtedy czytałam, a nie te, które zostały wówczas wydane. Zmieniłam metodę czytania oraz recenzowania i od razu jest efekt w postaci większej ilości wartościowych pozycji. Po pierwsze nie męczę się z opiniami, tzn. jeśli nie mam ochoty jakiejś pisać, to czekam, aż ta ochota mnie najdzie i tak np. książkę przeczytaną w marcu, opisuję dopiero w czerwcu. Po drugie ograniczyłam współprace recenzenckie, nie recenzuję na terminy, dzięki czemu mam znacznie więcej czasu na książki z biblioteki, Legimi, lub te, które sama kupię. Dzięki takim drobnym zmianom czytanie i blogowanie stało się dla mnie znacznie przyjemniejsze. Nie ma co przedłużać. Zapraszam na zestawienie. Książki prezentuję w kolejności zachwytów od 1 do 10.
Tradycyjnie całe recenzje znajdziecie po kliknięciu w tytuł.
„Droga” Cormaca McCarthy’ego to nie tylko lektura obowiązkowa dla fanów literatury postapokaliptycznej, to nie tylko wspaniała, niespieszna powieść drogi, ale przede wszystkim opowieść o umiejętności pozostania człowiekiem w nieludzkich warunkach. Ojciec, w różnych dramatycznych okolicznościach, przekazuje swojemu synowi piękne wartości, okazując mu miłość, ale też ucząc go życia i podejmowania trudnych, często bardzo bolesnych decyzji.
Przyczyny apokalipsy są tu jednym wielkim znakiem zapytania, ponieważ odbiorca musi sobie więcej dopowiedzieć, niż wyczyta to z książki. Jest to zabieg celowy, nadający realizmu temu, co może się kiedyś stać. Realna jest też zaprezentowana sceneria — kurz, trupy, spustoszenie, susza, niedostępność pożywienia, zezwierzęcenie człowieka, wzrost przestępczości, anarchia i ateizm.
W „Burzy” proza Steva Sem-Sandberga bardzo przypominała mi prozę Karla Ovego Knausgarda, którego uwielbiam. Nie oznacza to, że fabuła jest odtwórcza, a bardziej o to, w jaki nastrój autor wpędza odbiorcę. Historia ta ma w sobie coś złego, co budzi lęk, a czasami niesmak, ale jednocześnie jest doskonała. Czytelnik ma ochotę zanurzyć się w tym bolesnym i krępującym emocjonalnym bagnie razem z głównym bohaterem. „Burza” to powieść mocna, mroczna, z klimatem niepokoju.
Sandberg w perfekcyjny sposób budzi napięcie, ale książkę czyta się raczej niespiesznie. Akcja jest stonowana, nie pędzi na łeb na szyję, ale nie jest nudna. Ja od tej lektury nie mogłam się oderwać i zarwałam przez nią noc.
Siedem śmierci Evelyn Hardcastle — Stuart Turton
Aż trudno uwierzyć, że „Siedem śmierci Evelyn Hardcastle” Stuarta Turtona to literacki debiut. Sięgając po thrillery, nierzadko natykam się na sztampę. A tu, mamy coś absolutnie wyjątkowego, czego jeszcze nie było na rynku wydawniczym. Ta książka nie jest tradycyjnym utworem z tego gatunku, łączy w sobie bowiem elementy fantasy oraz powieści psychologicznej. Mamy głównego bohatera, który musi odkryć pewną rodzinną zagadkę, ale żeby to zrobić, wciela się po kolei w mieszkańców dworku, w którym zostało zorganizowane przyjęcie. Za każdym razem przejmuje umiejętności oraz sprawność fizyczną postaci, w których przebywa jego dusza, za każdym razem ma też inne konflikty oraz sojusze z pozostałymi gośćmi balu. Musi je tylko odpowiednio wykorzystać, aby wygrać pewną morderczą grę.
Czytając tę powieść, byłam zachwycona pomysłowością i kreatywnością autora. Wszystkie elementy są dopracowane i dopięte na ostatni guzik. Każdy, nawet najdrobniejszy szczegół ma znaczenie, dlatego jest on dyskretnie, nienachalnie przypominany czytelnikowi w odpowiednim momencie, co jest ogromną zaletą, gdyż jest tam tak dużo różnych wątków, że bez tego można by było się nieco pogubić.
Kolej podziemna. Czarna krew Ameryki — Colson Whitehead
Niewolnictwo to jedna z najgorszych form ucisku, poniżenia i zgnębienia drugiej istoty, jaką kiedykolwiek wymyśliła ludzkość. Colson Whitehead w swojej książce „Kolei podziemna. Czarna krew Ameryki” opowiedział o niewolnictwie mas na bazie doświadczeń jednostki — urodzonej w niewoli czarnoskórej Cory. Czytelnik z perspektywy doświadczeń tej kobiety, która uciekając, zmienia miejsce za miejscem, może poznać losy innych Murzynów, ich oprawców, ale także próbujących pomóc niewolnikom abolicjonistów. I, mimo że książka jest fikcją literacką, a taka kolej podziemna nigdy nie istniała, jest brutalnie prawdziwa, bo traktuje o złu tego świata. Pokazuje, ile krzywdy biali wyrządzili czarnym i to niestety są bolesne fakty.
Autorowi należą się wielkie brawa za wykreowanie wielowymiarowych postaci. Tutaj niczyje zachowanie nie jest jednoznaczne — ani łowcy niewolników, ani właściciela plantacji, ani Ceasara, ani nawet Cory. I to mi się bardzo podobało. Ukazanie ludzkiego charakteru z różnych stron i zmiana postępowania w przypadku zagrożenia.
Kroniki portowe — Annie Proulx
Gdy sięgałam po „Kroniki portowe” pióra Annie Proulx, nie wiedziałam, czego się spodziewać. To była jedna z niewielu książek, gdzie przed jej przeczytaniem nawet nie zapoznałam się z opisem. Po pięknej okładce i intrygującym tytule spodziewałam się powieści marynistycznej lub czegoś o latarniku. Jakże się myliłam! „Kroniki portowe” to wspaniała powieść o życiu, o tym, że tylko dzięki naszym własnym działaniom możemy wpłynąć na swój los.
Quoyle to typ bohatera w stylu Foresta Gumpa, niezdarny, nieco spowolniony umysłowo, prostolinijny i pechowy, ale z drugiej strony serdeczny, szczodry oraz budzący sympatię. Dzięki swojej determinacji oraz miłemu usposobieniu stopniowo pokonuje przeszkody, rzucane mu przez życie. Musi walczyć nie tylko ze swoimi kompleksami i niedostatkami, ale również z nieprzyjaznym klimatem, jaki oferuje Nowa Fundlandia.
Egzorcysta — William Peter Blatty
„Egzorcysta” Williama Petera Blatty’ego to absolutna klasyka horroru, obowiązkowa dla fanów tego gatunku. Swoim dusznym klimatem i powoli narastającą grozą przypomina nieco „Dziecko Rosemary”. Podobnie, jak w przypadku dzieła Iry Levina początkowo nic nie zapowiada tragedii, nic też nie zapowiada obecności diabła. Główna bohaterka „Egzorcysty” Regan to niewinna dwunastolatka, która zostaje opętana przez demony. Ta niewinność przemienia się w wulgarność, wyuzdanie oraz okrutne zło powodowane nieczystymi siłami, które zniewoliły jej ciało.
Powieść Blatty’ego przeraża, ale nie tak gwałtownie, jak robią to filmowe horrory. Tutaj napięcie budowane jest stopniowo, odpowiednio dozowane, przez co czytelnik jest niespieszne wciągany w fabułę. Fakt, że sceptyczna, niezwykle racjonalna i niewierząca aktorka Chris MacNeil podejrzewa swoją córkę o opętanie, potęguje uczucie niepokoju.
Do końca świata — Tomasz Maruszewski
„Do końca świata” to debiut Tomasza Maruszewskiego, ale muszę przyznać, że debiut bardzo udany. Jest to historia o miłości i o stracie. Mogłoby się wydawać, że to temat oklepany i przewałkowany już na milion sposobów, ale nie! Autor zabiera czytelnika do świata, gdzie nic nie jest oczywiste, gdzie realia mieszają się ze światem fantazji, gdzie psychika ludzka płata nam figle.
Bohaterowie są tu wykreowani perfekcyjnie, a świat przedstawiony to istny majstersztyk. W pewnym momencie miałam wrażenie, że coś nie gra, coś zaczyna zgrzytać, a zgrabna fabuła gdzieś się rozpada. Zaczynałam się wręcz dziwić zachowaniu syna, ojca i całego otoczenia aż nagle… Boom! Następuje kolejna eksplozja, wszystko wywróciło się do góry nogami i elementy układanki idealnie wskoczyły na swoje miejsce.
To nie jest kraj dla starych ludzi — Cormac McCarthy
„To nie jest kraj dla starych ludzi” to mocna, męska, amerykańska powieść. Jest tu dużo zabójstw, bijatyki, strzelaniny, ucieczek i pościgów. Są prawi stróże prawa, groźni przestępcy i przeciętni obywatele. Powieść jest zatem idealnym materiałem na Hollywoodzki film (który zresztą powstał).
W książce znajdziemy wiele dialogów, które w większości są krótkie, rzeczowe, bez lania wody i farmazonów. „To nie jest kraj dla starych ludzi” dzięki oszczędnym opisom oraz dialogom jest prozą bardzo surową, wręcz ascetyczną. Co nie znaczy, że nudną. Tutaj bowiem akcja goni akcję. Lekturę z całą pewnością docenią miłośnicy literatury sensacyjnej, ale jest w tej historii też coś głębszego. Skłania ona do refleksji, nie tylko nad stanem Amerykańskiego społeczeństwa, ale nad tym, co ważne dla nas, jako odbiorców. Pomiędzy pościgi i z pozoru niewyrafinowane dialogi zostały wplecione filozoficzne przemyślenia autora na temat ważnych wyborów i istoty ludzkiego życia.
Ślepnąc od świateł — Jakub Żulczyk
Proza Jakuba Żulczyka jest mocna, a słowa ostre jak nóż. Nie chodzi tylko o wulgaryzmy, których w „Ślepnąc od Świateł” znajdziecie całe mnóstwo, ale o to, że przekazywane treści tną precyzyjnie prosto w serce, rozpruwają żyły i drylują mózg. Żulczyk za pomocą przygód nieokiełznanego dilera narkotykowego ukazuje czytelnikowi znacznie więcej — obraz współczesnego wielkomiejskiego społeczeństwa, dążącego do sławy, pieniędzy i dobrego seksu, zamiast do wartościowego życia, spokoju ducha i miłości. W niepozornych scenach i dialogach głównego bohatera z jego rodzicami przemyca wyraźne kontrasty pomiędzy życiem poprzedniego pokolenia w mniejszym mieście a życiem młodych gniewnych ze stolicy.
Mimo że to fikcja literacka, czytając „Ślepnąc od świateł”, z łatwością można sobie wyobrazić, co w rzeczywistości dzieje się w świecie uzależnionych od narkotyków polityków, aktorów, modelek, a nawet policjantów.
Człowiek jest z natury istotą, która musi żyć w społeczeństwie, żeby prawidłowo funkcjonować. Nie zawsze jednak otaczające nas osoby są dla nas łaskawe, nie zawsze obdarowują nas właściwymi zachowaniami, czy słowami. Czasem bezwiednie, a niekiedy zupełnie świadomie, ranią nas, zostawiając w umyśle i sercu ślad, niczym ranę po wbitym nożu. I o takich drobnych, ale diabelnie bolesnych śladach pisze Anna Ciarkowska w swoich „Pestkach”.
Sam tytuł można zinterpretować już dwojako. Jako nawiązanie do fragmentu książki, gdzie matka bohaterki zignorowała jej ból brzucha, po zjedzeniu pestki wiśni; albo jako błahostki, pestki, czyli nic istotnego. Tematyka jest jednak niezwykle ważna, książka opowiada bowiem o sile, z pozoru nieistotnych, słów, które wpływają na psychikę człowieka. Szczególnie tego najmłodszego, z nieukształtowaną jeszcze osobowością i małą odpornością na wyrządzone krzywdy.
Napiszcie w komentarzach, którą książkę przeczytaną przez siebie w pierwszym półroczu 2019 roku, uważacie za najlepszą.