Umiesz liczyć? Nie licz na Black Friday. Rzecz o ściemie roku…
Parę dni temu, mając dobre chęci, zamieściłam na blogu listę promocji w księgarniach z okazji dzisiejszego Black Friday, czyli dnia wielkich wyprzedaży. Oczywiście sama miałam ochotę skorzystać z ultra wielkich rabatów. Wszystko zapowiadało się wyśmienicie. Niestety zawiodłam się na całej linii. Okazało się bowiem, że Czarny Piątek w polskim wydaniu to jakaś totalna ściema…
Najbardziej zachęciła mnie promocja w TaniejKsiążce. Księgarnia kusiła rabatem do 70% i zachęcała do włożenia zakupów do koszyka przed wielkim dniem, żeby później być gotowym na zakupy, kiedy tylko wybije północ. Tak też uczyniłam. Wpakowałam do wirtualnego koszyka jedenaście upragnionych produktów (osiem książek i trzy gadżety). Cena przed Black Friday 301,20 zł. Trochę drogo. Ale pełna nadziei oczekiwałam do północy, aby przekonać się do 70% zniżek. Przezornie zrobiłam screena z pierwotnej wersji. W promocji miało być 20000 produktów. O wskazanej godzinie odpaliłam stronę, by odbić się od przeciążonego serwera. Później nie działał mój wcześniej przygotowany koszyk, ale gdy usterki ustąpiły, na mojej twarzy pojawił się wyraz niedowierzania. Zamiast 301,20 zł pojawiła się kwota 285,90 zł. To jest ta wielka promocja? Rożnica w cenie 15,30 zł (słownie: piętnaście złotych i trzydzieści groszy). To stanowi 5%. Zaznaczam, że 5 zł rabatu z tego stanowiła zniżka na gadżety…
Pomyślałam sobie: skoro nie działał serwer, skoro nie działał koszyk, może coś się źle zliczyło. Weszłam ponownie rano na swój koszyk. Zmieniło się tylko to, że spod produktów usunięto informację, które produkty należą do akcji Black Friday. Bo umówmy się, nie ma co się chwalić zniżką nieprzekraczającą złotówki… Ok, od cen okładkowych rabaty były duże, ale były one takie, jeszcze przed Czarnym Piątkiem, więc po co robić tyle szumu? Tak, wiem, liczy się sprzedaż i dobry marketing. Szkoda tylko, że trochę kosztem naiwnego klienta.
Postanowiłam porównać ceny na innej księgarni internetowej, w której często robię zakupy, a która komunikowała, że nie organizuje Black Friday, bo u nich duże rabaty są cały rok. Było to nieprzeczytane.pl. Wyrzuciłam z koszyka Taniej Książki gadżety, zostawiłam same książki i te same tytuły dodałam na nieprzeczytane.pl. Wiecie jaka była różnica? 1,20 zł na rzecz Taniej Książki. Tylko dlatego, że Ci pierwsi mieli darmową przesyłkę. Umówili się z konkurencją na ceny, czy może ich promocja nie była tak spektakularna, jak zapowiadali?
Koniec końców nie kupiłam niczego w żadnej z tych księgarni. Zrealizowałam koszyk w Empiku, który miałam przygotowany od miesiąca. Nie przepadam za tym sklepem, ale miałam do wykorzystania kupony o łącznej wartości 80 zł, które uzbierałam z wypełniania ankiet. W Empiku była promocja: Kup 3 książki w cenie 2. Biorąc pod uwagę, że dwie pierwsze książki były za cenę okładkową, komplet kosztował podobnie, jak w dwóch pozostałych serwisach.
Suma Summarum na Black Friday nie wydałam ani grosza. Uważam, że promocje tego dnia nie różniły się niczym od tych, które otrzymujemy od księgarń internetowych na co dzień. A szkoda!