Nie samą książką żyje człowiek #12

W ostatni weekend miałam okazję uczestniczyć w festiwalu filmowym Nowe Horyzonty, podczas którego obejrzałam aż sześć filmów, więc dzisiejszy wpis z cyklu „Nie samą książką żyje człowiek” będzie tylko o tym wydarzeniu. Aby nie było przesytu, podzielę się wrażeniami z festiwalu oraz opinią jedynie o trzech filmach, a w kolejny poniedziałek opowiem Wam o tym, co obejrzałam kolejnego dnia.


Festiwal filmowy

Jakoś inaczej, ale czy lepiej?

Jako mieszkanka Wrocławia na Nowe Horyzonty chadzam już od kilku ładnych lat, ale pierwszy raz byłam na aż tylu filmach na raz. Wzięłam wolne w piątek i wykorzystałam sobotę, żeby obejrzeć sześć produkcji, które mnie interesują. Niestety rokrocznie miałam pecha i trafiałam na pojedyncze filmy, które nie przypadały mi do gustu. Tym razem, nauczona doświadczeniem, postanowiłam zakupić bilety w dniu wprowadzenia ich do sprzedaży i unikać jak ognia paradokumentów oraz obrazów o stricte społecznej lub politycznej tematyce. I udało się. Nie trafiłam na żadną szmirę. Jedne produkcje były lepsze, inne gorsze, ale żadna z nich nie okazała się totalną klapą.

W tym roku organizatorzy postanowili rozłożyć seanse w dwóch kinach. W Kinie Nowe Horyzonty oraz w blisko położonym DCF-ie. Nie jest to rozwiązanie złe, bo między seansami było sporo czasu i można się było przespacerować dla rozciągnięcia kości. Co mi się nie podobało, że w tym roku zlikwidowano świetne poduchy, na których można było polegiwać między seansami. Zrobiło się inaczej, mniej luzacko, ale czy lepiej?


Film

Surrealizm odczepiony od scenariusza

„Fantastyczna kobieta” w reżyserii Sebastiána Lelio to opowieść o kobicie, która po śmierci swojego dużo starszego partnera, oprócz żałoby, musi się zmagać także z rodziną zmarłego. To dramat w czystej postaci. Bohaterka nie może załatwić formalności w szpitalu, musi się zrzec samochodu, mieszkania, a nawet psa, którego kochała, a do tego nie ma możliwości uczestniczenia w uroczystościach pogrzebowych, ponieważ była TYLKO dziewczyną. Wiele więcej praw ma była żona, niż osoba, z którą zmarły dzielił życie przed śmiercią. Był to film, który bardzo mnie poruszył, zwłaszcza że postać Mariny jest nietuzinkowa, choć temat wydaje się dość powszechny. Obraz bohaterki zmienia się w oczach widza wraz z oglądaniem filmu, który zaczyna powoli zauważać, że Marina nie jest taka, jak wszyscy. I to jest w tym filmie najbardziej uderzające. Tragedia, która dotyka podwójnie. Niestety pod koniec reżyser zaszalał z niepotrzebnymi surrealistycznymi scenkami, które były odklejone od fabuły i zupełnie niepotrzebne. A mógł to być film idealny…

Moja ocena: 7/10


Nudna tułaczka po szpitalach

Irański reżyser Ali Asgar wyreżyserował film „Zniknięcie” o problemach irańskich dziewcząt. Bohaterowie są młodymi ludźmi, którzy pod osłoną nocy szukają ratunku w szpitalach. Po stosunku i przerwaniu błony dziewiczej dziewczyna obficie krwawi. Potrzebny jest pilny zabieg. Problem w tym, że aby go wykonać, niezbędna jest zgoda męża, albo ojca, mimo iż dziewczyna jest pełnoletnia. Para wymyśla coraz nowe historie, odbywając dość nudną tułaczkę po szpitalach. Trochę jak w naszym NFZ. Właściwie wszystko możecie obejrzeć w trajlerze. Nie poczułam napięcia, nie poczułam dramatu, odsiedziałam swoje w kinie i wyszłam bez głębszych przeżyć.

Moja ocena: 5/10


Najbrzydszy film roku

The Real Estate w reżyserii Månsa Månssona krytycy nazwali „najbrzydszym filmem” tegorocznego Berlinale. I mieli rację. Film pokazuje brzydotę głównej bohaterki, która nie tylko jest brzydka wewnątrz, ale i na zewnątrz. Twórcy dołożyli wszelkich starań, by ukazać bohaterkę w najmniej korzystnym oświetleniu. Widać włosy na nogach, zmarszczki, meszek na twarzy, czy krzywe zęby. Niby nic nienaturalnego, ale w tym obrazie to wszystko, co powszechnie uznajemy za nieestetyczne, zostało wręcz uwypuklone. Był to zabieg, który nadał jakiejś interesującej nuty fabule, która była dość przeciętna. Historia opowiada o starszej kobiecie, która po śmierci swojego ojca powraca do Szwecji, by zostać zarządcą bloku. Chcąc uporządkować sprawy formalne i mieć z biznesu zysk terroryzuje lokatorów swoją wścibskością oraz bezpośrednią bezdusznością. To film ciekawy, innowacyjny pod kątem podania widzowi obrazu, zupełnie innego niż w wylizanych, lukrowych i wyretuszowanych Hollywoodzkich scenach. Brawo za pomysł!

Moja ocena: 8/10