Nie samą książką żyje człowiek #15
Wakacje się już kończą, ale mnie to nie dotyczy. Tęsknię za czasami, gdy mogłam mieć dwa miesiące laby. Wprawdzie miałam krótki urlop, a właściwie przedłużony weekend, ale zasłużony odpoczynek dopiero przede mną. Mimo wszystko po pracy staram się korzystać z uroków miasta, choć w rozgrzanych upałem murach nie jest to takie łatwe.
Film
Kino akcji na podstawie biografii? Czy to możliwe?
„Kochając Pabla, nienawidząc Escobara” w reżyserii Fernando León de Aranoa to doskonała, choć brutalna opowieść o kokainowym królu Kolumbii (i połowy świata) Pablu Escobarze. Historia przedstawiona z punktu widzenia kolumbijskiej prezenterki Virginii Valejo nadaje temu brutalnemu baronowi narkotykowemu nowej, o dziwo ludzkiej twarzy. Wprowadzenie kobiecej narratorki, zakochanej w Escobarze, było strzałem w dziesiątkę i mimo że już sama jego nieubarwiona historia dostarczyłaby widzowi ogromnej dawki wrażeń, to ten zabieg spowodował, że film był jeszcze atrakcyjniejszy w odbiorze. Gra aktorska jest wyśmienita, w główne role wcielili się Javier Bardem oraz Penélope Cruz. Wyśmienity jest także scenariusz. To jest naprawdę dobry film akcji na podstawie interesującej biografii. Choć większość scen przeraża, bo bezwzględność Escobara nie miała granic, to tę produkcję obejrzałam z dużym zainteresowaniem i z ogromną przyjemnością.
Moja ocena: 8/10
Serial
Odcinki, które mącą w mózgu
Zanim zaczęłam oglądać na Netflixie serial „Czarne Lustro”, naczytałam się wielu pozytywnych opinii. Odpaliłam i… zaczęłam się zastanawiać co to za badziewie… Jakiś facet ma kosmiczną drużynę w strojach jak z amerykańskiego sitcomu, teksty jak z taniej kiczowatej telenoweli z lat 70. XX wieku… Ale… Im dalej w las, tym było lepiej, zaczęłam rozumieć, o co chodzi. Ci, co znają „Black Mirror” spytają: „Jak to facet w kosmosie?! Przecież zaczyna się od faceta ze świnią!” I będą mieli rację, ale ja zaczęłam od pierwszego odcinka czwartego sezonu, bo jakoś mi się tak wszystko odwróciło w podpowiedziach. Przechodząc do sedna… Ten serial to istna rewelacja. Każdy odcinek przedstawia niezależną historię, grają w nim inni, trzymający bardzo wysoki poziom, aktorzy, więc można poszczególne rozdziały oglądać w dowolny sposób, w różnej kolejności. „Czarne Lustro” łączący gatunki science fiction i thrillera psychologicznego, ukazując, w jaki sposób rozwój technologii może mieć wpływ na życie człowieka, jak dajemy się ogłupić przez telewizję, internet i różne nowoczesne gadżety. Po skończeniu niemal każdego odcinka siadam w ciszy i mam wrażenie, jakby ktoś mi wyprał mózg, zaczynam analizować to, co obejrzałam, zastanawiać się, czy takie rozwiązania byłyby możliwe i jak ja zachowałabym się na miejscu bohaterów. Akcja osadzona jest w alternatywnej teraźniejszości, albo niedalekiej przyszłości. Jedynie czego mi brakuje w „Czarnym lustrze” to jakiejś smakowitej czołówki, choć trudno by było stworzyć jedną, spójną dla wszystkich tych niesamowitych historii. Dobrze Wam radzę, jeśli chcecie się wciągnąć w ten serial, pomińcie pierwszy odcinek ze wspomnianą świnią. Jest odrażający i może Was zniechęcić do kontynuacji. Później, gdy już zaskoczycie, o co chodzi, możecie do niego na spokojnie wrócić bez straty dla pozostałych rozdziałów.
Moja ocena: 10/10
Aktywna rozrywka
Zbyt prosta ucieczka
- Uwielbiam film Cube, dlatego ucieszyłam się, gdy trafiła mi się okazja pójścia do escape roomu o tej samej nazwie, znajdującego się na wrocławskim rynku. Nawiązanie było jedynie do słowa kostka, a nie do samego filmu, a szkoda! To moja druga wizyta w pokojach zagadek, więc jestem kompletną nowicjuszką, a mimo to ucieczka wydała się zbyt prosta. W pomieszczeniu było wiele szyfrów i „podpowiedzi”, które nie miały żadnego zastosowania, a do sejfu, w którym znajdował się klucz do drzwi, kod można było wpisać raptem dwanaście razy. Było też mało ukrytych schowków, dających radość po ich odnalezieniu. Ponadto łatwo można było zapalić światło, mieliśmy dostępną tablicę z flamastrem do zapisywania numerów, a zagadki nie były jakieś szczególnie skomplikowane. Dużym minusem była też duchota oraz mała, nieklimatyzowana powierzchnia, co przy czterech osobach było bardzo uciążliwe. Zabawa była o tyle dobra, że wybrałam się ze świetną ekipą, ale sam pokój wypadł słabo.
Moja ocena: 4/10