Nie samą książką żyje człowiek #26
Ostatnio w moim życiu zrobiło się bardziej filmowo. Częściej chodzę do kina i częściej sięgam po seriale niż w okresie wiosenno-letnim. Tak działa na mnie nieuchronnie zbliżająca się jesień. Dziś w najnowszym wpisie z cyklu „Nie samą książką żyje człowiek” opowiem Wam o trzech produkcjach kinowych, które niedawno udało mi się obejrzeć.
Film
Polityczna papka
„Polityka” Patryka Vegi jest reklamowana, jako najbardziej kontrowersyjny film roku. Skuszona tym hasłem promocyjnym oraz ciekawie zapowiadającym się zwiastunem, wybrałam się na to wątpliwej jakości dzieło do kina, mając z tyłu głowy, że to jednak Vega. Rozczarowania nie było, bo wiedziałam, czego mogę się spodziewać, ale sądziłam, że przy tak dobrym doborze aktorów poziom będzie nieco wyższy. Reżyser chyba sam nie wiedział, co chciał pokazać i jedynym celem najpewniej było zarobienie pieniędzy za sprzedaż biletów. Mamy tu postaci przypominające znanych polityków: Kaczyńskiego, Szydło, Macierewicza, Misiewicza, czy Morawieckiego. Mamy też Ojca Dyrektora. O czym jest ten film? O politycznej papce. Trochę tu popularnych tekstów typu: „Bo nam się należało”, trochę głośnych sytuacji typu wypadek konwoju, ale tak naprawdę zero jakiejkolwiek spójnej fabuły, która coś by wnosiła. Wszystkie najzabawniejsze sceny zostały zawarte w trailerze. I on w zupełności powinien wystarczyć, bo szkoda wydawać pieniędzy na bilet. Przyznaję aż cztery punkty za świetną grę aktorską i doskonałą obsadę. Reszta była do kitu.
Moja ocena: 4/10
Gdzie ten Polański?
O najnowszym filmie Quentina Tarantino było głośno w Polsce, zanim powstał. Stało się tak za sprawą naszego rodzimego aktora Rafała Zawieruchy, który pojawił się w produkcji jako Roman Polański. W plotkach mówiło się, że to będzie historia właśnie o tej wybitnej postaci światowego kina. Ale nie! „Pewnego razu w Hollywood” jest o… gwiazdach Hollywood, a scen z Zawieruchą jest niewiele. Niektórzy ten film kochają, inni wręcz przeciwnie. Ja się zaliczam do pierwszej grupy. Uważam, że Tarantino z kina klasy B/C wzniósł się na wyżyny klasy A. Dopracowane szczegóły, piękne kadry, doskonała gra aktorska, spora dawka humoru i „Quentinowskie” smaczki to tylko niektóre zalety tej produkcji. Najbardziej jednak moje serce podbił boski Leo, czyli genialny Leonardo DiCaprio, który jak nic powinien dostać Oscara. Szkoda tylko, że Polańskiego było tak mało i tak naprawdę miał zaledwie jedną mówioną scenę.
Moja ocena: 8/10
Są bajki, które się nie starzeją
Przez zupełny przypadek, przy okazji odwiedzin dziewięciolatka, wybrałam się na film „Toy Story 4”. Jakiż to był wspaniały powrót do dzieciństwa! Przygody zabawek, m.in. Szeryfa Chudego, Buzza Astrala, Pastereczki Bou, czy Jessie po raz kolejny mnie oczarowały. Tym razem postaci żegnają się z wieloletnim przyjacielem Andym i trafiają do innego dziecka, które równie bardzo kochają, ale dziewczynka wybrała sobie towarzyszy zabaw według odmiennych niż dotychczas priorytetów. Momentami jest smutno, momentami bardzo zabawnie, ale przede wszystkim ta historia jest niezwykle wartościowa i pouczająca. Myślałam, że jako ponad trzydziestoletnia kobieta będę się nudzić na seansie, ale jednak są na świecie bajki, które się nie starzeją i które można obejrzeć w każdym wieku. Po wyjściu z kina obejrzeliśmy z mężem trzy poprzednie części.
Moja ocena: 10/10