Nie samą książką żyje człowiek #29
Wreszcie trafił mi się weekend, podczas którego nie miałam zaplanowanego żadnego wyjazdu ani prac, więc mogłam odpocząć. Skorzystałam z okazji i obejrzałam dwa filmy — w piątek byłam na premierze trzeciej części „Psów” w reżyserii Władysława Pasikowskiego, a w niedzielę obejrzałam na Netflixie popularnych „Dwóch papieży”.
Film
Poszargana legenda…
Idąc na „Psy 3: w imię zasad” nie miałam większych oczekiwań. Po dwudziestu pięciu latach od drugiej części spodziewałam się odgrzewanego kotleta. Wprawdzie reżyseria Władysława Pasikowskiego i obsadzenie w rolach głównych Bogusława Lindy, Cezarego Pazury oraz Marcina Dorocińskiego budziło jakieś nadzieje, ale zostały one szybko rozwiane. Fabuła jest pogmatwana, z mnóstwem niepotrzebnych wątków i na siłę wciskanych nawiązań. Przykład? Akcja rozgrywa się w obecnych czasach, a jeden z bohaterów, częstuje innego papierosami Radomskimi, których nie ma na rynku bodajże od czasów PRL-u. Wiele kwestii nie zostało w ogóle wyjaśnionych i zamkniętych. Patrząc na losy bohaterów i niestety na grę aktorską, miałam wrażenie, że to nie są „Psy”, a smutny film o starości. Kulminacyjna scena zaś przypomina mocno Hollywoodzką, pozbawioną sensu naparzankę i filmy Patryka Vegi, co niestety w ogóle nie pasowało ani do wieku panów, ani do scenariusza. Szczerze mówiąc, nie wiem jaki był sens tak szargać legendę. Trzeba było zakończyć na drugiej części dwadzieścia pięć lat temu.
Moja ocena: 3/10
Gra aktorska w czterech językach
Dwóch totalnie różnych mężczyzn, dwa odmienne podejścia do zasad mających obowiązywać w kościele, a jednak obaj, jeden po drugim, zostali papieżami. Kardynał Bergoglio, targany wątpliwościami dotyczącymi współczesnego kształtu Kościoła Katolickiego i jego roli w życiu człowieka, udaje się do Watykanu, aby prosić Benedykta XVI o możliwość przejścia na emeryturę. Nie wie jeszcze, co tak naprawdę go czeka i z jakim wyznaniem papieża przyjdzie mu się zmierzyć. Film „Dwóch papieży” w reżyserii Fernando Meirellesa zachwycił mnie doskonałą grą aktorską Anthonego Hopkinsa w roli papieża Benedykta XVI oraz Jonathana Prycea w roli papieża Franciszka. Wielkie brawa należą się też ekipie od scenografii. Musicie bowiem wiedzieć, że sceny nie rozegrały się w prawdziwej Kaplicy Sykstyńskiej, a specjalnie przygotowanej na potrzeby produkcji sali z malunkami artysty, który skopiował malowidła z prawdziwej Kaplicy Sykstyńskiej. Moim zdaniem to istny majstersztyk! Podobał mi się również fakt, że aktorzy zmieniali języki i nie rozmawiali ze wszystkimi po angielsku, jak to zwykle bywa w amerykańskich filmach. Jeśli kardynał Bergoglio był w Argentynie, mówił po hiszpańsku, z Benedyktem XVI rozmawiał po łacinie lub po angielsku, a z papieskiego okna przemawiał po włosku. Składam zatem niskie pokłony dla Jonathana Prycea za grę w aż czterech językach! Nie podobały mi się natomiast zdjęcia, które były kręcone ostatnio modną metodą imitowania paradokumentu, czyli bez statywu. Moim zdaniem drżący obraz zupełnie nie pasował do pełnych zadumy scen rozmowy między dwoma papieżami. Sam film gorąco polecam bez względu na to, czy wyznajecie wiarę katolicką, czy nie.
Moja ocena: 8/10
Serial
Bill Gates od kuchni
Są postaci z samej góry drabiny społecznej, które mnie inspirują w życiu codziennym. Jedną z nich jest Bill Gates. Jego pracowitość, niestandardowe podejście do rozwiązywania problemów, a nawet książki, które czyta, motywują mnie do pracy nad sobą. Z chęcią wiec obejrzałam miniserial dokumentalny zatytułowany „W głowie Billa Gatesa”. Twórcy trzyodcinkowego serialu nie bali się zadawać trudnych pytań, mamy tu bowiem, oprócz przedstawienia pracy tytułowego bohatera, również bardzo osobiste rzeczy, jak zerwane przyjaźnie, czy śmierć matki. Dzięki bezkompromisowym wywiadom, przeprowadzonym z członkami rodziny i przyjaciółmi byłego prezesa Microsoftu, widz otrzymuje pełniejszy portret jednego z najbogatszych ludzi na świecie. Szczególnie dużo można się dowiedzieć o aspekcie, który nie tak często jest poruszany w innych dokumentach o tym człowieku, czyli o fundacji Melindy i Billa Gatesów i sposobie rozwiązywania w niej problemów. Para zajmuje się działalnością charytatywną, m.in .w Afrykańskich krajach, ale zamiast pochylić się nad problemem wody, co robi większość świata, fundacja skupia się na problemach z kanalizacją i tu widać właśnie to niestandardowe podejście. Co mi się podobało, to że wydarzenia z przeszłości były przedstawiane za pomocą animacji, a nie gry aktorskiej, przez co realizacja była całkiem przyjemna dla oka i pozbawiona kiczowatych wstawek. Serial, mimo że składa się tylko z trzech odcinków, wciąga i skłania do przemyśleń. Polecam!
Moja ocena: 8/10