Nie samą książką żyje człowiek #35

Długie, zimowe, mroźne wieczory sprzyjają nie tylko czytaniu, ale i oglądaniu filmów. Nigdy nie byłam jakąś szczególną fanką spędzania czasu przed telewizorem, ale od kiedy zamknięto kina, teatry i wszystko inne, oglądam znacznie częściej filmy niż dotychczas. Obecnie korzystam z dwóch platform — Netflixa i HBO GO — ale częściej skłaniam się ku tej pierwszej i to właśnie tam możecie obejrzeć opisywane przeze mnie dziś produkcje.


Giń 2020

Chyba każdy z nas chce zapomnieć ubiegły rok. Został on zdominowany przez pandemię koronawirusa, ale to nie jedyne ważne i tragiczne wydarzenia w 2020 r. Twórcy Czarnego Lustra spróbowali obrócić wszystko w żart i przedstawić je z przymrużeniem oka. W tej stylizowanej na dokument komedii znajdziemy plejadę gwiazd, zagrali bowiem m.in. Samuel L. Jackson, Hugh Grant, czy Lisa Kudrow. Połączenie świetnych twórców z wybitnymi aktorami powinno dać efekt WOW. Niestety, mimo że czekałam na ten film od momentu, gdy tylko zobaczyłam zapowiedź, po jego obejrzeniu czułam się rozczarowana. Pod lupę wzięto jedynie perspektywę amerykańską i brytyjską, a ponadto żarty były mało inteligentne, bazowały na wulgarności lub głupocie i w większości były zwyczajnie nieśmieszne. Jedynie bawiła mnie Lisa Kudrow, ale ona bawi mnie zawsze. Miała być satyra, a trochę wyszła żenada.

Moja ocena: 4/10


Puk, Puk

Tego filmu nie znajdziecie w najpopularniejszych filmach ani w top 10. Właściwie sama nie wiem, jak na niego trafiłam, ale nie żałuję. O czym opowiada? Kilkoro obcych sobie ludzi cierpiących na zaburzenia obsesyjno-kompulsywne spotyka się w poczekalni do lekarza. Każdy ma jakąś manię — ktoś maniakalnie liczy, ktoś nie może wyjść z domu bez sprawdzenia milion razy wszystkich rzeczy, ktoś nie jest w stanie nastąpić na linię, jeszcze ktoś powtarza się kilkukrotnie. Ale to nie wszyscy! Hiszpański reżyser i scenarzysta Vicente Villanueva stworzył barwne postaci, a w jedną z nich Anę Maríę wcieliła się cudowna Rossy de Palma. Nie brakuje tu humoru i zabawnych gagów, ale przy odrobinie empatii jest to także film skłaniający do przemyśleń o chorych na OCD. Z jednej strony takie zachowania mogą stojącego z boku śmieszyć, ale gdy tylko wyobrazimy się, że mogłoby to dotknąć kogoś z nas lub naszych bliskich już nie jest nam tak do śmiechu. Ta produkcja ma wszystko, co mieć powinna — jest zabawna, aktorzy grają wyśmienicie, nie nudzi, a zakończenie sympatycznie zaskakuje. Polecam!

Moja ocena: 8/10


Niebo o północy

Zapowiadało się dobrze — film SF na podstawie powieści, George Clooney w roli głównej, ale… coś poszło nie tak i w bardzo złym kierunku. O czym jest fabuła? Ludzkość wyrusza na inną planetę w poszukiwaniu miejsca do życia, ponieważ w wyniku katastrofy Ziemia się już do tego nie nadaje. Na Arktyce pozostaje schorowany naukowiec, który postanawia skontaktować się z załogą statku kosmicznego, powracającego z wieloletniej misji, aby poinformować ich o zagładzie dotychczasowego świata. Okazuje się, że w swoim schronie nie jest sam, towarzyszy mu mała, niema dziewczynka. No cóż, jedyną dobrą stroną w tym filmie jest George Clooney. George Clooney aktor, nie George Clooney reżyser. Fabuła jest słabiutka, sceny mocno naciągane i większości nielogiczne, a zakończenie niczym nie zaskakuje. Film mnie zwyczajnie nudził. Liczyłam na coś na poziomie Interstellara, ale niestety mocno się przeliczyłam.

Moja ocena: 3/10