Nie samą książką żyje człowiek #40
Właśnie sobie uświadomiłam, jak dawno nie publikowałam wpisu z cyklu „Nie samą książką żyje człowiek”, a w tym czasie obejrzałam całe mnóstwo wspaniałych seriali i filmów. Dziś opowiem Wam o trzech produkcjach, które możecie obejrzeć na Netflixie.
Wielka Woda
O „Wielkiej Wodzie” w reżyserii Jana Holoubka i Bartłomieja Ignaciuka mówi chyba każdy. To jeden z niewielu polskich seriali, w którym nie ma się do czego przyczepić. Chociaż niektórzy mówią, że brak mu spójności historycznej, ale przecież nie o to tu chodziło, bo nie jest to żaden dokument. Historia opowiada o powodzi stulecia w 97, która zalała m.in. spory obszar Wrocławia. Emocje przedstawione w tym serialu są bardzo żywe. Myślę, że poruszą one nawet osoby, które nie przebywały wówczas na zalanych terenach lub są zbyt młode, aby tę katastrofę pamiętać. Twórcy skupili się na jednostkach, jednocześnie pokazując zjednoczenie i siłę grupy i myślę, że to jest ogromną zaletą tej produkcji. Bohaterowie są niejednowymiarowi, nieidealni, niedokonujący czarno-białych wyborów. Co ważne, aktorzy zostali doskonale dobrani do swych ról, a historia Jaśminy Tremer (Agnieszka Żulewska) i Jakuba Marczaka (Tomasz Schuchardt) wciąga jak wir rozszalałej Odry. Warto zwrócić też uwagę na kwestie techniczne. Sam strój fenomenalnej Anny Dymnej, która wcieliła się w bardzo otyłą kobietę, szyty był przez miesiąc, a sceny w wodzie były tworzone nie tylko komputerowo, ale odgrywane w basenach specjalnie budowanych na potrzeby produkcji. Odtworzyć powódź tysiąclecia w polskich warunkach i na polskie możliwości to ogromne wyzwanie. Czapki z głów!
Moja ocena: 10/10
Cesarzowa Sisi
Obejrzałam serial z pewną dozą przyjemności, ale nie był on idealny. Nie zagłębiając się w szczegóły, spełnił swoją funkcję rozrywkową i na czas oglądania przyniósł mi satysfakcje, ale im bardziej go analizuję, tym więcej widzę wad. Zabrakło w nim przede wszystkim emocji. Są one w scenariuszu, ale nie było ich w grze aktorskiej. Nawet sceny namiętności, czy burzliwych kłótni wydawały się plastikowe. Zarówno Devrim Lingnau (tytułowa Sisi), jak i Philip Froissant (Franciszek) ewidentnie byli źle dobrani do swych ról. Albo po prostu jako para. Muszę bowiem przyznać, że Devrim Lingnau miała w swoim typie urody i buńczuczności coś, co przykuwało moją uwagę. Od produkcji kostiumowej i historycznej oczekiwałam także większej wierności odnośnie do strojów i fryzur z danej epoki. Wprawdzie podobała mi się historia miłości na austriackim dworze cesarskim i podobała mi się buntownicza natura Elżbiety Bawarskiej, ale ja już to wszystko znałam.
Moja ocena: 6/10
Przerwana Lekcja muzyki
Nie jest to film nowy, bo z 1999 roku, śmiało, więc go można zaliczyć do klasyki kina. Możemy tam zobaczyć plejadę gwiazd: Winonę Ryder, Angelinę Jolie, Brittany Murphy, czy Whoopi Goldberg. Jest to ekranizacja powieści Susanny Kaysen, która niespełna dwa lata spędziła w zakładzie psychiatrycznym. Autorka napisała książkę na kanwie własnych doświadczeń. Historia opowiada o wrażliwej i rozchwianej emocjonalnie siedemnastolatce, która w latach 60. XX wieku trafia do ośrodka dla chorych umysłowo. Tam poznaje inne dziewczęta, ale szczególnie zaprzyjaźnia się z socjopatką Lisą (Angelina Jolie). Gra aktorska to majstersztyk, a życie napisało gotowy scenariusz. Można chcieć czegoś więcej? Kto widział genialny „Lot nad kukułczym gniazdem” musi zobaczyć także ”Przerwaną lekcję muzyki”. Jest to kino porównywalnie dobre.
Moja ocena: 10/10