The Crown — 4 sezon (Nie samą książką żyje człowiek #34)

Po długim oczekiwaniu fani serialu o brytyjskiej rodzinie królewskiej wreszcie mogą usatysfakcjonowani zasiąść przed ekranami telewizorów. W niedzielę, 15 listopada Netflix opublikował czwarty sezon „The Crown”.

Obsada głównych bohaterów w czwartym sezonie pozostała bez zmian — Królowa Elżbieta (Olivia Colman), Książę Filip (Tobias Menzies), Książę Karol (Josh O’Connor), Księżniczka Anna (Erin Doherty), czy Księżna Małgorzata (Helena Bonham Carter) na nowo wkradli się do naszych domów. I choć jestem absolutną fanką poprzedniej, młodszej ekipy, nie można odmówić obecnym aktorom talentu. No, może Helena Bonham Carter zanadto przerysowała ekscentryczną Małgorzatę i pomimo że uwielbiam tę aktorkę, akurat do tej roli zupełnie mi nie pasuje.

W tym sezonie pojawiły się również dwie niezwykle ważne postaci grana przez rewelacyjną debiutantkę Emmę Corrin Lady Diana oraz Premier Margaret Thatcher, w którą wcieliła się niesamowita Gillian Anderson (tak, ta z „Z Archiwum X”).

Mimo że pojawia się tutaj Księżna Diana, postać długo wyczekiwana, to nie ona gra pierwsze skrzypce. Zachowano zdrową równowagę pomiędzy rolami postaci, co jest naprawdę godne pochwały.

Ogromną zaletą i urokiem tego serialu jest to, że nie jest to suchy dokument, a pokazuje ludzką twarz i codzienne życie rodziny królewskiej. Twórcy trzymają się oczywiście faktów historycznych, ale jednocześnie nie boją się wplatać do fabuły fikcyjnych rozmów czy scen. Bo któż może wiedzieć, co kryje się za granitową fasadą Elżbiety II?

Czwarty sezon ma jedną ogromną wadę. Kończy się zbyt szybko (jedynie 10 odcinków), a na kolejny trzeba czekać zbyt długo…

Moja ocena: 10/10