Współpraca z wydawnictwami okiem Blogerów książkowych #1
Współpraca między wydawnictwami a blogerami budzi wiele emocji – zarówno tych pozytywnych, jak i tych negatywnych. Wydawcy narzekają na nieterminowość i nieuczciwość blogerów, a blogerzy na to, że wydawcy do nich nie odpisują, albo traktują ich „taśmowo”.
Całkiem niedawno w cyklu „Poradnik Blogera” prezentowałam wywiady z przedstawicielami wydawnictw, którzy opowiedzieli, co sądzą o współpracy recenzenckiej z książkową blogosferą. Przyszedł czas na rewanż. Teraz dowiecie się, jak sytuacja wygląda po stronie blogerów. W tej części przeczytacie, m.in o tym, po jakim czasie od założenia bloga inni zaczęli współpracę, jakie były pierwsze wrażenia oraz co blogerzy lubią, a czego nie lubią we współpracy z wydawcami. Na moje pytania odpowiedziało osiem wspaniałych blogerek:
- Daria Stępnik (KittyAilla) z bloga Biblioteczka ciekawych książek
- Justyna Dziura z bloga Córa Ciemności
- Pamela Janik z bloga Mocno Subiektywna
- Katarzyna Bieńkowska z bloga Poligon Domowy
- Anna Rychlicka-Karbowska z bloga Myśli i słowa wiatrem niesione
- Anka Szatan z bloga Piekielna Strona Popkultury
- Anna Pasiut z bloga Świat ukryty w słowach
- Klaudia Nadolna z bloga Z książką do łóżka
Często osoba, która dopiero zaczyna przygodę z blogowaniem porywa się z motyką na słońce. Po dwóch tygodniach od założenia bloga, pisze do wydawnictwa konstruując niepoprawnego maila i oczekuje odpowiedzi. Niestety to tak nie działa. Najpierw trzeba wykonać pracę, która w późniejszym czasie odpowiednio zaowocuje. Zapytałam blogerów po jakim czasie prowadzenia bloga podjęli współpracę z pierwszym wydawnictwem.
Z racji, że blog na poważnie zaczęłam prowadzić nieco później niż go założyłam, z propozycjami współpracy zaczęłam pisać dopiero po ok. 2 latach od daty powstania Biblioteczki. Pierwszą podjęłam 3 marca 2016 roku. – KittyAilla z bloga Biblioteczka ciekawych książek.
Od czerwca 2015 piszę opinie o książkach, a pierwszą współpracę rozpoczęłam na przełomie stycznia/lutego 2016 roku. Była to pierwsza współpraca z tym wydawnictwem i później zdarzały się epizodyczne opinie o nowościach, co trwa do dziś. – Justyna Dziura z bloga Córa Ciemności.
Teraz nie jestem już dokładnie pewna, ale wydaje mi się, że minęły około trzy miesiące zanim zdecydowałam się napisać. – Pamela Janik z bloga Mocno Subiektywna.
Minęło mniej więcej pół roku regularnego publikowania na blogu, kiedy dostałam maila z propozycją współpracy przy promocji jednej z książek. Wydawnictwo było młode, ale robiło sporo szumu w sieci z okazji premiery. A potem jakoś samo poszło… po kilku miesiącach od tego zdarzenia wysłałam kilka maili do wydawnictw, ale oprócz jednorazowej współpracy nic z tego nie wniknęło – być może z mojej winy, bo jakoś nie miałam ochoty kolejny raz prosić o jakiś tytuł. – Katarzyna Bieńkowska z bloga Poligon Domowy.
Od powstania bloga (jak na obecne warunki) minęło bardzo dużo czasu, bo aż osiem miesięcy. Propozycja, którą wtedy dostałam bardzo mnie zaskoczyła, bo o współpracy z wydawcami nie myślałam. Do tego momentu recenzowałam egzemplarze biblioteczne i kompletnie nie miałam „parcia na nowości”. Było mi jednak bardzo miło, książki mnie zainteresowały i tak pojawiły się u mnie trzy pierwsze egzemplarze recenzenckie od wydawnictwa. – Anna Rychlicka-Karbowska z bloga Myśli i słowa wiatrem niesione.
Mniej więcej po około roku, choć może nawet i szybciej? Ale myślę, że rok, to bezpieczny termin. – Anka Szatan z bloga Piekielna Strona Popkultury.
Swoją pierwszą współpracę nawiązałam po 9 miesiącach prowadzenia bloga. – Anna Pasiut z bloga Świat ukryty w słowach.
Już po pierwszych kilku miesiącach odezwało się do mnie pierwsze wydawnictwo. Następnie, zachęcona tą propozycją, sama wystosowałam kilka maili do wydawnictw, których książki mi się podobały. Jakaś grupa podjęła współpracę, oczywiście większość odmówiło. Byłam młodym blogerem, nic więc dziwnego. Na przestrzeni tych trzech lat sama się wstydzę za ten pierwszy, niezbyt dopracowany krok. – Klaudia Nadolna z bloga Z książką do łóżka.
Warto odczekać swoje, by móc „zaatakować”, jak już będziemy gotowi. Pierwszej współpracy towarzyszą bowiem ogromne emocje. Sami zresztą przeczytajcie, jak blogerzy opisują swoje pierwsze doświadczenia z wydawnictwami.
Na pewno ekscytacja! Zapamiętałam głównie to, jakie książki otrzymałam jako pierwsze do recenzji oraz warunek, że muszą się one także pojawić na konkretnych stronach typu Empik czy Matras. Współpracę podjęłam na stałe i chwalę ją sobie do tej pory, chociaż nieco mi przykro, że Pan, z którym zaczynałam, już odszedł z wydawnictwa. Co do wyglądu pierwszej współpracy: otrzymałam dwie pozycje, na których recenzję miałam 2 tygodnie od daty otrzymania (ale mały poślizg również by nie przeszkodził). Po zrecenzowaniu książek i opublikowaniu recenzji, wysyłałam linki do wydawnictwa. Pamiętam także, że w trakcie czytania pierwszej z książek zauważyłam w niej literówkę i od razu to zgłosiłam, co także zaplusowało u Pana prowadzącego współpracę. – KittyAilla z bloga Biblioteczka ciekawych książek.
Pierwsza współpraca polegała na przeczytaniu książki w formie e-book i napisaniu opinii o niej na blogu i paru portalach takich jak: Empik czy Lubimy Czytać. Pamiętam jak się wtedy cieszyłam. Wchodzę na pocztę, a tam propozycja współpracy, to było coś niesamowitego w tamtym czasie dla mnie. – Justyna Dziura z bloga Córa Ciemności.
Tego nie da się zapomnieć! Napisałam do pięciu wydawnictw z czego… trzy się zgodziły praktycznie w tym samym czasie. W jednym tygodniu dostałam dwie przesyłki z pierwszymi egzemplarzami do recenzji. Byłam z siebie taka dumna! Książki dosłownie głaskałam po okładkach. Odczuwałam prawdziwe spełnienie – jednak nie piszę tragicznie skoro ktoś zdecydował się na współpracę, prawda? Teraz czytam tamte recenzje i… Tak. Pisałam beznadziejnie. Musiałam mieć naprawdę duże szczęście by się załapać. – Pamela Janik z bloga Mocno Subiektywna.
Bardzo miło wspominam tamtą współpracę, zresztą chyba się sprawdziłam, bo nie była to współpraca jednorazowa. Oczywiście byłam przerażona, czy na pewno podołam, potęgował to fakt, że nie zgłaszałam się do wydawnictwa, a oni sami mnie znaleźli. Ale byłam też dumna, poczułam, że to kolejny poziom mojego blogowania i nie jest to już tylko zabawa, nie robię tego dla siebie, tylko do kogoś docieram… Myślę, że jako bloger poczułam się również doceniona, bo oprócz przedpremierowego egzemplarza dotarł do mnie później finalny i jakieś drobiazgi – a tego się zupełnie nie spodziewałam. – Katarzyna Bieńkowska z bloga Poligon Domowy.
Radość, radość, radość. Co tu dużo mówić, poczułam się doceniona i dopiero gdy książki do mnie dotarły dopadła mnie taka niewesoła myśl: co zrobię, gdy któraś z książek mi się nie spodoba? Nie miałam wtedy wielkiego pojęcia o współpracach i o tym, jak z takim „problemem” radzą sobie inni. Na szczęście wszystkie trzy historie okazały się interesujące (a jedną do tej pory uważam za jedną z najbardziej wstrząsających jakie czytałam). Z panią od promocji, która wtedy do mnie napisała, utrzymuję kontakt do dziś, choć pracuje teraz w innym wydawnictwie i nie zajmuje się już kontaktem z blogerami. Poznałyśmy się na żywo i myślę, że lepszej osoby do pierwszej współpracy nie mogłam sobie wymarzyć. – Anna Rychlicka-Karbowska z bloga Myśli i słowa wiatrem niesione.
Pamiętam, że chodziło o jakąś książkę poczytnego autora kryminałów. Bardzo ją chciałam, bo kocham kryminały. Poszło, wydawnictwo się zgodziło, recenzja była. A potem to już jakoś z górki. – Anka Szatan z bloga Piekielna Strona Popkultury.
Pamiętam jak dziś ten dzień, kiedy odczytałam maila od pewnego wydawnictwa, w którym wyrazili chęć współpracy ze mną. Byłam wtedy ogromnie szczęśliwa. Z ekscytacji przeczytałam kilka razy tego maila, dla pewności, że dobrze ich zrozumiałam. – Anna Pasiut z bloga Świat ukryty w słowach.
Pamiętam, że byłam niesamowicie podekscytowana. Jednocześnie czułam taką wewnętrzną obawę, czy na pewno nie porywam się z motyką na słońce. W końcu dopiero raczkowałam w tym świecie, wcześniej nie miałam do czynienia ani z blogerami, ani tym bardziej z wydawnictwami, czy nawet recenzowaniem. – Klaudia Nadolna z bloga Z książką do łóżka.
Współpraca recenzencka ma swoje plusy i minusy. Tych pierwszych jest oczywiście więcej. Spytałam blogerów, co najbardziej lubią we współpracy z wydawnictwami.
Sądzę, że możliwość poznawania nowości. Dodatkowo przy moim doświadczeniu nawet, gdy piszę o współpracę jednorazową, bo akurat jeden tytuł mnie zainteresował, zazwyczaj wydawnictwo się zgadza. Podoba mi się wysyłanie newsletterów, ponieważ wtedy mam możliwość wyboru najbardziej interesujących mnie pozycji i nie muszę się o nic prosić sama. – KittyAilla z bloga Biblioteczka ciekawych książek.
We współpracy lubię najbardziej to, że mogę dzielić się nowościami z czytelnikami, że mogę kogoś zachęcić lub odradzić jakąś pozycję. – Justyna Dziura z bloga Córa Ciemności.
Nie ukrywajmy – nie mogłabym sobie pozwolić na tyle książek miesięcznie z własnej kieszeni. Mam dwójkę dzieci, raty kredytów, opłaty, potrzeby inne niż tylko te czytelnicze. Dzięki współpracom przeglądając książki nie zastanawiam się czy stać mnie na to, by kupić jedną, dwie czy pięć. Teraz zastanawiam się, czy książka jest warta poświęcenia jej czasu, którego mi notorycznie brakuje. Ta zmiana punktu widzenia daje niesamowitą swobodę i pozwala bardziej cieszyć się z lektury. – Pamela Janik z bloga Mocno Subiektywna.
Uwielbiam to, że książki czytam jeszcze przed premierą – dla mnie to oznaka ogromnego zaufania ze strony wydawnictwa. Zresztą często współpraca z wydawnictwem potem przemienia się w bliższą znajomość z autorem, a to w moim przypadku oznacza organizację spotkań autorskich, przeprowadzanie wywiadów… – Katarzyna Bieńkowska z bloga Poligon Domowy.
W pierwszym momencie chciałam powiedzieć, że dostęp do nowości, ale nie. Jest jednak coś, co cenię bardziej. Możliwości. Współpraca recenzencka to nie tylko paczki z książkami, to także nowe znajomości, dostęp do dodatkowych materiałów, kontakty z ludźmi świata literatury, możliwość przyjrzenia się temu światu od kuchni, zaproszenia na imprezy kulturalne i różne inne propozycje. Ale oczywiście niemal nieograniczony dostęp do nowości to dla mnie ogromny plus. Dzięki temu jestem na bieżąco z twórczością ulubionych pisarzy, docierają do mnie (często przedpremierowo) książki interesujące mnie tematycznie, a że czytam dużo i zwyczajnie nie mogłabym sobie pozwolić na zakup tych wszystkich książek, korzystam z możliwości jakie daje współpraca. – Anna Rychlicka-Karbowska z bloga Myśli i słowa wiatrem niesione.
To, że bardzo często są to książki, które faktycznie chciałabym przeczytać a niekoniecznie uśmiecha mi się ich kupowanie. Umówmy się, pieniądze nie rosną na trawie, a jeśli mielibyśmy uśrednić koszt książki, to zwykle zamyka się on w 35 – 40 zł. To dużo, bo np. za tę kwotę, jestem w stanie zrobić przykładowo zakupy spożywcze. Współpraca recenzencka, poza oczywiście samym faktem otrzymania książki, ma też jeszcze jeden zasadniczy plus: Daje możliwość nawiązania relacji z przedstawicielami wydawnictw. A to jest moim zdaniem aspekt kluczowy, jeśli myślimy o blogu przyszłościowo. Wydawnictwo, w przypadku blogów kulturalnych, docelowo może równać się: zleceniodawca, czy też – reklamodawca. To, jakie wrażenie zrobimy, jest bardzo ważne. Dobrze jest podejść do każdej współpracy recenzenckiej rzetelnie i bez zadzierania nosa. Ci ludzie, którzy pracują w wydawnictwach są bardzo często spoko! – Anka Szatan z bloga Piekielna Strona Popkultury.
Dla niektórych zapewne zabrzmię teraz jak pasożyt, ale nie ma co ukrywać – najlepszą częścią współpracy recenzenckiej są darmowe książki. – Anna Pasiut z bloga Świat ukryty w słowach.
Kontakt z wydawcami, z ludźmi, którzy mnie w pewien sposób onieśmielają, którym zazdroszczę pracy z książkami i innymi ludźmi. No i oczywiście możliwość przeczytania wielu książek. – Klaudia Nadolna z bloga Z książką do łóżka.
Na co więc narzekać? Skąd się rodzą te konflikty na linii bloger-wydawca? Otóż należy pamiętać, że po drugiej stronie siedzą zwykli ludzie i także mają wady. Tak jak każdy! Przeczytajcie o tym, czego blogerzy najbardziej nie lubią we współpracy recenzenckiej.
Jedyną rzeczą, którą mogłabym uznać za minus współpracy to (oczywiście tylko w konkretnych wydawnictwach) brak informacji o wysłaniu lub o przewidywanym terminie wysłania pozycji. Miałam taką sytuację, że w grudniu umówiłam się na współpracę jednorazową, Pani powiedziała, że wyśle. Niestety, nie otrzymałam książki aż do stycznia, więc postanowiłam się skontaktować. Pani powiedziała mi wtedy, że wyślą wtedy a wtedy. Jednak sama musiałam o informację się doprosić. Nie zdarzyło mi się, aby wydawnictwo potraktowało mnie protekcjonalnie czy niegrzecznie. – KittyAilla z bloga Biblioteczka ciekawych książek.
Braku odzewu na wysłanego maila. Ja wiem, że grupa recenzentów jest ogromna i ciężko jest każdemu odpisać, ale czasem są pytania, na które przydałaby się odpowiedź, a tu cisza. – Justyna Dziura z bloga Córa Ciemności.
Nie będzie tu zbytnej wazeliny, ale nie ma czegoś takiego. Wydawnictwo było kiedyś dla mnie zwykłą firmą taką jak każda inna, teraz widzę ich przez pryzmat ludzi, którzy w nich pracują i zdaje sobie sprawę, że sposób działania jest zupełnie inny niż w innych miejscach „produkcji”. Przemiła osoba nie zmieni tego, że wydawnictwo wydaje złe książki i odwrotnie ktoś niemiły nie zrazi mnie do świetnego wydawnictwa. – Pamela Janik z bloga Mocno Subiektywna.
Chyba nie ma czegoś takiego… jeśli współpraca mi nie odpowiada to z niej rezygnuję, ale nie zdarzyło się chyba, żeby coś mnie mocno zniechęciło do wydawnictwa. Czasami problemem jest, jeśli promocją zajmuje się kilka osób i nie ma między nimi przepływu informacji, ale to właściwie drobiazg. Chociaż… zdarzyło mi się, że wydawnictwo zapytało mnie o książki, jakie chcę zrecenzować, po czym wybrało z mojej listy kilka, ale kilka dorzucili od siebie i oczekiwali recenzji wszystkich. Ale to pojedynczy przypadek, więc nie ma sensu tego roztrząsać. O! i nienawidzę wielkiego stempla w książce EGZEMPLARZ DARMOWY – jak darmowy to nie oczekujcie ode mnie recenzji i zdjęć na portalach społecznościowych. Ale taką książkę dostałam tylko raz… Ogólnie cenię sobie współprace z wydawnictwami i nie dostrzegam wad. To nie znaczy, że ich nie ma, ale ja się z nimi nie spotkałam – wychodzę z założenia, że o wszystkim można napisać i wyjaśnić z wydawnictwem, to też są ludzie… – Katarzyna Bieńkowska z bloga Poligon Domowy.
Mam szczęście do ludzi po drugiej stronie, więc narzekać nie mogę. Zostały mi takie kontakty, które utrzymuję z przyjemnością. No właśnie. Zostały. I w tym tkwi odpowiedź na Twoje pytanie. Nie lubię, gdy kontakt nagle urywa się po tym, jak napiszę negatywną recenzję. Wymieniam z kimś sporo maili, podsyłam pozytywne recenzje i nagle pojawia się na blogu tekst krytyczny. Podsyłam link do recenzji wydawnictwu i zapada cisza. Następnych propozycji współpracy nie ma. – Anna Rychlicka-Karbowska z bloga Myśli i słowa wiatrem niesione.
Nie odpisywania na maile, aczkolwiek jestem w stanie to zrozumieć. Niejednokrotnie zdarzało mi się wysyłać maila, np. ze zmianą adresu.To było dość ważne, bo potem książki przychodziły na inny adres, a ja musiałam tuptać i odkręcać, bo “ktoś nie przeczytał maila”. Sęk w tym, że musimy pamiętać o tym, że nie jesteśmy jedynym blogerem, z którym dane wydawnictwo współpracuje. Pokora i próba postawienia się w sytuacji drugiej strony, jeszcze nikomu nie zaszkodziła. To nie są maszyny, czy boty. To ludzie, tacy sami, jak my, blogerzy. I tak, też się czasem mylą, ale niech skisnę, jeśli ja nigdy nie zrobiłam żadnego błędu. – Anka Szatan z bloga Piekielna Strona Popkultury.
Kocham każde wydawnictwo i jak dla mnie nie mają one żadnych wad.
Oczywiście żartuję!
Są dwie rzeczy których nie znoszę:
1) Zaborcze pilnowanie terminów recenzji. Ja rozumiem, że ”świeża” recenzja nowo wydanej książki jest dużo cenniejsza od tej, która zostaje opublikowana miesiąc po premierze, ale kilkudniowe opóźnienie publikacji recenzji to chyba jeszcze nie koniec świata, prawda?
2) Brak odzewu ze strony wydawnictwa. Komunikacja jest priorytetem w wszelakich współpracach, dlatego też nie ma nic bardziej irytującego, niż cisza ze strony wydawnictwa (z którym już współpracujesz). Jest też dość duża różnica pomiędzy odpowiedzią: „Dzień dobry, Bardzo dziękuję za przesłane linki. Życzę miłego dnia”, a zwykłym: „Dzięki za linki.” – Anna Pasiut z bloga Świat ukryty w słowach.
Nie mam problemu stricte z wydawnictwami. Mam niekiedy problem z ich decyzjami. Nie lubię, gdy podejmują za mnie decyzję co powinnam przeczytać – przesyłanie książek, których do recenzji nie zamawiałam). Nie lubię, gdy idą na ilość, a nie na jakość. To tyczy się zarówno postów recenzentów, jak i samych treści książek. Nie lubię również wykorzystywania pracy autorów. – Klaudia Nadolna z bloga Z książką do łóżka.
To już wszystko na dziś. Wyszło całkiem sporo materiału. Ale to jeszcze nie koniec! W cyklu pojawią się jeszcze dwie serie wywiadów z blogerami, z których dowiecie się, m.in. jak powinien zachowywać się idealny wydawca, co „starzy wyjadacze” radzą młodym początkującym oraz, co blogerzy sądzą o stwierdzeniu „bezpłatne egzemplarze recenzenckie”.
Piszcie w komentarzach, czy podoba się Wam artykuł i co sądzicie o współpracy między blogerami, a wydawcami.