1945 wojna i pokój – Magdalena Grzebałkowska
O II wojnie światowej napisano już bardzo wiele książek, półki księgarń i bibliotek są wypełnione literaturą obozową, a także tą związaną z Hitlerem, Stalinem, czy opisującą losy prześladowanych Żydów, ale do tej pory nie trafiłam na żaden reportaż o okresie tuż po zakończeniu wojny i o przesiedleniach. Aż do teraz. O przesiedleniach wiedziałam niewiele, jedynie to, co opowiedziały mi moje babcie i babcie moich przyjaciół. Dzięki książce Magdaleny Grzebałkowskiej mogłam dowiedzieć się o wiele więcej z historii przedstawionych przez postronne osoby.
Rok 1945 – zwycięstwo aliantów. Powstaje nowy podział ziem polskich. Nasz kraj ma nowe granice – od Bugu po Odrę. Niemcy muszą opuścić swe domy i przenieść się w głąb swojego kraju, a Polacy zza Buga zamieszkać na ich miejscu. To kolejny rozdział w ich życiu, ale kolorowo nie jest. Grupy przesiedleńców wpadających do rzek podczas prób przeprawy przez zamarzniętą wodę, szabrownicy, wielodniowe wędrówki w poszukiwaniu nowego lokum, oddawanie dzieci do sierocińców, wznawianie przedwojennych interesów, mieszkanie z wrogami pod tym samym dachem, z jednej strony bieda i głód, a z drugiej możliwość wzbogacenia się czyimś kosztem – taki przejmujący obraz przedstawia Magdalena Grzebałkowska w swoim reportażu „1945 wojna i pokój”.
„Mijają setki końskich i ludzkich trupów, porzucone wozy wtopione w lód jak owady w bursztyn. Werner myśli, że wkrótce dołączą do zwłok. Nie wierzy już w ocalenie. Słyszą warkot nadlatujących samolotów i chowają się pod wozami, choć wiedzą, że to bez sensu. Tylko mama zostaje sama na wozie. Nalot trwa krótko. Wokół tryskają fontanny wody. Henseleitowie obserwują z ukrycia, jak w przeręble, wyrąbane przez pociski, wpadają całe tabory. Ludzie na wozach machają rękami, coś krzyczą i już ich nie widać. Zaraz zapada cisza. Samoloty odlatują. Do martwych ludzi i zwierząt dołączyli kolejni. Reszta rusza dalej”*.
Grzebałkowska skupia się na życiu codziennym z tamtych lat, oddając głos swoim bohaterom. Tu nie ma wyraźnego komentarza, bo tak naprawdę nie jest on potrzebny. Autorka pozostawia ocenę czytelnikowi. A kontrowersyjnych tematów jest sporo, choćby szabrownictwo i niszczenie dziedzictwa kulturowego Niemców. Grzebałkowska dziei książkę na różne tematy: raz możemy dowiedzieć się o sierocińcu dla żydowskich dzieci, a innym razem o trudach podróży do nowego domu, raz zwykli Niemcy są ukazani jako wrogowie, a raz jako przyjaciele, którzy podczas przesiedleń są w tak samo trudnej sytuacji jak Polacy.
Większość ludzi żyjących w tamtych czasach nie wierzyło, że ziemie odzyskane (wówczas nie wiedziano nawet jak je nazywać) pozostaną w granicach Polski. Był lęk, ogromna niepewność oraz brak poczucia jakiejkolwiek stabilizacji i Grzebałkowska doskonale to pokazuje w swoim reportażu. Wszystko tu jest bardzo autentyczne, nie ma sztuczności, ani przekłamania. Czytelnik dosłownie może poczuć emocje bohaterów, które mimo upływu wielu lat od tamtych wydarzeń są wciąż żywe.
Nie jest to lekka lektura, ale napisana w doskonałym stylu. Wisienką na torcie są wycinki z gazet publikowanych w 1945 roku, gdzie wśród ogłoszeń drobnych przeplatają się dramaty i drobne radości. Ktoś szuka zaginionej podczas wojny rodziny, ktoś przekazuje wieść, że przeżył, ktoś informuje, że wznawia działalność cukierni, ktoś pisze, że odda lub przyjmie dziecko, a ktoś inny, że zajmuje się wróżbiarstwem. Te krótkie informacje dopełniają całość książki bowiem autentycznie oddają niepokoje i radości ówczesnego społeczeństwa. To naprawdę mocna lektura, którą polecam nie tylko miłośnikom historii.
*Grzebałkowska M., 1945 wojna i pokój, Wydawnictwo Agora, Warszawa 2015, s. 53-54.
Moja ocena: 10/10