Achaja (tom 1) – Andrzej Ziemiański
„Masz pójść i go zabić. Od razu. Bez wywijania mieczem, jak nie przemierzając cepem! Zabijaj od razu, rękami, zębami, nogami, napluj mu w oczy, zabijaj czymkolwiek”*.
Księżniczki Achai nie trzeba przedstawiać żadnemu fanowi polskiej fantastyki. Cykl o przygodach nieustraszonej wojowniczki stworzony przez Andrzeja Ziemiańskiego trafił do kanonu polskiego fantasy i jest wymieniany jako jeden z najlepszych w tym gatunku, na równi z „Wiedźminem” Sapkowskiego, czy „Panem Lodowego Ogrodu” Grzędowicza. Czytałam tę serię kilka lat temu, ale postanowiłam sobie ją odświeżyć, po ukazaniu się czwartego tomu „Pomnika Cesarzowej Achai” i przeczytać wszystkie części od początku.
Achaja jest córką Archentara, jednego z siedmiu książąt miasta Troy, a tym samym dziedziczką książęcego tytułu. Jej czternastoletnia macocha, rok młodsza od bohaterki, robi wszystko, aby się pozbyć dziewczyny. Pragnie, żeby to jej nowonarodzony syn został następcą księcia. Według prawa zawistnej macosze przypada obowiązek sprawowania opieki nad Achają. Przy każdej nadarzającej się sposobności upokarza ją, a ona musi bezwzględnie poddawać się jej rozkazom. Kiedy dziewczyna dostaje powołanie do wojska, w chwili, gdy Troy jest u progu wojny z Luan, jej macocha wyczuwa doskonałą okazję, aby młoda księżniczka zniknęła z pałacu raz na zawsze. Mimo, że istnieje możliwość wysłania innej, podstawionej osoby, zamiast Achai, żona Anchentara przekonuje swojego męża, aby posłał córkę do wojska, powołując się na honor i poczucie obowiązku, trafiając w najbardziej czuły punkt władcy. Zwykła służba przemienia się w koszmar, w momencie, gdy jej oddział zostaje postawiony twarzą w twarz z bezwzględnym wrogiem. Achaja rozumie, że wszystko stało się za sprawką intrygi, którą stworzyła jej podła macocha.
Czarodziej Meredith, wędruje od wioski do wioski pomagając ludziom. Nie wykorzystuje do tego czarów, a jedynie podstawową wiedzę medyczną. Pewnego dnia na swojej drodze spotyka boga, który nakłania go, aby udał się na pilnie strzeżoną wyspę wielkiego czarnoksiężnika, spróbował go pokonać i zajął jego miejsce. Propozycja jest bardzo kusząca. Czarodziej podejmuje się tego wyzwania, jednak nie wszystko idzie po jego myśli. Pomimo kamuflażu zostaje rozpoznany i trafia do zamurowanej celi, z której nie mogłaby się wydostać nawet mysz. W więzieniu odwiedza go Wirus, zbuntowany przeciw bogu, wysłannik zła, który informuje go, że jeśli zrozumie słowa przez boga zostanie uwolniony. Meredith ma bardzo dużo czasu do zastanowienia się i do odpowiedzi na postawione przed nim pytanie.
Zaan to skryba świątynny, któremu znudziło się już czytanie ksiąg. Pragnie za wszelką cenę odmienić swoje życie i stać się kimś, o kim będą mówili przez wiele lat po jego śmierci. Kiedy w karczmie spotyka młodego rzezimieszka, na zlecenie mordującego, bez skrupułów, za cztery brązowe monety, Zaan uznaje go za prawdziwie wolnego człowieka i postanawia się do niego przyłączyć. Początkowo mężczyźni dopuszczają się jedynie wymuszeń i kradzieży, jednak to nie wystarcza skrybie. Gdy słyszy opowieść o dzieciństwie Siriusa w jego głowie tworzy się genialny plan, dzięki któremu może zostać sławny na wieki. Jeśli się jednak nie powiedzie, obaj zostaną wbici na pal.
„Achaja” to powieść składająca się z trzech równoległych wątków, które łączą się ze sobą w nieznacznym stopniu. Czytelnik, oprócz losów tytułowej bohaterki, poznaje także przygody czarodzieja Mereditha oraz pary przestępców – Zaana i Siriusa. Niemal na każdej stronie, spotkamy się z brutalnością, a czasem nawet wręcz z sadyzmem. Od momentu znęcania się nad Achają przez jej macochę, aż po ostatnią stronę powieści napotykamy na mordobicie, bardzo wyrafinowane tortury, morderstwa, gwałty, wbijanie szpikulców w genitalia i samobójstwa. Podsumowując: trup gęsto się ściele. Nie polecam książki młodym czytelnikom, ani wrażliwcom.
Oprócz niemal zwierzęcego brutalizmu, w książkach Andrzeja Ziemiańskiego zaskakuje różnorodność przedstawianych miejsc i kultur. Każde miasto, poza dość dokładnym opisem jego architektury, przedstawione jest wraz ze swoją złożonością. Poznajemy ustrój, styl rządzenia, rolę kobiet oraz podział na warstwy społeczne. Zawsze czytając dobre książki fantasy podziwiam świat, który powstał tak naprawdę od podstaw. Co innego opisywać miejsce, które się zna, jak na przykład w książce obyczajowej lub kryminale, a co innego to miejsce stworzyć od zera. Powieść czyta się szybko, a przygody bohaterów pochłaniają do reszty. Istnieje tylko pewne niebezpieczeństwo – gdy skończymy jedną część od razu chcemy sięgać po następną.
*Ziemiański A., Achaja tom 1., Fabryka Słów, Lublin 2003 r., str. 352
Moja ocena: 10/10
Książkę przeczytałam w ramach wyzwań: KSIĄŻKI Z MOJEJ PÓŁKI oraz POLSKA LITERATURA FANTASTYCZNA