Akuszer Bogów – Aneta Jadowska

Ostatnio przeczytałam pierwszą część serii o Nikicie pióra Anety Jadowskiej, ale książka nie przypadła mi do gustu. Dość interesujące zakończenie sprawiło jednak, że mimo wielu niedociągnięć „Dziewczyny z dzielnicy cudów”, sięgnęłam po drugi tom, czyli „Akuszera Bogów”. Czy tym razem autorce udało się zrobić na mnie wrażenie? Niestety nie! Chociaż było trochę lepiej niż poprzednio.

Pod przykrywką nowego zlecenia, Nikita opuszcza zakon i Dzielnicę Cudów i wyrusza do Norwegii, aby poznać prawdę o sobie oraz swojej przeszłości. Wychowywana przez surową, morderczą i spragnioną władzy matkę, stała się świetnie wyszkolonym zabójcą. Problem w tym, że dziewczyna ma luki w pamięci, tak jakby część jej dzieciństwa została przez kogoś wymazana… Tajemnica musi zostać rozwikłana, aby Nikita dowiedziała się kim lub czym tak naprawdę jest.

Pierwszą rzeczą, która przyszła mi na myśl czytając „Akuszera Bogów” jest brak konsekwencji. Aneta Jadowska najpierw kogoś uśmierca, później go przywołuje, a następnie ożywia. Albo do potworów, zmiennokształtnych i bandy prostytutek dodaje kompletnie niepasujących nordyckich bogów. Dlaczego główna bohaterka musiała jechać do Norwegii, aby dowiedzieć się czegoś o sobie? Bo bogowie nie mogli opuścić swojej siedziby… Dlaczego akurat to byli bogowie mieszkający w Norwegii? Tego nie wiem. Taki miszmasz bez logicznego scenariusza. Ja wiem, że powieść fantasy rządzi się swoimi prawami, ale jednak jakimś zasadom podlega i nie każdą nieprawdopodobną rzecz czytelnik łyknie bez popijania. Aneta Jadowska jakby o tym zapomniała.

Wyraźnie było widać, że autorka ma też problem z umiejscowieniem w fabule, najciekawszego moim zdaniem bohatera, czyli Robina. Gdy nie był jej potrzebny, ukrywała go w osobnej chacie, czy pijanego w pokoju obok, a gdy nagle się przydawał, aby dopełnić akcji, był wyciągany, niczym królik z kapelusza. Było to aż nadto widoczne. Nikita przeszła delikatną przemianę, jako narratorka nie marudzi już tyle o trudnym dzieciństwie, jak w „Dziewczynie z dzielnicy cudów”, ale wątek złych rodziców i tak pojawia się wyjątkowo często. Jest to bohaterka irytująca, niby twarda, a jednak męcząca w kółko ten sam temat. Dodatkowo jej teksty, które miały być zapewne zabawne, są żenujące i drętwe. Odniosłam wrażenie, że autorka siliła się na humor rodem z „Achai”, czy serii o Mordimerze, ale jej to ewidentnie nie wychodziło.

Powtórzenia zresztą są czymś, w czym autorka najwyraźniej się lubuje, bo nie dość, że przypomina to, co działo się w poprzedniej części i to, co działo się w tym tomie kilka stron wcześniej, to jeszcze powtarza to, co działo się w serii niezwiązanej z tą książką, czyli w powieściach o Dorze Wilk, która nadal jest mocno promowana.

W „Akuszerze Bogów” fabuła rozwija się szybciej i sprawniej niż w pierwszym tomie serii, ale jest dość zagmatwana i niedopracowana. Przykładowo czytelnik dopiero w połowie książki dowiaduje się, dlaczego, mimo że część bohaterów była z Polski, a część z Norwegii wszyscy się doskonale porozumiewają. Akcja wprawdzie jest dynamiczna i wciągająca, ale duże niedociągnięcia powodują, że to nadal nie jest to, czego od tej powieści oczekiwałam.

Recenzję „Dziewczyny z Dzielnicy Cudów” przeczytacie TUTAJ.

Moja ocena: 5/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu SQN