Arystokratka w ukropie — Evžen Boček
Śmieję się często, ale rzadko kiedy śmieję się w głos, czytając książki. Jednak humor, który Evžen Boček stosuje w serii o Arystokratce, jest tak zabawny, że podczas lektury „Arystokratki w ukropie” co chwilę parskałam śmiechem. Otaczający mnie ludzie wprawdzie patrzyli na mnie dziwnie, ale miałam to totalnie gdzieś.
Maria Kostka z Kostki i jej mało arystokratyczna rodzina muszą zmierzyć się z falą turystów na dopiero co odziedziczonym zamku. Ojciec sknera nieustannie liczący pieniądze i zakochana w księżnej Dianie, ledwo mówiąca po czesku matka to dopiero początek zwariowanej plejady bohaterów tej przezabawnej książki. Spotkamy tam też Deniskę, anorektyczną guwernantkę, która po wizycie na odwyku, jest w stanie umyć nawet najbrudniejszą toaletę, w dodatku przebrana w zbroję; do tego dochodzi klnąca jak szewc kucharka, która potajemnie popija sobie orzechówkę; jest też uzależniony od prozaku ogrodnik, chodzący w siateczce na włosach oraz kasztelan Józef, który nienawidzi pracy, turystów i wszystkich dookoła. Rodzinę Kostków i ich służbę w ryzach stara się trzymać Milanda, która sprawnie zarządza zamkiem i go promuje, ale za cięższą robotę się nie weźmie w obawie o tipsy. Są też turyści. Prawdziwa zmora mieszkańców zamku, którzy kradną, plują gumami do żucia, zatykają toalety i sieją postrach.
Evžen Boček jest mistrzem czeskiego humoru — bezpośredniego, dobitnego i niedyplomatycznego. „Arystokratka w ukropie” to druga część jego serii, która jest napisana na równie wysokim poziomie, co pierwsza. Z ogromną przyjemnością wróciłam do przygód szalonej ferajny, wśród której normalna wydaje się tylko Maria Kostka, narratorka.
Książka jest napisana w formie dziennika prowadzonego przez Marię. Oprócz opisu codziennych przygód znajdziemy tam też wpisy ze skarg i zażaleń (które bawiły mnie najbardziej), listy do ukochanego Maksa, czy listy zadań, które cierpliwie, aczkolwiek z nutą nieskrywanego sadyzmu przygotowuje Milanda.
Akcja rozgrywa się w zamku, Maria bowiem przy natłoku turystów i skąpstwie swojego ojca, niedającego jej pieniędzy na paliwo, nie ma jak stamtąd się wydostać. Wprawdzie rodzina wyrusza na spotkanie szlachty, ale bez narratorki i ta dowiaduje się o przebiegu podróży z filmu nakręconego przez stukniętą Deniskę.
„Arystokratkę w ukropie” polecam na wszystkie okazje — na chandrę, na jesień, na wakacje, na dobry humor. Bez względu na to, jakie macie samopoczucie, gwarantuję Wam, że podczas czytania tej książki będziecie śmiać się w głos.
Moja ocena: 9/10
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Stara Szkoła