Bang Bang! Wystrzałowy samochód – Ian Fleming

Któż nie zna Jamesa Bonda? Chyba każdy widział chociaż jedną część jego przygód. Ale czy wiecie, że Ian Fleming, twórca literackiego pierwowzoru Agenta 007 napisał też książkę dla dzieci? Całkiem niedawno na rynku ukazało się polskie wydanie powieści dla najmłodszych tego autora – „Bang Bang! Wystrzałowy samochód”.

Caractacus Pott był wynalazcą. Jego rodzinie – żonie i dwójce dzieci – nie wiodło się najlepiej, aż do momentu, kiedy wymyślił gwiżdżące cukierki. Pan Pott sprzedał swój wynalazek do fabryki słodyczy i od tej pory rodzina miała więcej pieniędzy. Wynalazca postanowił, że spełni swoje największe marzenie i kupi samochód. Nie mogło to być jednak zwykłe auto, jakich pełno na angielskich drogach, chciał mieć wyjątkowy wóz. Długo szukał, aż znalazł przeznaczony na złomowanie legendarny samochód wyścigowy. Auto wymagało gruntownej naprawy, ale dla wynalazcy nie było to wielkim wyzwaniem. Siedział w garażu dzień i noc, aż wreszcie się udało! Wyścigówka została przygotowana na rodzinną wycieczkę. Sprzedawca się nie mylił! Samochód okazał się naprawdę wyjątkowy i miał magiczną moc, która stała się bardzo pomocna podczas przygód rodziny Pottów.

„Planując kupno auta, Pottowie od razu jednogłośnie postanowili, że nie będzie to zwykły samochód. Ten ich musiał być nieco inny od pozostałych – nie mógł być jednym z tych eleganckich czarnych chrabąszczy, które wyglądają z przodu tak samo jak z tyłu i w efekcie – jeśli patrzysz na nie z daleka – nie wiadomo, czy się zbliżają, czy oddalają. Nie, ich auto musiało się od nich różnić, musiało być w jakiś sposób niezwykłe”*.

Rzadko czytam książki dla dzieci, jeśli już tak się dzieje, są to powroty do moich ulubionych lektur. Tym razem byłam po prostu ciekawa, jak twórca Jamesa Bonda (który jest postacią zdecydowanie dla dorosłych) poradzi sobie z literaturą dziecięcą.

Nie wiem, czy to jest kwestia tłumaczenia, czy kwestia słów użytych przez autora, ale znalazłam trochę zwrotów, z którymi dzieci mogłyby sobie nie poradzić, takich jak „konglomeraty”, czy „transformacja”, w książce pojawiło się też określenie „policyjna suka” na radiowóz, które można było zastąpić ładniejszym, mniej potocznym sformułowaniem. Język nie zawsze był więc w pełni dostosowany do grupy wiekowej (7-10 lat).

Fabuła jest ciekawa i różnorodna, jak na taką cienką książeczkę (133 s.), ale moim zdaniem autor za duży nacisk postawił na przygody tatusia oraz jego samochodu, a za mały na dzieci. Przecież w książkach dla najmłodszych to one powinny grać pierwsze skrzypce. Za to elementem, który mnie zachwycił są ilustracje Joe Bergera, które są po prostu cudowne. Co się chwali, kiedy sytuacja tego wymagała, obrazki zostały spolszczone, co jest bardzo ważne.

Nie jestem znawcą książek dla dzieci, minipowiastkę Iana Fleminga przeczytałam z przyjemnością, ale nie jest to lektura, która wybijała się jakoś szczególnie na tle innych powieści dla tej grupy wiekowej. Myślę, że najlepiej ocenią ją młodsi czytelnicy, którym nie brak szczerości.

*Fleming I., Bang Bang! Wystrzałowy samochód, Znak emotikon, Kraków 2017,  s. 17-18.

 

Moja ocena: 6/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Znak