Chcę Wszystko – Charlotte Bronte, Dorota Cobrzyńska-Nogala
Charlote Bronte chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. To wybitna pisarka z czasów wiktoriańskich, która stała się popularna dzięki powieści Dziwne losy Jane Eyre. Niektórzy badacze literatury podejrzewają, że mogła być też autorką Wichrowych Wzgórz, które są przypisywane jej siostrze Emilly. W 1840 roku Charlotte rozpoczęła pisanie powieści o bogatym buntowniku panu Ashwoth, ale nigdy jej nie dokończyła. Polska autorka Dorota Combrzyńska-Nogala podjęła się tego trudnego zadania i kontynuowała historię Ashwotha i jego rodziny.
Ashwoth jest bogatym dziedzicem, prowadzącym hulaszcze życie, jego sposób bycia jest bardzo ekscentryczny. Kiedy poznaje swoją piękną żonę wydaje się, że mężczyzna się ustatkował. W krótkim czasie rodzą mu się synowie, których od razu oddaje innym ludziom na wychowanie. Gdy jednak ma świat przychodzi córka Mary, staje się ona oczkiem w głowie ojca i pozostaje w majątku państwa Ashwoth. Niedługo po urodzeniu trzeciego dziecka żona buntownika umiera. Życie toczy się dalej, mężczyzna traci i odzyskuje swój majątek, a dorastającą córkę wysyła na pensję, aby pobierała odpowiednie nauki dla młodych panienek. Po ukończeniu szkoły Marry wraca do domu i powieść Charlotte Bronte się urywa. Kontynuuje ją Dorota Combrzyńska-Nogala.
Kiedy widzę takie połączenia i kontynuacje, zawsze mam obawę, czy autor sobie poradzi by pociągnąć powieść rozpoczętą przez niezaprzeczalnego mistrza pióra. W tym wypadku część napisana przez Bronte nawet nie zawierała 1/3 całości. Dorota Combrzyńska-Nogala próbowała się wczuć w klimat czasów Wiktoriańskich i rozpoczęła swoją historię nie od głównej bohaterki, a od służącej co przypominało mi nieco losy małej księżniczki Frances Hodgson Burnett. Polska autorka nawiązuje do czasów poprzez budowę Cristal Palace, Wielką Wystawę i nowinki technologiczne okresu wiktoriańskiego jak maszyna do szycia czy termometr. Miałam wrażenie, że są to elementy, które na siłę miały wzmacniać klimat tamtej epoki.
Powieść „Chcę Wszystko” czytało mi się przyjemnie, mimo że akcja toczyła się dość leniwie. Bohaterowie mieli ciekawie zarysowane charaktery, ale w książce co rusz trafiały się sformułowania, które burzyły tą lekkość, która wprowadzała mnie w atmosferę powieści, np.: „Ellen myślała, że to prucie sukni jest jak wędrówka po znanej ścieżce na klifie, gdzie dawno temu biegała z bratem i teraz cofa się po śladach i wie, że nie może zabłądzić”*. Interesujące porównanie… „Jedynie Ellen Hall cieszyła się na nieznane, które ścieliło się kuszącą ścieżką pod jej stopami”**. Nie rozumiem co autorka miała na myśli w drugiej części zdania. „Wydawało się, że dotarły na sam kraniec świata i za tą bramą prawdopodobnie nie ma żadnego dworu, tylko rozciągająca się bezkresna pustka, myślała ponuro Mary, miejsce w sam raz na moją mechaniczną maszynę do szycia, w sam raz na zaszywanie dziur w chmurach”***. Bardzo ciekawe przemyślenia… W książce znajduje się jeszcze kilka takich smaczków.
Podsumowując wspólne dzieło Charlotte Bronte oraz Doroty Combrzyńskiej-Nogali to bardzo interesująca inicjatywa próby kontynuowania niedokończonych powieści znanych pisarzy. Historię czytało się przyjemnie, a sama fabuła pomimo wolno rozgrywającej się akcji była przyjemna. Jednakże polska autorka powinna jeszcze trochę popracować nad warsztatem zanim podejmie się tak trudnego zadania jak naśladowanie stylu Bronte.
* str.215 ** str. 237 *** str. 238
Moja ocena 4/10
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu MG