Chłopiec w pasiastej piżamie – John Boyne

Urodzili się tego samego dnia. Oboje mieli dziewięć lat. Ten pierwszy był synem niemieckiego komendanta, ten drugi synem żydowskiego szewca. Ten pierwszy nie wiedział, co to wojna, ten drugi doświadczył jej wielokrotnie. Ten pierwszy mieszkał w wielkiej willi, ten drugi gniótł się w obozowym baraku. Ten pierwszy był wychowywany pod kloszem, ten drugi musiał szybko dorosnąć. Ten pierwszy opychał się smakołykami, ten drugi łaknął choć kawałka chleba. Dwa światy, dwie strony ogrodzenia, a jednak coś ich połączyło…

Bruno ma troje przyjaciół, mieszka w wielkim domu pełnym zakamarków i tajemnic, ma kochających dziadków i rodziców, którzy o niego dbają. Pewnego dnia jego ojciec musi zmienić pracę i przeprowadzić się wraz z rodziną poza Berlin. Chłopiec jest zrozpaczony. Musi porzucić swoje dotychczasowe życie i zamieszkać w znacznie mniejszym domu, z dala od swoich kolegów. Nudząc się i szwendając po korytarzach, wygląda przez okno, gdzie widzi wielkie ogrodzenie, a za nim dziwnych, chudych i szarych ludzi w pasiastych piżamach.

„Bruno już od kilku miesięcy wyglądał ze swego okna na ogród, ławkę z tabliczką, wysokie ogrodzenie, drewniane słupy telegraficzne i całą resztę opisaną w niedawnym liście do babci. Lecz choć niezliczonym ludziom w pasiastych piżamach przyglądał się wiele razy, nigdy, ale to nigdy nie zadawał sobie pytania, o co tu właściwie chodzi. Sprawiało to wrażenie osobliwego miasta, w którym wszyscy pracują i mieszkają tuż koło jego domu. Czy jednak ci ludzie jakoś się różnili od Brunona? Każdy tu chodził w pasiastej piżamie i płóciennej czapce, a wszyscy ludzie, którzy się kręcili po domu (wyjąwszy matkę, Gretel i jego), nosili mundury rozmaitej rangi oraz czapki i hełmy, jaskrawe czerwono-czarne opaski na ramieniu i broń, i zawsze wyglądali tak surowo, jakby to wszystko było niesłychanie ważne i jakby nikt nie miał prawa sądzić inaczej. Na czym właściwie polega różnica? – zastanawiał się. I kto decyduje, którzy ludzie mają nosić pasiaste piżamy, a którzy mundury?”*. 

Nie rozumiem zachwytów „Chłopcem w pasiastej piżamie” Johna Boyne’a. Akcja książki rozgrywa się bardzo leniwie, pojawiają się dłużyzny i liczne, niepotrzebne powtórzenia. Narracja trzecioosobowa jest prowadzona tak, jakby opowiadał ją dziewięcioletni bohater, a książka byłaby przeznaczona dla dzieci w tym wieku, ale tak nie jest. Metafor oraz zawoalowanych odniesień do obozów koncentracyjnych, traktowania Żydów przez Niemców w czasie II wojny światowej i pojęcia aryjskiej rasy tak młody odbiorca nie byłby w stanie zrozumieć.

Bruno, wychowywany pod kloszem główny bohater, irytuje. Jego brak podstawowej wiedzy, zainteresowania czymkolwiek poza czubkiem własnego nosa oraz samolubność, sprawiały, że miałam ochotę potrząsnąć tym rozpieszczonym bachorem. O ile może nie dziwić podejście do obozów Bruna, o tyle bardzo dziwi stosunek Szmula, z drugiej strony kolczastego płotu. Niby żydowski chłopiec mówi o tym, co dzieje się wewnątrz, ale robi to w sposób tak delikatny, jakby tego nie przeżył, a uczył się o tym w szkole podstawowej na lekcjach.

Wszystko w tej dramatycznej historii jest rozmyte, niemal mdłe, jakby za mgłą. Zakończenie robi wrażenie, ale jest podejrzanie nierealne i nie przekonuje świadomego czytelnika. I co najważniejsze, takich historii było już mnóstwo, a ta nie wyróżnia się niczym szczególnym.

* Boyne J., Chłopiec w pasiastej piżamie, Wydawnictwo Replika, Zakrzewo 2018, s. 90.

Moja ocena: 4/10