Obrządek Dziadów w kontekście dramatu Adama Mickiewicza

W polską kulturę od jakiegoś czasu coraz bardziej wkrada się spopularyzowane w Stanach Zjednoczonych Halloween. Jest to święto polegające na tym, aby przebrać się za jak najbardziej makabryczne stworzenia – wiedźmy, wampiry, czarownice, zombie czy inne krwawe postaci i… straszyć ludzi. Przebrane, niczym z horroru, dzieci chodzą od drzwi do drzwi wołając: „cukierek albo psikus!”, wymuszając słodycze. Ten kto nie da cukierka może liczyć na to, że się to na nim zemści… Osobiście uważam, że mamy znacznie piękniejszy zwyczaj, związany z wigilią Wszystkich Świętych, o którym pisze Adam Mickiewicz. Są to tajemnicze i bardzo mistyczne dziady.

Dziady to pogański obrzęd, który polegał na nawiązywaniu relacji z duszami przodków (dziadów), które powracały do swoich dawnych miejsc zamieszkania. Dzięki obrzędowi ludzie chcieli pozyskać przychylność zmarłych. Dusze uważano bowiem za opiekunów płodności i urodzaju. Prosta ludność przynosiła jadło i napoje oraz „częstowała” zmarłych, aby ukoić ich pragnienia i przekupić w celu uzyskania pomyślności. Sama nazwa dziadów była stosowana w poszczególnych gwarach głównie na terenach Białorusi, Polesia, Rosji i Ukrainy. Obrządek funkcjonował jednak także pod różnymi innymi nazwami  – pominki, przewody, radecznica, czy zaduszki.  Był powszechny szczególnie wśród Słowian i Bałtów, a także w wielu innych kulturach europejskich.  Dziady obchodzono w noc z 31 października na 1 listopada, zwaną też Nocą Zaduszkową, co było przygotowaniem do jesiennego Święta zmarłych, obchodzonego w okolicach 2 listopada.

W noc dziadów Guślarz wywołuje duchy. Próbuje je przekupić jedzeniem i napojami. Zjawy pojawiają się i znikają opowiadając historię swojego życia i śmierci, ale jedna z nich, mimo prób odwołania nie chce odejść…

Do księdza przychodzi pustelnik. Opowiada o swojej nieszczęśliwej miłości, o rozdzieleniu bratnich dusz i o rozpaczy z tym związanej. Okazuje się, że to dawno niewidziany Gustaw…

Gustaw z romantyka przemienia się w buntownika walczącego o wolność – Konrada. Konrad został osadzony w więzieniu. Cierpi za cały naród polski. Wierzy w to, że jest niezwyciężony i bluźni na Boga…

„Ci, którzy bliżej cmentarza mieszkali,

Wiedzą, iż upiór ten co rok się budzi,

Na dzień zaduszny mogiłę odwali

I dąży pomiędzy ludzi.*”

Adam Mickiewicz w „Dziadach” ukazuje współistnienie świata umarłych i żywych. Dusze przybywają z zaświatów, aby podzielić się z ludźmi swoim doświadczeniem.  Jednym z bohaterów jest duch kochanka. Także Gustaw cierpi w związku z niespełnioną miłością, gdyż jego ukochana poślubiła innego mężczyznę. W okresie powstawania II i IV części dziadów wieszcz również przeżył zawód miłosny. Jego wybranka Maryla Wereszczakówna wyszła za maż za hrabiego Wawrzyńca Puttkamera, co dla Mickiewicza było ogromnym ciosem i rozczarowaniem. W czasach współczesnych Mickiewiczowi, czyli w pierwszych dziesięcioleciach XIX wieku na Litwie obchodzono nadal gusła związane z dziadami, stąd inspiracja poety tym obrządkiem, na którym oparł całą historię stworzonego przez siebie dramatu romantycznego.

W „Dziadach” są ukazane dwie wybijające się postawy – romantyzm (nieszczęśliwa miłość) oraz mesjanizm (Polska jako ukrzyżowany Chrystus cierpiąca za całą Europę). Romantyzm widać  w części  IV, reprezentantem jest Gustaw, natomiast mesjanizm został ukazany w części III poprzez postawę Konrada. Pamiętać jednak należy, że Gustaw i Konrad to ta sama osoba.

Najbardziej podobała mi się część II i część IV. Część III o mesjanizmie i rozważania Konrada na temat Polski oraz narodu były dla mnie dużą przeprawą. Myślałam, że gdy sięgnę ponownie po „Dziady” po wielu latach, to się to zmieni, ale niestety nadal mi ta część sprawiała trudność. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że jest ona bardzo istotna, ale nie przepadam za patriotycznymi tekstami, dlatego nadal męczyłam się czytając o mesjanizmie i walce o dobro narodu. Niemniej powrót do tej lektury pozwolił mi spojrzeć na „Dziady” nowym, świeżym i znacznie dojrzalszym spojrzeniem.

* Mickiewicz A., Dziady, Wydawnictwo GREG, Kraków, str. 5.

Moja ocena: 7/10