Dzieci Gwiazd i Lustra Lodu — Katarzyna Izbicka

Fantastyka swojego czasu była moim ulubionym gatunkiem literackim. Lubię od czasu do czasu do niej wracać, by zagłębić się w wymyślone krainy pełne magii, czarodziejskich mocy, smoków oraz zjawisk paranormalnych. Uważam, że to gatunek dający pisarzowi największe możliwości, ale także wymagający największej precyzji, fantazji oraz kreatywności, tam bowiem twórca może zbudować niemal wszystko od postaw. Może oprzeć fabułę na znanym już świecie, dodając poszczególne elementy albo wymyślić coś zupełnie nowego, czego jeszcze świat nie widział i o czym nie czytał.

Lindsay to przeciętna, niewyróżniająca się niczym szczególnym licealistka. To typ samotniczki, która unika plotek na szkolnych korytarzach, przez co nie jest zbyt popularna wśród rówieśników. Jest miłośniczką kawy i często spędza czas w pobliskiej kafejce. Jej największą pasją jest zaś taniec, w którym jest naprawdę dobra. Interesuje się też historią, choć dziedzina ta ma spore luki. Dziewczyna wie, że dawno temu była Wielka Wojna, ale nikt nie chce mówić o tym, co było przed nią. To zakazane. Spokojne życie Lindsay zakłóca nowy chłopak, który dołącza do jej klasy w środku roku szkolnego. Od momentu jego pojawienia się zaczynają się dziać naprawdę dziwne rzeczy…

„Dzieci Gwiazd i Lustra Lodu” Katarzyny Izbickiej to typowe fantasy dla młodzieży. Znajdziemy tam historie miłosne, drobne niesnaski między rówieśniczkami, szkolne problemy oraz przyjaźnie, ale także smoki, elfy i inne magiczne stworzenia.

Lindsay to zarówno główna bohaterka, jak i narratorka powieści. Niestety wyraźnie widać, że Katarzyna Izbicka z pierwszoosobową narracją sobie nie radzi. Opis dziewczyny przedstawia na zasadzie: „wiedziałam, co zobaczę w lustrze” (s.13). Lindsay musiałaby być niewidoma, żeby tego nie wiedziała… Ponadto swojego ukochanego kuzyna, czy kolegę nazywa chłopakiem — Chłopak się uśmiechnął, chłopak powiedział to, czy tamto. Tak można by było go nazwać w trzecioosobowej narracji, ale nie w tym przypadku, bo brzmi to po prostu sztucznie. Autorka też nazbyt wyraźnie zaznacza myśli narratorki, nie tylko podkreślając je kursywą, ale za każdym razem dopisując słowo „pomyślałam”.

Kolejną wadą jest słabe przejście ze świata realnego do świata fantasy. Wszystko wydaje się takie oczywiste. Mamy normalną nastolatkę, chodzącą do normalnego liceum, mającą normalną mamę i normalne problemy miłosne, a tu nagle kuzyn mówi jej, że ma jakieś wizje. Co robi dziewczyna? Sprawdza hasła związane z wizjami w Google. Później kuzynowi zmienia się kolor oczu na… fioletowy. I jak na to reaguje główna bohaterka? Zdziwieniem. Następnie w lesie spotyka smoka. I co? Jest wystraszona i opowiada o wszystkim przyjaciółce, ale nie neguje istnienia smoka. Jakiś nowo poznany chłopak mówi jej, że spadła z gwiazdy i ma teraz walczyć, więc idzie (a raczej leci na smoku) walczyć. Ta historia byłby doskonała, gdyby wcześniej do świata realnego dobudować, choć kawałek świata magicznego. Sama tajemniczą Wielką Wojną Katarzynie Izbickiej nie udało się ograć płynnego połączenia realizmu z magią.

Bardzo irytowało mnie także to, że tam wszyscy falowali brwiami. Autorka szczególnie upodobała sobie ten zwrot i znalazł się on w książce kilkanaście razy (jak nie więcej). Ludzie falowali brwiami ze zdziwienia, rozbawienia oraz w różnych innych sytuacjach.

Mimo wielu wad książka ma też swoje zalety. Katarzynie Izbickiej doskonale wyszła budowa postaci i ich autentyzmu. Trzeba zaznaczyć, że autorka jest osobą bardzo młodą, tegoroczną maturzystką, a jej bohaterowie są w podobnym wieku, przez co problemy licealistów, ich emocje i rozterki są Izbickiej dobrze znane. I to widać. Kochliwość, buntowniczość, relacje z rówieśnikami, porywczość i inne przymioty osiemnastolatków są świetnie zarysowane.

Mimo że smoki, elfy, magiczne moce i bitwy z przedstawicielami zła w literaturze fantasy są bardzo oklepanym motywem, to tutaj widać jakiś pomysł na fabułę i własny styl autorki. Gdyby nie zabrakło łagodniejszego albo bardziej uzasadnionego przejścia między światami i gdyby narracja była trzecioosobowa, to byłaby to naprawdę ciekawa książka. Z chęcią przeczytam drugi tom, żeby poznać dalsze przygody Lindsay i sprawdzić, jak tym razem autorka poradzi sobie z tą historią.

Moja ocena: 5/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję autorce Katarzynie Izbickiej