Dziewczyny – Emma Cline
Charles Manson to jeden z najbardziej rozpoznawalnych amerykańskich morderców. Był wielokrotnie karany, założył zapatrzoną w niego sektę, był muzykiem, który twierdził, że jego zbrodnie były inspirowane utworami Beatlesów. Został skazany na karę śmierci. Nocą z 8 na 9 sierpnia 1969 za namową Mansona kilkoro członków Rodziny – Charles „Tex” Watson, Patricia Krenwinkel, Susan Atkins i Linda Kasabian – dokonało bardzo głośnej zbrodni. W willi wynajętej przez Polańskich w Beverly Hills zamordowano żonę reżysera – Sharon Tate – będącą w ósmym miesiącu ciąży, oraz jej czterech gości przebywających w domu. Powieść „Dziewczyny” Emmy Cline jest inspirowana tymi bestialskimi wydarzeniami.
Evie Boyd to przeciętna nastolatka, do której życia wkradła się nuda. Po rozwodzie rodziców i przeprowadzce jej najlepszej przyjaciółki szuka jakiegoś sposobu na zabicie czasu. Nastolatka przez przypadek spotyka Suzanne, która jest uosobieniem jej dziewczęcych marzeń o poczuciu wolności i niezależności. Czternastolatka trafia na rancho, którym rządzi charyzmatyczny Russell. Dziewczyny, które z nim żyją i sypiają ślepo wykonują jego polecenia. Nikt jakoś nie zauważa, że na rancho panuje bałagan, że sypianie z tym samym mężczyzną jest niemoralne, że kradzieże mogą prowadzić wprost do więzienia, a życie młodych dziewcząt może zostać w ciągu jednej chwili zrujnowane. Czy Evie wycofa się zanim będzie za późno i dojdzie do tragedii?
„To pytanie, które Donna zadała mi w autobusie… Mimochodem, jakby po namyśle. – Ktoś kiedyś mówił ci o Russelu? – Wydawało mi się bez sensu. Nie rozumiałam, że próbuje oszacować, jak wiele pogłosek słyszałam: o orgiach, o szalonych tripach na kwasie i nastoletnich uciekinierkach zmuszanych do służenia starszym mężczyznom. O psach składanych w ofierze na oświetlonych księżycem plażach, koźlich łbach gnijących w piasku. Gdybym miała przyjaciół poza Connie, niewykluczone, że na imprezach dotarłyby do mnie plotki o Russelu wymieniane przyciszonym głosem w kuchni. Może bym wiedziała, że powinnam uważać”*.
Emmy Cline w książce „Dziewczyny” jedynie inspiruje się wydarzeniami powiązanymi z mordercą i przywódcą sekty Charlesem Mansononem. Fabuła jest zbudowana wokół jego postaci, ale to nie on gra w powieści pierwsze skrzypce. Prawdziwymi bohaterkami są tytułowe dziewczyny. Nastolatki, których psychika jeszcze nie jest w pełni ukształtowana, które nie mają jasno określonych celów, które tak łatwo zmanipulować okazując odrobinę uwagi i zainteresowania. Wystarczyło im pokazać, że są ważne, wartościowe i potrzebne. To przerażające, gdy zdajemy sobie sprawę z tego, że wśród tych dziewcząt znajdowały się przeciętne nastolatki, żadne patologiczne morderczynie, tylko zwykłe uczennice mające zwykłe, dziecinne jeszcze, problemy. I to na nich autorka skupia swoją uwagę.
Główną bohaterkę Evie poznajemy jako dojrzałą już kobietę, która opowiada wydarzenia sprzed lat z perspektywy czasu. Jako trzydziestoparolatka może realnie odnieść się do ówczesnych emocji i zachowania i, mimo że nie wszystko potrafi sobie jasno wytłumaczyć, ma zimny ogląd na minione lata.
Autorka doskonale operuje językiem i bardzo wyraziście opisuje całe tło, tak, że czytelnik niemal może poczuć skwar upalnego, kalifornijskiego lata, zapach spoconych ciał nastolatek oraz kurz wdzierający się do nozdrzy. Bohaterowie są przedstawieni bardzo barwnie, niejednoznacznie przez co odbiorca ma wybór w jaki sposób ich odebrać. Powieść czytałam jednym tchem, przez cały czas chciałam się dowiedzieć co się za moment wydarzy, jak potoczy się sytuacja, co zrobi główna bohaterka i jak zakończy się ta historia. Polecam wszystkim miłośnikom mocnych wrażeń.
*Cline E., Dziewczyny, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 20016, str. 108-109
Moja ocena 10/10
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Sonia Draga