Zegar Światowy – 1440 historie jednej minuty
Czasami przechodząc ulicą zdarza mi się patrzeć na świecące w oddali okna wieżowców i zastanawiać się co w danej chwili robią mieszkańcy domów, na które patrzę. Czy są to dzieci bawiące się na podłodze klockami, czy małżonkowie, którzy właśnie kłócą się o to kto ma iść na spacer z psem, a może starsza pani oglądająca album ze zdjęciami i wspominająca dawnego kochanka? A gdyby zatrzymać czas i uchwycić tę samą chwilę w życiu wielu ludzi i zawrzeć ją w jednej książce?
Nick Montfort w „Zegarze Światowym” podjął się próby opisania jednej minuty życia wielu osób. A właściwie zrobił to za niego program komputerowy. To 1440 mikrohistorie wygenerowane w Phytonie na bazie kodu, przy użyciu zewnętrznej aplikacji ze strefami czasowymi. Jak to wygląda? Najpierw podane jest miasto oraz czas (co do minuty), następnie miejsce akcji (chata, dom, willa), później opis osoby i jej imię, a także informacja co ta postać czyta (napis na pudełku po płatkach śniadaniowych, manuskrypt, czy wycięty z gazety przepis), a na końcu wymieniona jest czynność, którą dany bohater wykonuje np. gryzie paznokieć, upada, siada prosto, kiwa głową z rozwagą… I tak 1440 razy w różnych kombinacjach. Autor za pomocą sekwencji wpisanych w program silnie nawiązuje do czytania. Tę czynność wykonuje każdy z jego bohaterów. Żaden z nich jednak nie ma w ręku książki – są to błahe instrukcje, umowy, listy, wymyślone przez producentów żywności słowa i przepisy z gazety. Nikt nie sięga jednak po poezję czy prozę. Po zapoznaniu się z pierwszymi kilkudziesięcioma wwiercającymi się w umysł opisami jednej minuty po głowie kołatał mi się niezbyt zabawny, stary dowcip:
Policjant zapisał się do biblioteki. Pierwszą książką, jaką wypożyczył była książka telefoniczna. Gdy ją oddawał, bibliotekarka zapytała:
– I jak, spodobała się panu?
– Cóż… Akcja może niezbyt szybka, ale ilu bohaterów!
I tak też jest z książką Montforta – nie ma w niej nic interesującego. Nawet ciężko ten utwór nazwać książką, bo przecież tekst wygenerował program komputerowy. Podczas lektury miałam nadzieję, że w treści coś się zmieni oprócz losowej układanki słów, że nagle zaskoczy mnie czymś wyjątkowym, że ukaże swój głębszy sens. Myślałam, że losy bohaterów się połączą, albo owa symboliczna minuta na zawsze odmieni ich życie. Niestety zawiodłam się. Całość została wypluta przez Phytona i w tekście nie ma ani krzty życia.
Gdyby nie obszerne wyjaśnienie tłumacza Piotra Mareckiego, który podjął się wygenerowania Polskiej wersji w Phytonie nie wiedziałabym nawet co autor miał na myśli podając czytelnikowi to osobliwe dzieło. Otóż pan Montfort wzorował się na naszym polskim Stanisławie Lemie i jego recenzji nieistniejącej książki Jedna Minuta, którą sam wymyślił. „Lem rozpoczyna recenzję od słów: <<Książka ta przedstawia to, co wszyscy ludzie naraz robią w ciągu jednej minuty. Tak powiada wstęp, zadziwiające, że nikt nie wpadł na ten pomysł wcześniej>>. Następnie prorokuje, że jest to najbardziej idealna książka na moment, w którym zadziała tzw. prawo Lema, które polega na tym, że nikt nic nie czyta, a jeśli nawet czyta, to nie rozumie, a jeśli rozumie, to natychmiast zapomina. Dzieje się tak m.in. ze względu na powszechny brak czasu czy nadmiar książek na rynku. Powszechna jest zatem obawa przed publikowaniem książek. Lecz w związku z tym, że tomu o jednej minucie nie trzeba przecież przeczytać w całości, pisarz stawia tezę, że ten rodzaj książki może się obronić na rynku nawet przy obowiązującym prawie Lema”*. Stanisław Lem był wielkim wizjonerem, na szczęście czasy, kiedy nastanie jego przepowiednia jeszcze nie nadeszły. Nadal są na świecie czytelnicy, którzy oddają się lekturze z przyjemnością i nie muszą obawiać się, że wygenerowany przez program komputerowy tekst będzie jedyną pożywką dla ich nadal chłonących ambitne treści umysłów.
*Montfort M., Zegar Światowy, Korporacja Ha!art, Kraków 2014, str. 247.
Moja ocena 2/10
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Korporacji Ha!art