Futu.re – Dmitry Glukhovsky
Pisarze oraz twórcy filmów z gatunku SF dwoją się i troją się, aby przedstawić czytelnikom oryginalne wizje przyszłości. Wiele z tych śmiałych prognoz i projektów, powstałych wiele lat temu stała się dzisiaj rzeczywistością, ale są też takie, które mam nadzieję, że nigdy się nie spełnią. Jedną z takich okropnych wizji postępu cywilizacyjnego, zmierzającego w złą stronę jest świat przedstawiony przez rosyjskiego pisarza Dmitry Glukhovsky’ego w powieści „Futu.re”.
Europa 25 wieku jest przeludniona. Nie ma już zabytków, pól, lasów, ani urokliwych zakątków – nie ma wolnej przestrzeni. Wszędzie pną się tysiącpiętrowe wieżowce tętniące życiem. Od trzystu lat, dzięki prostemu zastrzykowi ludzie stali się nieśmiertelni. Liczba miejsc na starym kontynencie jest wyliczona co do jednego. Każdy, kto chce począć nowe życie, musi poświęcić swoje. Gdy rodzice zgłoszą ciążę, jednemu z nich jest wstrzykiwane antidotum na nieśmiertelność, po czym mniej więcej w ciągu dziesięciu lat się starzeje i umiera, ale ma możliwość spędzenie tego czasu ze swoim dzieckiem. Gdy oboje rodzice chcą zachować swą nieśmiertelność, matka może poddać się także powszechnie dostępnej państwowej aborcji. Do oszustów nieprzestrzegających prawa wkracza oddział Nieśmiertelnych, który skazuje jednego rodziców na śmierć, a dziecko zabiera do internatu, który będzie je szkolił na podobnych im, nieczułych wojskowych, odbierających ludziom i życie, i potomstwo. Skazany rodzic będzie miał prawo tylko do jednego telefonu w ciągu dziesięciu lat swojego życia, zaledwie do jednego kontaktu z synem lub córką przed własną śmiercią. Do oddziału Nieśmiertelnych należy Jan Nachtigall – jego matka nie zgłosiła ciąży, przeżył piekło w internecie przygotowawczym i teraz wyłapuje jej podobnych przestępców.
„W nowym świecie ludzie nie wstydzą się swojej natury, są gotowi się eksponować, intymność stała się publiczna. Nie mają czego kryć ani przed kim. Po wprowadzeniu ustawy o wyborze rodzina straciła sens. Jest jak ząb, w którym dentysta uśmiercił nerw: po pewnym czasie sama zmurszała i się rozpadła”*.
Dmitry Glukhovsky ukazuje przerażającą wizję przyszłości. Korzysta ze starych schematów wykorzystywanych, m.in. w „Nowym Wspaniałym Świecie”, czyli odejścia od Boga oraz rodziny kosztem statusu społecznego, młodości i piękna. Inspiracja jest tu wyraźna i widoczna na pierwszy rzut oka. Motyw nieśmiertelności również wielokrotnie pojawia się w książkach oraz filmach. Jednak fabuła Futu.re ma w sobie coś takiego, co przyciąga czytelnika i przykuwa jego uwagę, mimo odnajdowania utartych już ścieżek.
Autor stworzył głównego bohatera, który jest wciągnięty w machinę świata przyszłości. Jest on bezwzględny oraz brutalny, ale pomimo wpojonych od dziecka restrykcyjnych i okrutnych reguł jest w stanie przejść przemianę. Jan nie jest bowiem postacią jednowymiarową. Odebrany matce chłopak w internacie przechodzi skuteczne pranie mózgu, ale gdzieś tam na dnie jego duszy tli się w nim jeszcze człowieczeństwo, które może wypłynąć na wierzch w najmniej oczekiwanym dla zwierzchników momencie.
Akcji w książce jest sporo, choć czasami zdarzały się dłużyzny, niestety również w zakończeniu, które nie powala na kolana, ale jest akceptowalne. Aktualne wydarzenia autor przeplata ze wspomnieniami oraz snami o internacie, co objaśnia pewne decyzje, a także zachowanie głównego bohatera i dostarcza dreszczyku emocji czytelnikowi.
Muszę przyznać, że książka jest ładnie wydana i wzbogacona kolorowymi ilustracjami na kredowym papierze, co podnosi jej wartość, ale zawiera kilka literówek, które rzuciły mi się w oczy.
Futu.re nie jest powieścią odkrywczą ani wybitną, ale Dmitry Glukhovsky potrafi przyciągnąć do siebie czytelnika, jak magnes i nie wypuścić ze swoich sideł aż do ostatniej strony. Wprawdzie ten koncept jest już znany, jednak fabuła ma w sobie coś intrygującego, co nie pozwala się od niej oderwać. Polecam!
* Glukhovsky D., Futu.re, Insignis, Kraków 2015, s. 32.
Moja ocena: 7/10
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Insignis.