Ganbare! Warsztaty umierania – Katarzyna Boni

11 marca 2011 roku u wybrzeża Pacyfiku, w regionie Tōhoku, Japonię nawiedziło trzęsienie ziemi o magnitudzie 9, którego wynikiem była potężna fala tsunami. Pochłonęła wiele ofiar. Trzęsienie ziemi było tak potężne, że przesunęło oś ziemi o dziesięć centymetrów. Dziesięciometrowe fale (a w niektórych miejscach dochodziły do trzydziestu metrów) uderzyły we wschodnie wybrzeże Japonii. W całym kraju na skutek wstrząsów doszło do automatycznego wyłączenia co najmniej czterech spośród 54 wszystkich japońskich reaktorów jądrowych z 22 elektrowni atomowych. W elektrowni atomowej Fukushima I doszło do serii wypadków jądrowych, które doprowadziły do ogłoszenia alarmu atomowego oraz ewakuacji ludności z rejonu obiektu. To była najdroższa katastrofa naturalna w historii. Jej skutki na skażonych terenach są odczuwalne do dziś. 

Mężczyzna nauczył się nurkowania, żeby odnajdować ślady osób pochłoniętych przez tsunami. Sam stracił córkę. Kobieta gromadzi zbiór pamiątek po ofiarach. Zbiera ich zapiski i pamiętniki. Mnich prowadzi warsztaty, w których można wylać swoje żale po katastrofie. Żalu jest wiele. Społeczność gnieździ się w tymczasowych barakach. Mieli tam mieszkać dwa lata, a mieszkają do dziś – nadal nie mają domów. Rząd wydał rozporządzenie, w którym instruuje jak usuwać skażenie po awarii elektrowni atomowej. Trzeba myć wszystko wodą pod ciśnieniem i zasypywać ziemią. Japończycy uczą się na warsztatach umierania, jak uporać się ze śmiercią bliskich. Rany w ich sercach są nadal głębokie.

„Dopiero czwarte tsunami pomogło mu zrozumieć, o co tak naprawdę chodziło prababci i ojcu, kiedy mówili tsunami tendenko. Kiedy przychodzi tsunami jedyną zasadą jest ucieczka. Ratujesz siebie bez oglądania się na innych. Więc uciekł. Jego rodzice za nim. Matka stała w wodzie po kolana. Ojca porwała fala. Przeżył, bo złapał się słupa. Nie wie ile czasu taj wisiał. Może trzydzieści minut. A może godzinę”*.

Reporterka Katarzyna Boni w książce „Ganbare! Warsztaty umierania” jeździ po japońskich miastach i wsiach, aby odszukać osoby, które przeżyły tsunami i wiodą życie po utracie bliskich, własnych domostw oraz przeszłości. Spotyka się z ciekawymi postaciami, które próbują uporać się z traumą po katastrofie. Rozmawia z mężczyzną, który jako jedyny pozostał na skażonym terenie, aby zajmować się pozostawionymi zwierzętami, słucha o przeżyciach Japończyków, którzy musieli identyfikować napuchnięte od wody ciała swoich dzieci, wchodzi do tymczasowych baraków, w których nie da się wytrzymać, ani jak jest gorąco, ani jak jest zimno, spotyka się z panią psycholog, która opowiada o etapach żałoby, a także bierze udział w spotkaniach z mnichem oraz w warsztatach umierania.

Boni bardzo wymownie przedstawia losy Japończyków po przejściu fali tsunami w 2011 roku. Osobiście odwiedza dotknięte katastrofą miejsca i przeprowadza wywiady z mieszkańcami zrujnowanego wschodniego wybrzeża wyspy. Reporterka buduje szczegółowy obraz, opisując jak to wyglądało w chwili nadejścia nieszczęścia, a jaki jest stan obecnie. Pokazuje, że, mimo iż rząd japoński był przygotowany na tego typu katastrofę, bowiem trzęsienia ziemi i tsunami nie są w Japonii niczym nadzwyczajnym, to nic nie mogło uchronić od takiej liczby ofiar. Japończycy mają system wczesnego ostrzegania przed trzęsieniami ziemi oraz przed falami tsunami, mają wały ochronne oraz wyznaczone miejsca ewakuacyjne, ale w tym przypadku zabezpieczenia zawiodły. To doskonale pokazuje, że człowiek, mimo doskonałego przygotowania nigdy nie wygra z siłami natury.

Książka została nominowana do Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego za Reportaż Literacki 2016 i jest jedną z lepszych, jakie miałam przyjemność czytać w tym roku. Polecam!

* Boni K., Ganbare! Warsztaty umierania, Agora, Warszawa 2017 r.,  str. 49.

Moja ocena: 10/10