Historia kotów – Madeline Swan
„Gdyby tak człowieka skrzyżować z kotem, człowiekowi wyszłoby to na dobre, ale kotu by z pewnością zaszkodziło”. – Mark Twain
Ludzie dzielą się na kociarzy i psiarzy. Wprawdzie zdarzają się przypadki „mieszańców” w zwierzęcych upodobaniach, ale od każdej reguły są wyjątki. Fani psów są przyzwyczajeni do tego, że dla swego pupila są całym światem, nie bez powodu powstały powiedzenia: „wierny jak pies”, czy „pies to najlepszy przyjaciel człowieka”. A koty… no cóż, wprawdzie potrafią okazać przywiązanie do właściciela na swój wyrafinowany sposób, np. rzucając pod nogi mysz (nie ważne czy prawdziwą, czy sztuczną), ale chodzą własnymi ścieżkami. Czasami się zastanawiam czy to człowiek jest panem kota, czy kot panem człowieka. Madeline Swan, która napisała książkę pt. „Historia kotów” już we wstępie ostrzega: „Według kociego rozumowania obowiązkiem kota jest łaskawie brać to, co daje człowiek, a obowiązkiem tego drugiego – sumiennie składać ofiary przed kotem”*. I coś w tym rzeczywiście jest.
Obecnie koty są bardzo popularne, niemal tak samo jak psy, ale nie zawsze tak było. Zwierzęta te z uwagi na swoją przewrotną i zaczepną naturę były w średniowieczu tępione na masową skalę jako nieodłączni towarzysze czarownic. Starsza kobieta, która żyła samotnie i posiadała kota była narażona na podejrzenie, że para się czarami i groziło jej spalenie na stosie. Los kotów odwrócił się, gdy zwierzęta te zaczęto wykorzystywać do odławiania szczurów i myszy rozprzestrzeniających zarazę. Jednak historia życia kota z człowiekiem nie zaczyna się od tak brutalnej przeszłości. W starożytnym Egipcie czczono je i uważano za bóstwa, a mumie z milusińskich kocich bóstw wykorzystywano w ówczesnej medycynie i sprzedawano na bazarach w ogromnych ilościach.
Kupując książkę Madeline Swan nastawiałam się na historię kotów pełną zabawnych ciekawostek, doprawionych interesującym komentarzem. Niestety zawiodłam się. Dużo wcześniej słyszałam o tej pozycji, że jest niezwykle bogata i gruntownie przedstawia historię tych popularnych domowych pupili. Rzeczywiście informacji jest niezwykle dużo i są one poukładane w przejrzyste rozdziały, ale nagromadzenie ich, w postaci suchych faktów (nawet jeśli były niezwykle interesujące, to były suche) sprawiło, że czytając tę książkę czułam się przytłoczona.
W „Historii Kotów” rozdziały są podzielone na kategorie, znajdziemy tam koty w mitologii, w starożytnym Egipcie, w średniowieczu, koty jako słudzy szatana, koty Szekspira, koty w literaturze gregoriańskiej, w epoce romantyzmu, w epoce wiktoriańskiej oraz współczesne koty pracujące. To całkiem sporo. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie kilka faktów psujących cały efekt i szum marketingowy wokół tej książki. Autorka skupia się tylko na rodzimej Wielkiej Brytanii. Wprawdzie Swan opisuje też takie postaci historyczne jak Robespierre czy Napoleon, a nawet fikcyjne jak Garfield czy kot Felix, ale głównie przedstawia mnóstwo mało znanych przeciętnemu Polakowi artystów, malarzy, pisarzy i poetów, co sprawiało, że nawet jeśli jakieś zdarzenie z udziałem kota było interesujące, to nie miałam pojęcia o czyjego kota chodzi.
Madeline Swan nie pokusiła się o zgłębienie tematu i dane zdarzenie, zwyczaje pupila czy anegdotkę opisuje bardzo ogólnikowo w postaci jednego małego akapitu, a czasami nawet jedynie zdania. Kosztem naprawdę kilku zbędnych opisów, mogłaby rozwinąć bardziej dany wątek, tak, aby czytelnik chociaż wiedział o kim mowa, bo o ile Swan może zakładać, że danego pisarza epoki romantyzmu każdy powinien znać, o tyle nie powinna tego robić w przypadku jakiejś kobiety oskarżonej o czary. Oto przykład totalnie niepotrzebnej i nic nie wnoszącej do książki informacji: „Średniowieczni artyści, tak jak heroldzi, zazwyczaj woleli posługiwać się wizerunkami psów niż kotów. Na ówczesnych herbach ukazany jest niemal każdy rodzaj psa, natomiast koty musiały w charakterystyczny dla siebie sposób trzymać się na uboczu. Niemniej jednak Pinturicchio (ok. 1454-1513) namalował klasycznego pręgowanego kota na obrazie Powrót Odyseusza. Na jednym z obrazów Jacopa Tintoretta (1518-1594) smagły kot patrzy w dal nieobecnym wzrokiem. Kot jest jednak namalowany tak ciemnymi kolorami i tak bardzo nie zwraca na siebie uwagi, że można go dostrzec dopiero wtedy, gdy przyglądamy się malowidłu bardzo uważnie”**. Czego dowiadujemy się z tego tekstu? Że dwóch nieznanych połowie ludzkości artystów namalowało kota – jeden pręgowanego, a drugiego prawie nie widać… Ciekawostka historyczna pierwszej klasy. Bardzo brakowało mi w tej książce komentarzy, własnych wniosków autorki, czy choćby jakichś krótkich przemyśleń dotyczących przedstawianych faktów. Czytając tę pozycję czułam jakby strzelano do mnie informacjami z karabinu maszynowego, ale trafiały one obok. Brakowało mi jakiegoś punktu, który pomógłby mi te fakty usystematyzować.
Jeszcze napiszę parę słów o polskim wydaniu. Okładka wyluzowanego kota w lenonkach nijak ma się do treści, która jest wewnątrz. O współczesnych kotach i roli jaką obecnie odgrywają w życiu człowieka znajdziemy niewiele. Książka zawiera dużo ilustracji kotów – przedstawiają one rzeźby, obrazy, posążki i zdjęcia kotów. Za „Historię Kotów” zapłaciłam 39,90 zł, zazwyczaj nie kupuję tak drogich książek (czekam na promocję), ale tym razem akcja marketingowa w różnych mediach, gazetkach i na blogach sprawiła, że skusiłam się na ten „łup” i wydałam większą kwotę. Książka liczy 277 stron, a ¼ z niej to… łapki. W miejscach, gdzie kończy się tekst, a na następnej stronie pojawia się ilustracja wydawca powklejał rysunki śladów kocich łapek. Jest ich naprawdę sporo. Czuję się nieco oszukana, bo myślałam, że do poczytania będzie nieco więcej (i jakościowo i ilościowo) za tę dość wygórowaną, jak na portfel polskiego czytelnika, cenę.
* Swan M., Historia Kotów, Znak Horyzont, Kraków 2015, str. 16.
** Tamże, str. 87
Moja ocena 3/10
Książkę przeczytałam w ramach wyzwania: KSIĄŻKI Z MOJEJ PÓŁKI