Historia nowego nazwiska – Elena Ferrante
„Genialną przyjaciółkę” Eleny Ferrante czytałam ponad rok temu, wtedy, mimo że miałam dobre wrażenia z lektury, jakoś szczególnie mnie nie porwała. Niedawno obejrzałam spektakl teatralny o tym samym tytule na podstawie tetralogii Ferrante, co zainspirowało mnie do powrócenia do tej tetralogii. Tym razem magia zadziałała z pełną siłą. „Historia nowego nazwiska” to druga część przygód Eleny Greco oraz jej genialnej przyjaciółki Lili Cerullo.
Elena i Lila przyjaźnią się od dziecka, choć ich relacja jest skomplikowana. Rywalizowały od zawsze, obie dobrze się uczyły, ale to Lila we wszystkim przodowała. Ich drogi się rozeszły. Lena kontynuowała edukację, osiągając świetne wyniki, a Lila zajęła się naprawą obuwia w zakładzie szewskim ojca. Gdy Lila w wieku siedemnastu lat wyszła za mąż, Lena sądziła, że nie będzie potrzebna już swojej przyjaciółce. Bardzo się myliła. Prawdziwe dorosłe problemy dopiero się zaczęły. Pieniądze, piękny dom i podniesienie statusu materialnego nie były w stanie wynagrodzić jej tego, czego doznała po ślubie.
„W tej nierówności było coś złego, i ja o tym wiedziałam. To coś działało w duszy, wykraczało poza pieniądze. Nie wystarczy dochód z dwóch wędliniarni ani nawet z fabryki obuwia czy ze sklepu obuwniczego, aby zamaskować nasze pochodzenie. I Lili to się nie uda, choćby nawet brała ze skarbca jeszcze więcej pieniędzy, choćby wzięła miliony, trzydzieści, nawet pięćdziesiąt milionów. Zrozumiałam to, i wreszcie było coś, co wiedziałam lepiej od niej, nauczyłam się tego nie na tych ulicach, lecz pod szkołą, patrząc na dziewczynę, która przyszła po Nina. Ona była od nas lepsza, tak po prostu, mimowolnie. I to było nie do zniesienia”*.
Nagrzane słońcem ulice, mówiący gwarem sprzedawcy, wulgarne podrywy, bójki, pierwsze miłości, pierwsze doświadczenia seksualne, pierwsze sukcesy i pierwsze klęski – tak Elena Ferrante opisuje Neapol lat 50. i 60. XX wieku widziany oczami swojej bohaterki Leny. Czytając „Historię nowego nazwiska” dosłownie czuć ten niespokojny i upalny klimat w powietrzu.
Jeśli kojarzycie włoskie, brazylijskie lub argentyńskie telenowele to z pewnością zauważyliście mnogość bohaterów, ich powiązań ze sobą oraz niezwykle silną emocjonalność. Podobny zabieg można zaobserwować w książkach Ferrantre, ale nie ma tam kiczu, fałszu, ani tasiemcowych romansów. Każdy z bohaterów, nawet ten najbardziej poboczny jest dopracowany, ma wyrazisty charakter i coś, co go wyróżnia od pozostałych. Co ciekawe, historia przyjaźni Lili i Eleny rozgrywa się na tle wydarzeń historycznych we Włoszech. Czytelnik dowiaduje się o przemianach zachodzących w Italii. Wśród bohaterów bowiem mamy: faszystę, komunistę, zwykłych gangsterów i kamorystów, czy dziennikarza. Ta plejada osobowości o różnorakich poglądach, sprawia, że powieść nie jest zwykłą historią przyjaźni, ale także oddaje ówczesne nastroje oraz przekonania.
Magia Eleny Ferrante zadziałała u mnie silniej, gdy zdałam sobie sprawę, że autorka wyśmienicie dostosowuje problemy oraz sposób wyrażania się bohaterów do ich wieku. Gdy pisze o latach wczesnoszkolnych przyjaciółek, opowiada o strachach z piwnicy, o utracie lalek, czy o problemach w podstawówce. Gdy dziewczęta wchodzą w etap dojrzewania, zmienia się ich język oraz postrzeganie pewnych spraw, które jest nieco poważniejsze niż przedtem, ale nadal niedoskonałe i niedojrzałe. A Gdy Lena z Lilą stają się młodymi kobietami ich potrzeby oraz życiowe dylematy są zupełnie inne.
Język i styl, w którym pisze Ferrante jest piękny, wysmakowany, naszpikowany emocjami postaci i wspaniale oddający klimat życia w Neapolu w tamtych latach. Mimo że nigdy nie zwiedzałam tego miasta, czułam się jakbym była z bohaterami w ich biednych dzielnicach.
* Ferrante E., Historia nowego nazwiska, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2015, s. 151.
Moja ocena: 10/10