Historia światła – Jan Němec
František Drtikol urodził się w 1833 roku w Przybramiu – niewielkiej czeskiej miejscowości. Od dziecka bardzo lubił rysować, ale nauka nie szła mu za dobrze. Jego ojciec, wiedząc, że syn nie trafi na żadną prestiżową uczelnię, postanowił wziąć los Františka w swoje ręce i nakłonił go do pracy asystenta w zakładzie fotograficznym. Chłopiec nie lubił swojej pracy, która nie pozwalała mu się rozwijać twórczo, ale przypadkiem trafił na ogłoszenie szkoły fotograficznej w Monachium, złożył tam swoje prace, zdał egzaminy i niemal cudem się tam dostał, nie znając za dobrze języka niemieckiego, ani nie wykazując się niczym wybitnym. To dzięki determinacji, szczęściu, artystycznemu zmysłowi oraz niekonwencjonalnemu podejściu František Drtikol stał się znanym, wybitnym fotografem.
Jan Němec w „Historii światła” opisuje życie Františtka Drtikola od dzieciństwa, gdzie w jego rodzinnej miejscowości miała miejsce katastrofa w kopalni srebra i zakończyła beztroskie życie przyszłego fotografa, po jego starość. Ukazana jest ścieżka artysty, który słynie z interesujących, kobiecych aktów. Mężczyzna nigdy nie miał jednak szczęścia do kobiet. Wszystkie, które kochał prędzej czy później od niego odchodziły. Autor przyznaje w posłowiu, że część historii jest tylko literacką fikcją, niemniej jednak jest to historia niezwykle fascynująca.
„Człowiek poskromił promień świetlny i zamknął go w klatce, tylko jak to zazwyczaj bywa, zaczął go od tej chwili postrzegać inaczej. Rodząca nauka wydarła światło religii, którą od tego czasu określa się mianem ciemnoty, i uczyniła z niego światło rozumu. Światło kiedyś, jako ta najbardziej eteryczna substancja, w sposób naturalny łączyło się z wyobrażeniem jestestwa i boskości, tego, co wszechobecne i wszechogarniające, jednak od pewnego czasu promień światła przypomina raczej ostry skalpel, przecinający tkankę”*.
„Historia światła” to książka, którą bardzo długo czytałam, bo prawie cztery tygodnie. Wcale nie chodzi o to, że mnie nudziła, albo nie była wciągająca. O nie! Historia Františtka Drtikola jest bardzo ciekawa, a że trochę interesuję się fotografią, to tym bardziej temat był atrakcyjny. Szkopuł w tym, że Jan Němec użył drugiej osoby, to znaczy pisał o Drtikolu, w taki sposób: kiedy byłeś mały zrobiłeś… w szkole nauczyłeś się… ta kobieta z tobą igrała… itp. Zupełnie nie mogłam się przestawić na taki styl, wiedząc, że czytam o nieżyjącej już postaci historycznej. Mimo że zastosowanie drugoosobowej narracji jest interesującym zabiegiem ciężko było mi się skupić na odbiorze lektury.
Dodatkowym utrudnieniem były dialogi, które nie były w żaden sposób wyróżnione – ani za pomocą myślnika, ani kursywy, ani cudzysłowu. To bardzo komplikowało mi odbiór, bo czasami musiałam skupić większą uwagę na tym, żeby zorientować, kiedy rozpoczyna i kończy się dialog, a kiedy wkracza narrator.
Mimo tego, że książkę czytałam bardzo długo uważam ją za ciekawą. Jeśli kogoś pasjonuje fotografia i twórczość czeskich artystów, to warto zapoznać się z tą lekturą. Oddaje ona doskonale klimat końcówki XIX wieku i początku XX w., gdzie królowała bohema, eleganckie kokietujące kobiety, które w sekrecie chciały fotografować się nago, a rozgrzane słońcem ulice Pragi tętniły mieszczańskim życiem.
*Němec J. Historia światła,Książkowe Klimaty, Wrocław 2017 r., str. 180. Źródło zdjęć: https://pl.pinterest.com/alicekratkast/franti%C5%A1ek-drtikol/
Moja ocena: 7/10
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Książkowe Klimaty