Horyzont — Jakub Małecki
Stres pourazowy żołnierzy powracających z wojny jest tematem, o którym nadal za mało się mówi. Część mężczyzn i kobiet, którzy trafiają do domów z linii frontu, nie potrafi poradzić sobie z wojenną traumą — nawiedzają ich koszmary we śnie i na jawie, zwykłe stuknięcie może sprawić nagły wyrzut adrenaliny, a relacje z niewykazującymi zrozumienia przyjaciółmi stają się bardzo odległe.
Maniek, 36-letni żołnierz, który wrócił z wojny w Afganistanie, zmaga się z zespołem stresu pourazowego. Chciałby nawiązać bliższe relacje z rodziną, ale nie może patrzeć na swojego siostrzeńca, bo na wojnie za dużo naoglądał się martwych dzieci. Mężczyzna nie potrafi sobie poradzić ze swoją nową rzeczywistością po powrocie. Poznaje młodą sąsiadkę, dzięki której zaczyna się otwierać i powoli zwierzać ze swoich przeżyć. Czy uda mu się dojść do siebie?
„Kiedyś, jak każdy, marzyłem, żeby nie musieć nic robić. Gdybym spotkał tamtego dawnego siebie, poprosiłbym go, żeby marzył o czymś innym. Codziennie rano wstaje u brzegu olbrzymiego wolnego dnia z którym nie wiem, co zrobić”*.
Mimo że powieści Jakuba Małeckiego w większości przypadków charakteryzują się realizmem magicznym, „Horyzont” nie ma magii i niedopowiedzeń. To realistyczna, brutalna proza. Główny bohater zmaga się z PTSD, czyli zespołem stresu pourazowego. Ciężko mu nawiązać relacje rodzinne, ciężko wychodzić do kupli spoza wojskowego świata, więc wraz z pokiereszowaną psychicznie sąsiadką uciekają w alkohol. Oboje próbują zebrać swoje światy roztrzaskane na milion kawałków.
„Chaos jest początkiem nowego świata. Może to banalne”**.
Schemat jest podobny, jak w pozostałych książkach tego autora — mamy męskiego bohatera po przejściach, człowieka nierozumianego przez społeczeństwo, trochę wyrzutka systemu, ale tym razem nie poznajemy otaczającej go małej społeczności i nie zatapiamy się w sielskim klimacie, bo akcja rozgrywa się w jednej z warszawskich kamienic. Jest to jednak nadal przestrzeń dość hermetyczna, ograniczona i przywodząca na myśl deski teatru, sprowadzająca się do mieszkania oraz domu schorowanej babci Zuzy.
Małecki, jak zwykle, świetnie skonstruował postaci. Maniek, twardziel po wojennych przeżyciach, mięknie na widok staruszki. Z jednej strony grubiański, a z drugiej rozczulająco dobry. Zuza harda dziewczyna, a pod powierzchnią cała rozedrgana, głęboko przeżywająca rodzinną historię. Oboje spotykają się w jednym z zapyziałych mieszkań, słuchając bułgarskiego rapu i pijąc wódkę. Gdy czytałam „Horyzont”, dosłownie czułam ich emocje i klimat ich przyciszonych rozmów. Zuza i Maniek byli tak realistyczni, że mogliby być sąsiadami każdego z nas. Jakub Małecki jest jednym z moich ulubionych polskich pisarzy, ale to właśnie za tę umiejętność nakreślenia ludzkich charakterów, cenię go najbardziej. Nie ma w tym żadnej sztuczności ani fałszu. Po raz kolejny udało mu się sprawić, że jego bohaterowie ożyli. „Horyzont” to powieść refleksyjna, wciągająca emocjonująca i udana. Polecam!
Moja ocena: 10/10
* Małecki J., Horyzont, Sine Qua Non, Warszawa 2019.
** tamże.
Tytuł: Horyzont
Autor: Jakub Małecki
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Liczba stron: 336
Jeśli interesują Cię inne książki autora, przeczytaj także recenzję: Saturnin — Jakub Małecki