Idący Człowiek – Jiro Taniguchi
Bardzo dawno nie miałam w swoich rękach mangi, czyli japońskiego komiksu, który czyta się od tyłu. Kiedyś namiętnie kupowałam i pożyczałam kolejne mangowe tomy, ale później, z wiekiem, jakoś mi to przeszło. Tym razem, będąc w bibliotece, z sentymentu postanowiłam zajrzeć do działu z japońskimi komiksami i znalazłam coś, co mnie absolutnie zauroczyło, był to „Idący Człowiek” autorstwa Jiro Taniguchi.
Manga to nie tylko rozkrzyczani wariaci (i wariatki) o wielkich oczach oraz magicznych zdolnościach, pozwalających uratować świat, tak jak komiks to nie tylko ubrani w rajstopy superbohaterowie z marvelowskich serii. Komiks to także wspaniała sztuka. I tą właśnie sztuką jest „Idący Człowiek”. Rysunki w tym dziele są wykonane z doskonałą precyzją i artyzmem, jest tam dopracowany każdy najdrobniejszy nawet szczegół. Kreska jest po prostu zachwycająca. W znacznej części mangi odbiorca otrzymuje rozdziały narysowane w czerni i bieli, ale niektóre z nich są także w kolorze.
Jeśli miałbym w jednym zdaniu napisać, o czym jest ta manga, napisałabym: „Ten komiks jest o niczym”. I to jest prawda. Na próżno szukać w nim fabuły. Jiro Taniguchi w „Idącym człowieku” przedstawia życie przeciętnego Japończyka, który lubi spacerować i obcować z przyrodą. Mężczyzna ten ogląda przez lornetkę ptaki, rozmawia ze swoją żoną, znajduje psa, którego przygarnia, dźwiga w upale parawan, chodzi zaułkami miasta. W życiu bohatera nie dzieje się nic nadzwyczajnego. Jednak przez całą mangę przebija jakiś spokój, jakaś pochwała wypoczynku i potrzeby bycia samemu ze sobą i z otaczającą człowieka naturą. I to, mimo niedosytu dialogów i fabuły sprawia, że ten komiks jest świetną formą relaksu. Trochę tak, jakby w betonowej dżungli, w środku wielkiego osiedla, założyć słuchawki i puścić sobie dźwięk ptaków i szum lasu. Tu bardziej chodzi o poetyckość, o uchwycenie chwili, o piękno i o oddanie danych emocji, niż o rozwój akcji.
„Idący człowiek” to jedno z najbardziej znanych dzieł Jiro Taniguchi, nominowane w 2007 roku do nagrody Eisnera. W Polsce komiks ukazał się stosunkowo niedawno, dopiero po ponad ćwierćwieczu od pierwszego wydania. W przeczytanej przeze mnie wersji oprócz „Idącego człowieka” znalazły się także trzy inne opowiadania, które były bardziej rozbudowane fabularnie i narysowane inną kreską.
Jeśli oczekujecie pełnego akcji komiksu, to ta manga nie jest dla Was, jeśli natomiast chcecie sięgnąć po dzieło, by napawać wzrok pięknymi rysunkami, zrelaksować się i podumać, tak samo, jak przy czytaniu poezji, to będzie to strzał w dziesiątkę.
Moja ocena: 7/10