Kłamczucha – Małgorzata Musierowicz
Chyba każdemu z nas zdarzyło się skłamać, oszukać lub zataić prawdę, są jednak osoby, które kłamią notorycznie. Jeżeli kłamstwo jest nieszkodliwe dla innych i nie popełnione w złej wierze może ujść na sucho, ale też należy pamiętać, że kłamstwo ma krótkie nogi. Przekonała się o tym Aniela Kowalik bohaterka „Kłamczuchy” – drugiej części „Jeżycjady” Małgorzaty Musierowicz.
Aniela Kowalik mieszka w Łebie. Jej mama umarła kiedy dziewczyna była mała, od tego momentu wychowywał ją nieco surowy i szorstki w obyciu ojciec rybak. Pewnego dnia, gdy nastolatka wybrała się na wagary spotkała przystojnego chłopaka Pawła, który przyjechał z rodzicami na nieco wcześniejsze wakacje. Okazuje się, że nowo poznany kolega będzie przebywał w Łebie jeszcze tylko jeden dzień, a później wróci do Poznania, z którego pochodzi. Aniela zakochuje się bez pamięci, jest zrozpaczona wizją rozstania na zawsze, dlatego postanawia zrobić wszystko, żeby być jak najbliżej ukochanego. W katalogach odnajduje szkołę, którą ukończyć może jedynie w Poznaniu – liceum poligraficzne. Praca drukarza nie jest marzeniem nastolatki – w ogóle nie obchodzi jej ten zawód, ale to jedyne usprawiedliwienie, dla którego miałaby uczyć się aż tak daleko od domu. Aniela postanawia wykorzystać swoje zdolności aktorskie i posłużyć się wieloma drobnymi kłamstewkami, aby znaleźć się jak najbliżej ukochanego Pawełka. Czy opłaci jej się oszukiwanie innych?
„[…] – Czy ty w ogóle uznajesz coś takiego jak szczera prawda?
– No, rzadko, szczerze mówiąc.
– Podoba mi się twoja szczerość, choć nieczęsto ją eksponujesz
– Bo kłamstwo się opłaca.
– Owszem. Ale istnieje też przysłowie, że kłamstwo ma krótkie nogi.
Aniela prychnęła wzgardliwie.
– Stare przysłowia – odparła – też się dezaktualizują. Kłamstwo ma już nogi nie tylko długie, ale i silne. Nie mówię tu o małych kłamstewkach jak moje. Mówię o kłamstwach na skalę dużo większą. O kłamstwach, które wprost zapierają dech. Przy takich kłamstwach prawdomówność to donkiszoteria”*.
Uwielbiam książki Małgorzaty Musierowicz, opowiadają one o problemach i radościach nastolatków – pierwszych miłościach, przyjaźniach i o pierwszych poważniejszych rozczarowaniach. Mimo, że „Kłamczucha” została napisana w latach siedemdziesiątych przedstawione w niej sytuacje są nadal aktualne. Nie ma tam nachalności, ani przesadnego moralizatorstwa, co jest szczególnie ważne dla młodych czytelników. Mimo że „Kłamczucha” jest typową powieścią młodzieżową wartości w niej zawarte są tak uniwersalne, że może po nią sięgnąć czytelnik w każdym wieku. Aniela Kowalik została uwikłana przez Małgorzatę Musierowicz w przezabawne sytuacje, które doprowadzały mnie do nagłych ataków śmiechu w środkach komunikacji publicznej, przez co współpasażerowie dziwnie na mnie patrzyli. Powieść czytałam już ponad dziesięć razy, ale nadal mnie bawi i lubię do niej wracać. Jeżeli miałabym jakiejś nastolatce polecić książkę, która mogłaby ją zachęcić do czytania byłaby to na pewno „Kłamczucha” Musierowiczowej.
*Kłamczucha, Musierowicz M., Instytut Wydawniczy „Nasza Księgarnia”, Warszawa 1979 r. str. 71.
Moja ocena 9/10
Książkę przeczytałam w ramach wyzwania: KSIĄŻKI Z MOJEJ PÓŁKI