Kobieta znikąd – Mary Kubica

Kiedy ktoś zostanie skrzywdzony w dzieciństwie może cierpieć z tego powodu przez całe życie. Nawet drobne przewinienie, złe spojrzenie czy słowo ze strony rodzica lub opiekuna może doprowadzić do zmian w psychice dziecka, rzutujących na jego późniejsze dorosłe życie. Nie łatwo jest wychowywać kruchą, nieukształtowaną osobowościowo jeszcze istotę. Należy bardzo uważać na to co się mówi i co się robi bo konsekwencje mogą być nieodwracalne.

Do małego miasteczka przyjeżdża nieznajoma kobieta. Alex, który pracuje w lokalnej kawiarni od razu zwraca na nią uwagę. Dziewczyna przyciąga wzrok swoimi wielobarwnie zafarbowanymi włosami. Chłopakowi brak jednak śmiałości, aby do niej podejść i zagadać. W myślach nazywa ją Perłą. Odkąd się pojawiła, zaprząta umysł Alexa, który mimo swojej gapowatości, próbuje się do niej zbliżyć. Co sprowadza tę tajemniczą dziewczynę do tego nudnego miasteczka?

Quinn po przebudzeniu ma wrażenie, że coś nie gra. Dzień wcześniej mocno zabalowała na imprezie i wróciła z obcym mężczyzną. Gdy orientuje się, że jej współlokatorka Esther zniknęła w niewyjaśnionych okolicznościach, rozpoczyna poszukiwania. Im dziewczyna bardziej zaczyna drążyć, tym więcej dowiaduje się na temat życia osoby, którą uważała wcześniej za przyjaciółkę. Quinn odkrywa tajemnicze listy, które budzą w niej coraz więcej wątpliwości na temat Esther.

Co łączy te dwie historie? Aby się dowiedzieć trzeba przeczytać „Kobietę Znikąd” Mary Kubicy.

„Często sądziłam, że Esther jest przezroczysta jak szyba. Widzisz to, co widzisz. Teraz jednak, kiedy siedzę na podłodze jej pudełkowatej sypialni, ze skrzyżowanymi nogami, które drętwieją, trzymając w dłoni list od Najdroższej Osoby, myślę sobie, że może się myliłam, i to od początku do końca. Może Esther mimo wszystko nie jest przezroczysta. Nie szyba, ale raczej kalejdoskop-zabawka, ukazujący przy najdrobniejszym ruchu zawiłe mozaiki i wzory”*.

To nie jest moje pierwsze spotkanie z Mary Kubicą. Wcześniej czytałam inną książkę tej autorki – „Grzeczną dziewczynkę” – która zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Tym razem także spodziewałam się pełnej napięcia lektury z zaskakującym zaskoczeniem, a niestety otrzymałam średniej jakości thriller. I nawet nie chodzi o to, że ta powieść była jakaś szczególnie nieudana, ale zupełnie nie tego oczekiwałam od Mary Kubicy.

W „Kobiecie znikąd” akcja przebiega dwutorowo – z punktu widzenia młodej kobiety, której współlokatorka znika w niewyjaśnionych okolicznościach oraz z punktu widzenia osiemnastolatka, który obserwuje dziewczynę, która przybyła do jego niewielkiego miasteczka. I o ile historia Quinn zaczyna się od razu z mocnym akcentem, o tyle do połowy książki nie wiedziałam po co została stworzona historia Alexa. Domyślałam się, że te opowieści muszą się jakoś połączyć, ale część opowiadana przez nastolatka była wyjątkowo nudna i monotonna.

Cała fabuła opiera się na tajemnicy, dochodzeniu do prawdy i skrywanej tajemnicy rodzinnej. Zakończenie było dość zaskakujące i przemyślane, ale czegoś mi jednak w nim zabrakło. Można byłoby wprowadzić jeszcze więcej dramatyzmu oraz podsycić ogień. Mimo że książka nie zrobiła na mnie większego wrażenia, nie miałam poczucia straconego czasu. Jako lekkie czytadło w podróży nadawała się idealnie.

* Kubica M., Kobieta znikąd, Harper Collins, Warszawa 2017r., str. 40.

Moja ocena: 5/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu HarperCollins Polska

harper collins