Krew na śniegu – Jo Nesbo

„Dobre serca można dziś kupić z przeceny”*.

Osoby, które od dłuższego czasu śledzą mojego bloga, wiedzą, że jestem absolutnie zakochana w twórczości Jo Nesbo. Przeczytałam już niemal wszystkie jego powieści – oprócz  „Policji” i „Łowców Głów”. Kiedy tylko dowiedziałam się, że na polski rynek weszła najnowsza książka tego autora „Krew na śniegu”, pomyślałam, że muszę ją mieć. Uważam, że Nesbo z każdą książką pisze coraz lepiej, tworzy coraz bardziej zawiłe intrygi i zaskakuje czytelnika coraz to nowszymi pomysłami na fabułę. Byłam niezwykle ciekawa co tym razem autor zaserwował swoim fanom. Od razu rzuciłam się na „Krew na śniegu”, wchłaniając każde słowo. Na pisarzu nie zawiodłam się i tym razem, no może poza jednym szczegółem – Jo Nesbo nie przyzwyczaił mnie do tak cienkich książek (zaledwie 164 str.) i opowieść skończyła się zbyt szybko!

Olav to płatny morderca, jeden z najlepszych w swoim fachu. Zaczynał jako drobny przestępca, brał udział w napadzie na bank, podczas którego został złapany i odsiedział kilka lat w więzieniu. Obecnie pracuje dla jednego z dwóch najbardziej wpływowych dilerów narkotyków i alfonsów w Oslo. Gdy od swego pracodawcy otrzymuje zlecenie zabicia jego żony, nie ma już odwrotu. Problem w tym, że morderca zakochuje się w swojej przyszłej ofierze…

Historia jest opisywana z punktu widzenia głównego bohatera – to on jest narratorem. W gruncie rzeczy mężczyzna nie jest zły. Uratował głuchoniemą dziewczynę, zmuszoną do prostytucji, po to, aby spłacić długi swojego chłopaka narkomana. Kiedy Olav zabił człowieka, który chciał go wyeliminować z rynku (ale coś poszło nie tak i sam zginął), dowiedziawszy się, że ten posiadał czwórkę dzieci, podarował wdowie po zabitym cały swój zarobek.

Z jednej strony Jo Nesbo stworzył bezwzględnego mordercę, a z drugiej strony bardzo ludzkiego i uczuciowego mężczyznę, z ogromnym bagażem doświadczeń. Autor jest znany z tego, że jego bohaterowie to osoby po przejściach, z wieloma problemami i tym razem też tak było. Jednakże Olav nie jest kalką Harrego Hole, a wręcz nawet jego przeciwieństwem. Wydaje się być znacznie delikatniejszy i kruchy emocjonalnie niż gruboskórny komisarz z wydziału zabójstw.

Żałuję, że książka jest tak krótka, bo czytałam ją z zapartym tchem i szybko dotarłam do końca. W skali dotychczasowych dzieł, które wypłynęły spod pióra Jo Nesbo, raczej nazwałabym ją opowiadaniem. Chociaż przy przedstawionej historii nie trzeba było więcej treści i rozciągania fabuły. Zakończenie jest doskonałe i jak zwykle rozgrywa się na ostatnich stronach powieści. Dziennik Vart Land skomentował moment kulminacyjny na tylnej okładce w następujący sposób: „Wielki finał jest krwawy, szalony i pełen czarnego humoru – to scena, za którą bracia Coen daliby się pokroić**”. O ile zazwyczaj uważam, że opisy na okładkach są jedynie chwytami marketingowymi, o tyle w tym przypadku w stu procentach zgadzam się z tą opinią. „Krew na śniegu” polecam nie tylko fanom Harrego Hole, nie tylko fanom kryminałów, ale także osobom, które chciałyby poczytać o trudnej, ale pięknej historii miłosnej, bo taki wątek również znajdziecie w tym wciągającym thrillerze.

*Nesbo J., Krew na śniegu, Wydawnictwo Dolnośląskie, Poznań 2015, str. 48

** Tamże, Opis pochodzi z okładki.

Moja ocena 9/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Publicat