Królestwo — Szczepan Twardoch
Kiedy usłyszałam, że Szczepan Twardoch wydał kontynuację „Króla”, byłam bardzo zdziwiona. Ale jak to? Przecież w pierwszej części zakończenie było tak mocne i tak dobre, że żadnego przeciągania być nie powinno. Nie byłabym jednak sobą, gdybym nie sięgnęła po „Królestwo” i jeszcze raz nie zagłębiła się w historię Jakuba Szapiry, żydowskiego króla boksu, niegdyś trzęsącego przedwojenną Warszawą.
Po wybuchu II wojny światowej Szapirę rzuca żona. Już ma dość jego kochanek, pijaństwa, znikania, ale przede wszystkim jego stosunku do innych Żydów. Wraz z Ryfką Jakub ukrywa się przed Niemcami. Nie ma sił, jest głodny, poddał się, nie chce już walczyć, nie chce nawet żyć. Nie wie, co stało się z jego rodziną — Emilią i dwoma synami: Dawidem i Danielem. To go kompletnie załamuje. Zakochana w nim burdelmama niemal wkłada mu zdobyty pokarm do ust, ogrzewa, zdobywa dla niego ubrania i przenosi z miejsca na miejsce. Byleby przetrwać do końca wojny. Czy wielki król się podniesie? Czy znajdzie w sobie wolę przetrwania? Czy odnajdzie w sobie dawną iskrę?
„Ciemnymi dniami kulę się w mojej norze, szara jak ściany kryjących mnie jam, nocą ciemną wychodzę na żer, zdrapywać resztki mięsa ze szkieletu martwego miasta, obgryzać jego zmarzłe truchło. Przemykam pomiędzy betonowymi skały, w kanionach ulic, przebiegam po gruzowiskach lekko, nie pozostawiając śladu, niewidzialna prawie, bezszelestna i szara, w kieszeni mam żądło, żeruję, a potem wracam i jak matka karmię tego, którego kochałam, kulę się w legowisku, zlewam się ze ścianami, ze szmatami, kulę się obok niego, ogrzewam go resztkami ciepła, które mam jeszcze w swym ciele, ogrzewam go jak matka. Całe życie kochałam złego człowieka”*.
Miałam bardzo duże oczekiwania od tej powieści. Niestety zamiast smakowitego kąska, otrzymałam zaledwie deser i to taki zjedzony trochę na siłę.
Tym razem w „Królestwie” Szczepan Twardoch zastosował dwutorową narrację. Widzimy wydarzenia oczami burdelmamy Ryfki oraz syna Szapiry — Dawida. To dwie niezależne historie, które kręcą się wokół Jakuba. Dawid opowiada o wcześniejszych wydarzeniach, rozgrywających się przed powstaniem w getto, a Ryfka o tym, co działo się później, po jego wybuchu. Ryfka to uosobienie kobiecej siły oraz siły miłości. Dawid zaś to wyraz synowskiego zawodu i relacji męsko-męskich. Mamy tu spojrzenie na jednego człowieka z dwóch skrajnie różnych punktów widzenia. A gdzie w tym wszystkim znalazł się Jakub Szapiro? On upadł. Spadł na samo dno. Stał się żywym trupem.
O ile w opowieści Ryfki nic mi nie zgrzytało, o tyle nie jestem w stanie wywnioskować, skąd Dawid mógł wiedzieć o pewnych faktach, gdy ani nie było go w danym momencie przy ojcu, nie był z nim na wojnie, nie mógł znać jego myśli, kiedy ten samotnie siedział przy barze, tym bardziej że z nim urwał kontakt, nikt mu też o tym nie doniósł. Wprawdzie autor wprowadza jakieś mgliste i wątłe wyjaśnienie, że chłopak nie ma ciała ani kości, ale przecież narrator nie snuje swojej części historii z perspektywy ducha.
Zaczynając „Królestwo”, zdawałam sobie sprawę, że to już nie będzie to samo, co w „Królu”. To nie miałoby większego sensu. Jednakże liczyłam, że będzie tam pazur, zadziorność i drapieżność z pierwszej części. Do połowy książki Twardoch natomiast zaserwował streszczenie okraszone rozleniwioną akcją.
Jeśli chodzi o styl, Twardochowi nie można i tym razem niczego zarzucić, wyraźnie widać tu prozatorski kunszt, natomiast fabularnie powieść ta nieco kuleje. Mniej więcej w połowie, gdy czytelnik pogodzi się już z tym, że dawnego Szapiry na pewno nie odnajdzie w „Królestwie”, historia nabiera tempa, rozkręca się, staje się interesująca. Dzieje się tak za sprawą wprowadzenia nowych wątków, zamiast krążenia tylko wokół starych, powtórzonych.
Gdyby powieść skrócić o jedną trzecią, gdyby odrzucić oczekiwania byłaby to książka dobra. Nie genialna, ale dobra. Doskonała stylistycznie, efektowna językowo, przyzwoita pod względem wykreowanych bohaterów, z dobrze opracowanym tłem historycznym, które jest tak naprawdę chyba największym atutem „Królestwa”. Gdyby…
* Twardoch Sz., Królestwo, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2018, s. 7.
Moja ocena: 6/10
Tytuł: Królestwo
Autor: Szczepan Twardoch
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Liczba stron: 352
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Literackiemu.
Przeczytaj także recenzję: Król – Szczepan Twardoch