Lincoln w Bardo — George Saunders


O „Lincolnie w Bardo” George’a Saunders’a mówi się, że to arcydzieło, że zachwyca formą i treścią, że to amerykańskie „Dziady”, że ta powieść jest genialna. A jak jest naprawdę?

Prezydent Stanów Zjednoczonych Abraham Lincoln nie może sobie poradzić ze stratą ukochanego syna. Willie zmarł w cierpieniu i chorobie podczas wielkiego balu, w którym uczestniczyli jego rodzice. Lincoln chodzi do krypty, gdzie zostało złożone ciało chłopca, nieświadomie obcując ze światem umarłych. Duchy, które nie przeszły na drugą stronę, zazdroszczą Williemu takich odwiedzin. Nie mogą jednak pojąć, dlaczego prezydent interesuje się szpitalną larwą, zamiast swoim synem, który stoi obok i usilnie próbuje zwrócić na siebie uwagę cierpiącego ojca.

„Czy, aby na pewno jesteś <<chorym>>, Kugel? — dodała Babka. — Czy doktorzy kładą chorych do <<szpitalnych skrzyń>>?
Nie pomnę, by kiedy za naszych czasów leczono tą modą, rzekła Elisabeth.
Jaki zatem stąd wniosek, Kugel? — ciągnęła Babka. — Kim jesteś? I gdzie? Przyznaj, najmilszy, uwierz w to i powiedz na głos, skorzystaj ze sposobności i dołącz do nas.
Mówimy Ci to wszystko, iżby cię w podróż co najrychlej wyprawić, oświadczyła Elizabeth”*.

Czym jest tytułowe Bardo? Słowo to nie zostaje objaśnione w książce. W dosłownym tłumaczeniu jest to stan pośredni, to buddyjskie pojęcie, które w języku tybetańskim określa każdy przejściowy stan egzystencji: życie, medytację, sen oraz śmierć. W takim stanie pośrednim pomiędzy życiem a śmiercią znaleźli się bohaterowie książki George’a Saunders’a. To duchy, które nie mają świadomości, że umarły i nie potrafią lub nie chcą przejść na drugą stronę, błąkając się wśród żywych. Zamieszkują głównie cmentarz, na którym zostały pochowane ich ciała. Pamiętają swoje życie, opowiadają historie, często bardzo dramatyczne, ale nie kojarzą momentu śmierci. Kryją się w trumnach, które określają szpitalnymi skrzyniami, i kładą się do obrzydliwych, rozkładających się ciał, nazywanych szpitalnymi larwami. Mówią, myślą, żartują i płaczą, jak żywi, jednak czegoś im brak. Ich wygląd jest niecodzienny — z przezroczystych powłok zioną dziury, brakuje nóg, ktoś jest niemową, ktoś inny ma wielkiego garba… To polegli w wojnie secesyjnej żołnierze, to czarnoskórzy niewolnicy, to drobni pijacy oraz dobrzy ludzie, którzy ulegli wypadkowi, to dzieci, to dorośli i starcy. Pełna plejada osobowości. Do ich grona dołącza mały Willie Lincoln.

George Saunders zastosował nietypową formę. Ni to powieść, ni to dramat. Tekst bez narratora. W świecie zmarłych narrację prowadzi każdy z bohaterów, duchy wzajemnie uzupełniają swe opowieści, prowadząc dialog. Jest tam miejsce zarówno na wyszukany język, jak i przekleństwa, błędy ortograficzne oraz przejęzyczenia. O wydarzeniach ze świata żywych czytelnik natomiast dowiaduje się z przytoczonych fragmentów listów, książek historycznych oraz pamiętników. Postaci fikcyjne mieszają się tu z postaciami historycznymi.

Mimo że to opowieść głównie o żałobie, śmierci i zbłąkanych duszach zmarłych, przez przygnębiające historie przebija się spora doza humoru i zabawnej ironii. Jest też silne echo wydarzeń, mających ogromne znaczenie dla Stanów Zjednoczonych, echo Wojny Secesyjnej.

Nie dziwię się, że Amerykanie, dla których „Lincoln w Bardo” ma dodatkowo ważny wydźwięk historyczny, mogli się bez problemu zakochać w tej powieści. Dla Polaka już nie jest to takie pociągające.

Początkowo nie mogłam zrozumieć, o co w tej książce chodzi, gubiłam się w dialogach, mnogości postaci i przeplatanych światach, podobnie, jak bohaterowie nie potrafiłam zrozumieć, gdzie przebiega granica między światem żywych a światem umarłych. Jednak im dalej zagłębiałam się w tę historię, zaczęłam dostrzegać geniusz Saunders’a.

Książka otrzymała najbardziej prestiżową nagrodę literacką w Wielkiej Brytanii — Man Booker Prize. Uważam, że słusznie, forma i treść tej pozycji bowiem jest rzeczywiście unikatowa, nieszablonowa i przykuwająca uwagę. Czy to arcydzieło? Czy amerykańskie „Dziady”? Nie. Ale tytuł godny uwagi, ambitny i interesujący. Polecam!

* Saunders G., Lincoln w Bardo, Wydawnictwo Znak, Kraków 2018, s. 119.

Moja ocena: 9/10 


Autor: George Saunders
Przekład: Michał Kłobukowski
Tytuł: Lincoln w Bardo
Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 400


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Znak


Jeśli interesuje Cię literatura o zbłąkanych duszach przeczytaj także tę recenzję: Dziady – Adam Mickiewicz