Moja Walka 2 – Karl Ove Knausgard

moja walka2O Karl’u Ove Knausgardzie słychać było wiele już od dłuższego czasu, za sprawą pierwszej części z sześciotomowego cyklu „Moja Walka”. Po przeczytaniu pierwszego tomu nie czułam zachwytu, właściwie czułam niewiele. Nie rozumiałam, co w tej książce jest takiego wspaniałego, że zebrała tyle pozytywnych opinii. Wprawdzie końcówka, mimo tego, że autor opisywał swoje własne życie, była tak mocna i mroczna, jak niejeden skandynawski kryminał, jednakże przez większość powieści nie mogłam się wciągnąć w historię opowiadaną przez norweskiego pisarza. Obecnie skończyłam drugi tom „Mojej Walki” i… zmieniłam całkowicie zdanie o tym cyklu.

Karl Ove Knausgard czuje się rozczarowany swoją karierą pisarską, wydał zaledwie jedną książkę, a dziennikarze dzwonią do niego z błahymi pytaniami po błahe odpowiedzi. Na głowie ma sprzątanie, pranie, gotowanie i opiekę nad dziećmi. Jedynym jego marzeniem jest móc skupić się na pracy i w spokoju pisać. Mężczyzna opowiada o tym, jak po opuszczeniu żony, przeprowadził się do Sztokholmu, jak poznał swoją partnerkę, jak rodziły się jego dzieci. Jednym słowem przedstawia codzienność. Jednak nie robi tego w sposób nudny – Knausgard nawet wynoszenie śmieci, czy robienie prania w pralni opisuje niezwykle interesująco. Codziennym czynnościom towarzyszą drobne, niecodzienne wydarzenia lub rozmyślania, ubarwiające całą historię.

Czytając „Moją Walkę” miałam wrażenie, że Karl Ove Knausgard porwał swoją duszę na kawałki, uważnie się jej przyjrzał, a później poskładał w całość tak jak umiał najlepiej, choć nie zawsze wychodziło idealnie i dusza po wyrzuceniu z siebie wszystkich nieczystości nie pozostawała ta sama. Autor wykazał się kompletnym ekshibicjonizmem, ukazał najintymniejsze sfery swojego życia, kompletnie się obnażył i uzewnętrznił. Knausgard nie ukrywa swoich wad, pokazuje jaki jest naprawdę, nawet jeśli nie postępował zgodnie z tym, jaki chciałby być w danej sytuacji, nie wstydził się o tym opowiedzieć czytelnikowi.

W drugim tomie „Mojej Walki” dowiadujemy się, skąd wziął się pomysł na stworzenie tego cyklu i dlaczego pisarz chciał przelać swoje osobiste przeżycia na papier. W książce bardzo podobają mi się dyskusje Karl’a Ovego z jego przyjacielem Geirem, są naprawdę na wysokim poziomie intelektualnym. Jedną z najlepszych scen jest opis sylwestrowego wieczoru, podczas którego grupa przyjaciół urządza sobie noc zwierzeń i opowiada bardzo intymne przeżycia dotyczące różnych sfer życia – rodziny, dzieciństwa, czy lęków. Cieszę się, że zdecydowałam się przeczytać drugi tom, mimo mało entuzjastycznego podejścia do pierwszej części „Mojej Walki”. Opowieść snuta przez norweskiego pisarza jest przekrojem codziennego życia, rutyny, zawodów, rozczarowań i wiecznego zmęczenia prozaicznymi obowiązkami, ale wciąga bez reszty. Siedemset stron książki wchłonęłam z przyjemnością i z chęcią sięgnę po trzecią część cyklu Knausgard’a.

Moja ocena 9/10

Recenzja pierwszego tomu Mojej Walki