Urobieni. Reportaże o pracy – Marek Szymaniak

Mówi się, że obecnie mamy rynek pracownika – pracy jest dużo, można znaleźć wiele ogłoszeń, znacznie łatwiej o zatrudnienie niż parę lat temu, ale… Ale czy wszędzie tak jest? Czy każdego zawodu dotyczy ten magiczny rynek pracownika? Czy obejmuje on ludzi w każdym wieku? Nie! 

Salowa, która dowiedziawszy się, że jest chora na raka, bała się pójść do szpitala w obawie przed zwolnieniem. Młody mężczyzna, który wyniki z Forexu sprawdza nawet wybudzony ze snu w środku nocy. Ochroniarz, który pracuje kilka dób z rzędu, aby spłacić  kredyt za nieżyjącego syna. Ukrainka na trudnej emigracji w Polsce. Polak na trudnej emigracji w Wielkiej Brytanii. Młoda kobieta molestowana przez swojego dużo starszego przełożonego. To tylko niektórzy bohaterowie reportaży Marka Szymaniaka.

„- Trzeba kalkulować. Czy lepiej biec do kibla, czy wypalić papierosa. Zwykle wybieram toaletę, bo bez fajki jakoś wytrzymam, a do toalety w czasie pracy nie wyjdę. Jest nieformalny zakaz. Brygadzista od pracowników, którzy chcą iść do WC podczas pracy, wymaga zaświadczenia lekarskiego o nietrzymaniu moczu lub kału. Przecież nie pójdę po coś takiego do lekarza”*.

„Urobieni. Reportaże o pracy” to zbiór mikro opowieści o ludziach, którzy w swojej pracy przeszli piekło. To opowieść o pracownikach niższego szczebla, którzy w wyniku różnych sytuacji życiowych nie mieli wyjścia i musieli pracować w fabrykach, instytucjach i biurach za niskie stawki, za które ciężko było przeżyć, w niegodziwych warunkach, urągających godności ludzkiej, przy znieważaniu, poniżaniu i mobbingu ze strony szefów. Ci ludzie żyli w atmosferze strachu przed utratą zarobku, która czasem była jedynym ratunkiem przed skrajną biedą.

Marek Szymaniak pochyla się nad losem ludzi zapracowanych, przepracowanych i urobionych. Ludzi, którzy po powrocie z pracy myślą tylko o tym, żeby spać, odpocząć, nie myśleć. Dziennikarz niemal całkowicie oddał głos swoim bohaterom, jego uwag, wtrąceń lub objaśnień jest jak na lekarstwo. W niektórych przypadkach Szymaniak posługuje się wprawdzie statystykami, ale nie zawsze są one aktualne, z poprzedniego roku. A nawet jeśli są aktualne dzisiaj, to zdeaktualizują się za rok, dwa lata, pięć lat. Reportaże z „Urobionych” idealnie wpasowałyby się w cykl prasowy, ale w przypadku książki czegoś tu zabrakło.

Dziennikarz zabrał się za temat rzekę, ale wszedł w nią jedynie po kolana. Każdy z reportaży opowiada o czym innym, ale tylko jeden bohater, góra dwóch omawia dane zagadnienie. I tak na przykład temat molestowania jest poruszony przez 2-3 strony, olbrzymi rynek call center opisuje pokrótce zaledwie jeden bohater, a pracoholizm jest ukazany w tym samym, krótkim rozdziale obok wielogodzinnej pracy z przymusu finansowego.

Teza stawiana przez Szymaniaka jest dość tendencyjna. Pracodawcy są źli, liczą na zysk, a pracownicy to uciśnieni prekariusze. Wprawdzie na końcu książki pojawia się jakiś powiew nadziei, że nie wszyscy mieli pecha przy zatrudnieniu, jednak zabrakło mi ukazania drugiej strony. Strony właściciela firmy, który zmaga się z problemami z zatrudnieniem wykwalifikowanego, nieroszczeniowego pracownika. Wprawdzie w „Urobionych” był podany jeden przykład przedsiębiorcy, ale jego podejście do pracowników było negatywne i budziło wątpliwości, dotyczące uczciwości zamiarów.

„Mam u siebie takiego kucharza. Już czwarty rok u mnie robi. Przyszedł po ledwo skończonym technikum. Nic nie umiał, ale zrobił bachora. Błagał o robotę. Dałem mu szansę, bo nie ma lepszego pracownika od faceta z dzieckiem albo dużym kredytem. Zresztą, to wychodzi na to samo. Za to z babkami odwrotnie, trzeba uważać. Bo jak ci zajdzie w ciążę, to płacisz takiej przez rok za siedzenie w domu. Ale facet zawsze się sprawdzi, bo się boi, że dziecka nie będzie czym nakarmić, że mu na pampersy zabraknie. Takiego to najłatwiej zdyscyplinować. Przycisnąć do ściany. Powiedzieć, żeby zamknął pysk, bo jak wróci do domu i żona mu zrobi awanturę, to szybko zmięknie. Taki nie postawi się nawet, jak wypłata nie przyjdzie na czas. Raz, że nie może, bo nie ma wyboru. A dwa, że szanuje miejsce pracy, które daje mu chleb”**.

Czy „Urobieni. Reportaże o pracy” kogoś poruszą? Być może. Ale na pewno nie na tyle, aby zaangażowało się w to państwo, czy organizacje, w które autor zdaje się mocno wierzyć. Takie sytuacje były, są i będą. Co my możemy zrobić? Pokiwać ze smutkiem głową, głośno mówić o firmach, w których prawa pracowników są łamane, zapewnić dobre warunki pracy, jeśli jesteśmy pracodawcami i mamy na to wpływ. Co mogą zrobić bohaterowie tej książki? Niewiele. Mogą poszukać innej pracy, jeśli im się uda, mogą zgłosić sprawę do sądu, mogą szukać pomocy wśród bliskich, albo dalej tkwić w tych warunkach.

Marek Szymaniak napisał książkę ważną, chwytającą za serce, ale czy jego reportaż dotrze do odpowiednich grup? Wątpię. Artykuły w prasie miałyby o wiele większy zasięg i być może siłę przebicia.

* Szymaniak M., Urobieni. Reportaże o pracy, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2018, s. 110.

** tamże, s. 158.

Moja ocena: 7/10