Lokatorka – J.P. Delaney

Znalezienie idealnego mieszkania do wynajęcia, przy bardzo skromnym budżecie, graniczy z cudem. Powinno ono być komfortowe, czyste, zapewniać poczucie bezpieczeństwa, znajdować się w dobrej lokalizacji i być niedrogie. Ciężko połączyć te wszystkie elementy. Czy zgodzilibyście się wypełnić rygorystyczne warunki właściciela i odpowiedzieć na bardzo osobiste pytania, w zamian za możliwość zamieszkania w przestrzennym, luksusowym domu, wyposażonym w najnowszą technologię? Przed takim wyborem zostały postawione bohaterki „Lokatorki” JP Delaneya.

Przedtem:

Emma i Simon po napadzie na ich poprzednie mieszkanie szukają nowego lokum. Dla dziewczyny liczy się przede wszystkim bezpieczeństwo. Po tym, jak sprawcy kradzieży grozili jej nożem, przeżyła traumę i nadal nie może dojść do siebie. Po odrzuceniu wielu propozycji wynajmu, na który byłoby ich stać, agent nieruchomości chwyta się ostatniej deski ratunku – proponuje dom przy Folger Street 1. Problem polega na tym, że aby tam zamieszkać należy wypełnić bardzo szczegółowy formularz z kilkudziesięcioma pytaniami, a następnie zostać osobiście zaakceptowanym przez bardzo krytycznego właściciela, będącego jednocześnie architektem, który wybudował ten dom. Należy też spełnić szereg surowych wymagań: żadnych zwierząt, żadnych dzieci, żadnego bałaganu, żadnych poduszek i ozdób, żadnych kwiatów, żadnych…

Teraz:

Jane nie może uporać się z traumą po utracie nienarodzonego dziecka. Dla niej najważniejsze jest, żeby mieszkanie dawało jej wyciszenie i było z dala od szkół, przedszkoli i placów zabaw. Kobieta nie jest w stanie jeszcze wrócić do regularnej pracy, dlatego czynsz za wynajem musi być niewielki. Po wielu poszukiwaniach agentka proponuje jej dom przy Folger Street 1. Początkowo, mimo rygorystycznych obostrzeń związanych z zamieszkaniem w tym miejscu, kobieta jest wniebowzięta. Zaczyna się niepokoić w momencie, gdy powoli odkrywa przeszłość domu, jej architekta Edwarda i poprzedniej lokatorki…

„Dom chce, żebym to wyjaśniła, jestem o tym przekonana. Gdyby ściany potrafiły mówić, na pewno powiedziałyby mi, co się tutaj wydarzyło. Zaspokoję swoją ciekawość, ale potajemnie. Przyrzekam, że kiedy uporam się z duchami przeszłości, więcej ich nie obudzę. Nawet Edwardowi nie wyjawię tego, czego zdołam się dowiedzieć”*.

Po wszystkich pozytywnych opiniach i szeroko zakrojonej reklamie „Lokatorki” J.P. Delaneya postanowiłam sama sięgnąć po tę książkę, żeby się przekonać czy te wychwalające głosy były słuszne. Mam mieszane uczucia. Z jednej strony jest thriller psychologiczny, który naprawdę wciąga, ale z drugiej nie jest pozbawiony wad. Ale zacznę od pozytywów.

Wątek sterylnego, minimalistycznego domu oraz nieco szalonego, pedantycznego i kontrowersyjnego architekta jest oryginalny i interesujący. Autor zaserwował czytelnikowi dwa naprzemienne wątki – Jane, która mieszka w domu obecnie oraz Emmy, która mieszkała tam przedtem. Wątki w pewnym momencie się łączą, gdy aktualna lokatorka próbuje odkryć tajemnicę poprzedniej. Akcja przebiega w zawrotnym tempie, a krótkie pełne tajemnic rozdziały nie pozwalają odbiorcy odsapnąć ani na chwilę.

Fabuła ma jednak kilka niedociągnięć. Po pierwsze widać, że książkę pisał mężczyzna, któremu ciężko było się wcielić w kobiecą naturę. Obie bohaterki od razu po tym jak facet obcesowo zaproponował im seks bez zobowiązań wskakują mu do łóżka. Przypomnę – obie są po traumatycznych przeżyciach związanych z seksualnością (gwałt i utrata dziecka w łonie). Erotyka odgrywa tu dość dużą rolę i niektóre elementy przypominają „Pięćdziesiąt Twarzy Greya” – on przystojny, dobrze sytuowany, a ona biedna zakompleksiona mysz, zależna od niego. Dzięki niemu natychmiast się wyzwala, choć wcześniej też nie należała do najgrzeczniejszych. Główne postaci, zarówno kobiece, jak i męskie są do cna irytujące, naiwne i nieżyciowe (oprócz samego architekta oczywiście).

Ponadto Jane przeprowadza śledztwo w sprawie domu i poprzedniej lokatorki Emmy i wszyscy od razu opowiadają jej historie ze szczegółami, kobieta nie napotyka na żadne problemy, wszyscy, do których dzwoni już w tym samym dniu umawiają się na rozmowy w barze. Niestety (albo i stety) w prawdziwym życiu tak to nie działa. Samo zakończenie też jakoś szczególnie nie zaskakuje, nie powala na kolana, choć zostawia otwartą furtkę do dalszej części lub do własnej interpretacji.

Ta książka jest dla mnie dużym zaskoczeniem, bo mimo niedoskonałości wątku „kryminalnego”, mimo tego, że miałam ochotę rozszarpać bohaterki, to powieść przeczytałam z zapartym tchem. Co więcej, zamierzam się wybrać też na film, którego ekranizacja pojawi się w kinach już wkrótce.

*Delaney J.P., Lokatorka, Otwarte, Kraków 2017, s. 266.

Moja ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania e-booka dziękuję księgarni internetowej Woblink.