Mikrotyki – Paweł Sołtys
Opowiadanie, wbrew pozorom, nie jest łatwą formą literacką. Aby w niewielu słowach zamieścić przekaz i historię, która wciągnie czytelnika, a w dodatku będzie zawierała jakąś dobitną pointę, trzeba się nieźle natrudzić. Osobiście nie przepadam za zbiorami opowiadań, ale postanowiłam sięgnąć po zachwalane i nagradzane „Mikrotyki” Pawła Sołtysa i powiem szczerze, że mam bardzo mieszane uczucia w stosunku do tego tytułu. Pierwotnie, gdy zaczęłam go czytać, poczułam autentyczny zachwyt, ale po kilku tekstach mój entuzjazm nieco się ostudził.
Niektóre z historii zapadną mi w pamięć, ale tylko te nieliczne. Większość z nich to opowiadania-wydmuszki. Piękne w swojej formie, napisane niemal poetycko, z polotem, ale praktycznie o niczym. Gdzieś pojawia się wujek, zamknięty w czterech ścianach od lat, gdzieś pojawia się ciotka przemykająca we wspomnieniach podczas gry w squasha, gdzieś w autobusie trzy kobiety wzajemnie ustępują sobie miejsca, gdzieś młody chłopak tłucze worek treningowy. Można wyciągać z tego migawki, ale wśród wirujących w głowie scen ciężko odgadnąć cel autora.
„Pozwolił się owinąć papierem wokół szyi i przykryć śliską narzutą, spojrzał w lustro. Wyglądam jak biskup jakiejś plastikowej religii, recyklingowej w dodatku, powinni mi jeszcze dać pastorał z rury od odkurzacza i tiarę z korony z Burger Kinga”*.
„Mikrotyki” wbrew sugerującej nazwie nie są o narkotykach. Są o małych światach, które istnieją gdzieś obok, gdzieś w jakimś bloku, na jakimś podwórku, w jakimś środku komunikacji miejskiej, na jakiejś ulicy, w jakimś brudnym korytarzu. Tak sobie istnieją i albo się z nimi stykamy, albo nie mamy o nich pojęcia. Jednak to nie znaczy, że ich nie ma.
„Jeździć na czasownikach, przymiotnikami zalepiając dziury, ale tak, żeby prześwitywało, żeby złe oko mogło mrugnąć”**.
Chyba popełniłam błąd, czytając tę niewielkich rozmiarów książkę ciągiem. Dwadzieścia trzy opowiadania wchłonęłam jednym tchem, chociaż nie bez refleksji. Zaznaczyłam mnóstwo cytatów, które mnie zachwyciły i nie piszę tego na wyrost, są to teksty, do których zapewne będę powracać co jakiś czas przy różnych okazjach. Sądzę też, że wrócę do całości, ale czytając na raty, z przerwami, delektując się pojedynczymi, bardzo krótkimi opowiadaniami, niewiele z nich bowiem zapadło mi w pamięć ledwie dzień po skończeniu tej lektury, mimo że czytałam w dużym skupieniu.
Styl, język i myśli przewodnie były wspaniałe, natomiast całość opowiadań dość przeciętna i pozostawiająca czytelnika bez większych emocji.
* Sołtys P., Mikrotyki, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2017, s. 46.
** tamże s. 110.
Moja ocena: 7/10