Na marne — Marta Sapała

Idą Święta. To czas światełek, kolęd, pachnącej choinki, rodzinnych spotkań i ucztowania przy Wigilijnym stole. Ale niestety to też czas ogromnego marnowania jedzenia. Bo nikt nie przetłumaczy cioci, babci, czy mamie, żeby nie gotowała, jak dla wojska, że stół nie musi się uginać pod naporem ryb, ciast i sałatek, a gdy święta są organizowane w małym gronie, dwanaście tradycyjnych potraw w ogromnych porcjach to gruba przesada. Na szczęście coraz częściej są popularyzowane lodówki społeczne, dzielenie się jedzeniem z innymi oraz zamrażanie i przetwarzanie, zamiast wyrzucania do śmietnika.

Wszystko na zmarnowanie

Jednak to nie w gospodarstwach marnuje się najwięcej żywności a w marketach, fabrykach i firmach zajmujących się wszelkiego rodzaju przetwórstwem. O skali tego niepotrzebnego wyrzucania całkiem dobrych produktów spożywczych pisze Marta Sapała w swoim zbiorze reportaży „Na marne”.

„Wytworzyć najwięcej, jak się da. Docisnąć pod górną granicę normy. Eksploatować. Część straci się po drodze, część trzeba będzie wyrzucić na końcu. Może nikt się nie dowie”*.

Różnorodna perspektywa

Autorka ukazuje temat z różnych perspektyw i oczami różnych bohaterów. Mamy tu freeganów, czyli ludzi zajmujących się wyszukiwaniem zdatnych do spożycia produktów w śmietnikach; mamy przedstawicieli sieci marketów; mamy pracownika sortowni odpadów; mamy dostawcę owoców; mamy panią sprzątającą w jednej z korporacji; a nawet mamy osławionego przed laty piekarza z Legnicy. Marta Sapała obala mity i wyobrażenia społeczeństwa na temat obowiązujących przepisów, dotyczących przekazywania żywności potrzebującym, ale też pokazuje, z jakim murem i niechęcią spotyka się ta problematyka.

Trochę zabrakło do ideału

Reporterka preferuje dziennikarstwo uczestniczące i osobiście wraz z freeganami chodzi na poszukiwania jedzenia w marketowych śmietnikach, idzie też do sortowni i przegląda z pracownikami odpadki, co w mojej ocenie jest ogromnym atutem, bo widać, że ten temat nie został poruszony jedynie zza biurka na podstawie samych wywiadów i relacji innych. Jednocześnie Sapała w tych artykułach nie stawia na swoje ja i swój głos, a oddaje go swoim rozmówcom. W mojej ocenie wkradło się jednak w ułożeniu tekstów trochę za dużo chaosu. Gdyby całość była bardziej zwarta i zawierała więcej objaśnień, na niektóre poruszane tu tematy, mógłby być to zbiór idealny.

Reportaż, który otwiera oczy

W „Na marne” niektóre teksty są bardziej zajmujące, inne mniej, ale całość dobrze otwiera oczy na problem marnotrawstwa żywności. Myślę, że wiele osób po przeczytaniu tej książki zmieni swoje podejście do przechowywania jedzenia, doboru produktów podczas zakupów w marketach i dzielenia się nadmiarem żywności z osobami potrzebującymi. To zbiór reportaży, który warto przeczytać w okolicy świąt i przed stworzeniem listy z postanowieniami na kolejny rok.

Moja ocena: 7/10


* Sapała M., Na marne, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2019.


Tytuł: Na marne
Autor: Marta Sapała
Wydawnictwo: Czarne
Liczba stron: 288


Przeczytaj także recenzję: Przyszło nam tu żyć. Reportaże z Rosji — Jelena Kostiuczenko


E-booka znajdziecie na Legimi, a ja ma dla Was kod na 30-dniowy bezpłatny okres próbny dla nowych użytkowników!

Legimi 30 dni za darmo – KOD