Niezbędnik Obserwatorów Gwiazd – Matthew Quick

niezbędniki nowy„Dlaczego niektórzy ludzie rodzą się w takich fantastycznych warunkach, a inni czekają całe życie, by w końcu los się do nich uśmiechnął?”*.

Wiele słyszałam o „Niezbędniku Obserwatorów Gwiazd” Matthew Quick’a przed przeczytaniem tej książki. Wszyscy się nią zachwycali, nie czytałam, ani nie słyszałam nawet o jednej negatywnej opinii – co się naprawdę rzadko zdarza. Postanowiłam sama się przekonać, czy wszystkie „ochy” i „achy” roztaczane nad tą powieścią są rzeczywiście uzasadnione.

Finley McManus to małomówny nastolatek mieszkający w Bellmont razem z jeżdżącym na wózku inwalidzkim, zgryźliwym dziadkiem oraz ojcem, który pracuje na nocne zmiany jako stróż. Jego matka zginęła w niewyjaśnionych okolicznościach, kiedy chłopak był mały, ale w rodzinie niewiele się o tym mówi. Finley ma dwie miłości – w sezonie jest to koszykówka, a poza okresem rozgrywek dziewczyna Erin, będąca jednocześnie jego jedyną przyjaciółką. McManus nie jest lubiany. Jako jedyny w szkolnej koszykarskiej drużynie jest biały. Zwą go Białym Królikiem, wyśmiewają się z niego i dokuczają mu podczas przerw. Bellmont generalnie nie jest przyjaznym miejscem do życia, pełno w nim irlandzkiej mafii i gangów składających się z czarnoskórych dilerów narkotyków. Finley i Erin marzą, aby wyrwać się poza znienawidzone miasto do lepszego życia.

„Cały czas rozmawiamy o tym, jak wyjedziemy z Bellmont, zostawiając za sobą historie naszych rodzin, i będziemy wolni. Znamy wiele osób, które zostając tu, popełniły błąd, jak brat Erin Rod i mój dziadek”**

Tuż przed rozpoczęciem roku szkolnego trener Finleya prosi go, aby pomógł synowi jego najlepszych przyjaciół, którzy zostali zamordowani, w przystosowaniu się do nowego otoczenia. Russ jest równie zamknięty w sobie jak McManus. Lekko zbzikował – każe nazywać się numerem 21 i wyobraża sobie, że jest z innej galaktyki, gdzie czekają na niego rodzice. Finley zwykle nie odmawia pomocy starszym. Problem w tym, że Russ to jeden z najlepszych rozgrywających koszykarzy w swojej grupie wiekowej w całym kraju. McManus nie chce stracić swojego, z trudem wypracowanego, miejsca w drużynie i numeru koszulki – 21.

Kiedy „Niezbędnik Obserwatorów Gwiazd” trafił w moje ręce przekartkowałam parę stron, żeby sprawdzić czy będzie mi dobrze się czytało tę powieść. A później przeczytałam kolejnych kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt stron, aż w końcu kompletnie zapłakana odłożyłam zakończoną książkę o trzeciej w nocy leżąc w dawno już wychłodzonej wodzie w wannie.

Na początku wydawało mi się, że będzie to prosta historia o chłopcu, który kochał grać w kosza, ale nikt go nie lubił. Czytając pierwsze strony dzieła (nie boję się użyć tego słowa) Matthew Quick’a odniosłam wrażenie, że styl narracji jest nieco infantylny, ale im dalej zagłębiałam się w tekst, tym więcej odnajdywałam w nim mądrości i dojrzałość. Niemal w każdym rozdziale znajdują się mądre słowa, z których można by było utworzyć ponadczasowy cytat. Jednocześnie w treści nie ma patetyzmu, który często jest odstraszający. Książka jest odpowiednia zarówno dla młodzieży, jak i dla dorosłych. Myślę że każdy znajdzie coś dla siebie – jest w niej miłość (zarówno do kobiety, jak i do sportu), bezinteresowna przyjaźń, jest także lojalność, szacunek wobec starszych oraz mała nutka erotyzmu. Dla jeszcze nieprzekonanych dodam informację, że „Niezbędnik Obserwatorów Gwiazd” poleca sam Marcin Gortat. Jak dla mnie „ochy” i „achy” były całkowicie uzasadnione i dołączam się do grona zachwyconych książką.

Moja ocena: 10/10

* Quick M., Niezbędnik Obserwatorów Gwiazd, Wydawnictwo Otwarte, Kraków 2014 r.,  str. 55-56.

** tamże, str. 27.