Norweskie Noce – Derek Miller
Od zawsze pociągał mnie klimat surowej Skandynawii. Tym razem miałam okazję przenieść się do Norwegii, dzięki debiutowi Derek’a Miller’a. W prawdzie nie jest to powieść rodem z północy Europy w stylu Jo Nesbo, Camilli Lackberg, czy Stiega Larssona, ale autor wykazał się oryginalnością w stworzeniu fabuły i licznych, interesujących postaci. W thrillerze „Norweskie Noce” czytelnik może napotkać wybuchową mieszankę kulturową – amerykańskiego Żyda, albańskiego chłopca oraz oczywiście chłodnych i surowych w obyciu Norwegów.
Napis na okładce zapowiada: „Błyskotliwa powieść, thriller policyjny i najzabawniejsza książka o wojnie i demencji, jaką kiedykolwiek czytaliście”*, jednak, pomimo iż główny bohater ma wyraziste i specyficzne poczucie humoru, lektura nie była zabawna. Wręcz przeciwnie – opowiadała o smutnym losie starego człowieka, który próbuje rozliczyć się z demonami przeszłości i zachować godność, choć wszyscy bliscy powtarzają mu, że ma demencję.
82-letni Żyd Sheldon Horowitz za namową wnuczki, po śmierci swojej żony, niechętnie godzi się na przeprowadzkę z Nowego Jorku do Oslo. Mężczyzna ma swoje przyzwyczajenia, ale postanawia iść na ustępstwo, gdy dowiaduje się, że kobieta jest w ciąży – chce jeszcze zobaczyć swojego prawnuka. Pewnego popołudnia, gdy zostaje sam w nowym domu, jest świadkiem morderstwa, przed którym udaje mu się ocalić siedmioletniego Albańczyka. Staruszek wyrusza z nim w podróż. Sheldon to były żołnierz marines. Musi teraz przypomnieć sobie wszystkie sztuczki, które wykorzystywał podczas wojny z Koreą. Odzywają się w nim demony przeszłości. Mężczyzna nie może przeżyć śmierci syna, ze którą czuje się odpowiedzialny, mimo, że chłopak zginął na froncie. Ma wrażenie, że wszędzie obserwują go Koreańczycy, którzy chcą się zemścić za zabicie ich kompanów. Do tego staruszkowi wydaje się, że rozmawia z duchami. Czy starczy mu sił, aby wybawić chłopca z opresji i ustrzec przed bezwzględnym zabójcą?
„Norweskie Noce” to piękna powieść o starości z wątkiem sensacyjnym w tle. Derek Miller, mimo iż wprowadził do książki mnóstwo postaci, potrafił je dokładnie scharakteryzować. Cięty humor, drobne złośliwości, zaburzenia poczucia rzeczywistości idealnie oddają obraz starszego człowieka. Lekturę czyta się szybko. Mimo, że jest napisana jako thriller, można odnieść wrażenie, że akcja przebiega powoli i leniwie jak ruchy staruszka. Czytelnik jednak się nie znudzi, bo w książce cały czas coś się dzieje. Należy pogratulować autorowi pomysłowości w stworzeniu głównego bohatera i jego przygód. Z tyłu okładki „Norweskich Nocy” można przeczytać, że Derek Miller dołączył do „świętej trójcy” skandynawskich autorów kryminałów, ciężko się z tym stwierdzeniem zgodzić, gdyż pisarz, tak jak jego główny bohater, jest Amerykaninem. Niemniej jednak to bardzo udany debiut osadzony w skandynawskiej scenerii.
*Opis pochodzi z okładki książki „Norweskie Noce” Derek’a Miller’a
Moja ocena 9/10
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Feeria