Odnaleźć Gobi – Dion Leonard

Ta historia wydarzyła się naprawdę. Mały bezdomny pies, przybłąkał się do ultramaratończyka Diona Leonarda podczas morderczego biegu przez pustynię Gobi. Niewielka suczka przebiegła z nim ponad 170 km w czterech etapach. Początkowo sportowiec próbował ją przegonić, ale widząc upór i determinację zwierzęcia, biegł razem z nią. Gobi, bo tak Leonard nazwał psa, dzięki zdjęciom innych zawodników oraz mediom z różnych krajów stała się swojego czasu najpopularniejszym czworonogiem na świecie.

Dion Leonard nigdy nie lubił biegać, ale od zawsze kochał rywalizację, dlatego, za namową swojej partnerki, postanowił spróbować swoich sił w biegach długodystansowych. Wyjeżdżając do Chin na kolejny ultramaraton, nie spodziewał się, że spotka go taka przygoda. Początkowo mały, zabłąkany pies nie zrobił na nim żadnego wrażania, ale gdy suczka pokazała swój hart ducha i przebiegła z nim wiele kilometrów w koszmarnym upale, pokochał ją i postanowił zrobić wszystko, aby sprowadzić ją do Szkocji, w której mieszkał. Okazało się, że to droga o wiele trudniejsza niż trasa, którą musiał przebiec na nieprzyjaznym, pustynnym terenie.

„- Co z nią zrobisz? – zapytał Mike po południu, wskazując Gobi.

To było dobre pytanie i poprzedniego dnia sam się nad tym zastanawiałem. Wiedziałem, że te dwa dni, kiedy biegłem bez Gobi, były trudne. Zdążyłem się już do niej przywiązać i nie chciałem zostawiać jej tu samej, zdanej na własne siły. Ale chodziło też o coś więcej. To ona mnie wybrała, Nie wiedziałem dlaczego, ale wiedziałem, że tak było”*.

Życie pisze najlepsze scenariusze. Jednak nawet najbardziej fascynującą opowieść można po prostu źle opisać i właśnie tego się bałam, sięgając po „Odnaleźć Gobi” Diona Leonarda. Na szczęście moje obawy rozwiały się już po przeczytaniu kilku pierwszych stron tej książki. To doskonale spisana historia prawdziwej przyjaźni między psem a człowiekiem, w której czytelnik znajdzie tu nie tylko opis losów uroczej suczki Gobi, ale także informacje o zwyczajach ultramaratończyków, relację z morderczego biegu przekazaną z pierwszej ręki, a także opis procedur, przez które należy przejść, żeby sprowadzić psa z Chin do Europy.

Źródło zdjęcia

Jedyne co mi się nie podobało, to jakość wydania tej książki. „Odnaleźć Gobi” nie zawiera literówek, jest dobrze przetłumaczona i poprawnie napisana, ale zastosowany papier, wrzucone byle gdzie (między tekst, zamiast między rozdziały) fotografie na kredowym papierze i słabo zaprojektowana graficznie okładka nieco psują fenomenalny efekt, jaki robi sama treść.

Mimo że historia jest niezwykle poruszająca, sama bowiem fabuła to przecież typowy wyciskacz łez i pomimo że wyraźnie widać, iż Dion Leonard bardzo pokochał Gobi, to autor unika sentymentalnych wycieczek, sztucznie wywoływanej tkliwości oraz zabawy z uczuciami czytelnika poprzez zabiegi stopniujące napięcie lub nadające dramatyzmu. Leonard opisuje po prostu to, co przeżył. Czuć w tym ogromną autentyczność. I to się chwali!

*Leonard D., Odnaleźć Gobi, HarperCollins Polska, Warszawa 2018, s. 101.

Moja ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu HarperCollins Polska.