Opowieści o nadziei — Heather Morris
Gdyby ktoś chciał mnie zakwalifikować do jakiegoś typu czytelnika, zostałabym zapewne czytelnikiem-masochistą. Czasami wiem, że książka będzie zła, bo wskazują na to wszystkie znaki na niebie i ziemi, ale i tak po nią sięgam. Nie inaczej było w przypadku najnowszej publikacji Heather Morris.
„Opowieści o nadziei” to idealny przykład książki o niczym. Nie jest to ani powieść, ani poradnik, ani autobiografia. Autorka w poszczególnych rozdziałach opowiada o słuchaniu i daje rady, jak słuchać innych. Mówi też, jak to wspaniale być rozpoznawalną i jak wielu ludzi jej się zwierzyło ze swoich wojennych przeżyć. Z książki możemy się również dowiedzieć, jak bardzo spartaczyła trzyletnią znajomość z obozowym tatuażystą, nie nagrywając ani jednego słowa z jego opowieści, nie notując podczas spotkań, nie zatrudniając ani jednego historyka lub chociażby profesjonalnego dziennikarza i samodzielnie podejmując się spisywania historii Lalego Sokołowa. Jak więc powstał „Tatuażysta z Auschwitz”? Na podstawie notatek w Excelu powstałych dopiero po spotkaniach z głównym bohaterem. Biorąc pod uwagę, że pamięć bywa zawodna i bardzo łatwo przeinaczyć czyjeś słowa to wyszło, jak wyszło. Oczywiście Morris przedstawia to jako doskonałą metodę i na jej podstawie daje rady, jakby nie zauważając, ile ludzkość straciła z tego, że autorka nie korzystała chociażby z dyktafonu i po świadectwie Lalego Sokołowa nie pozostał żaden realny ślad.
Jej dobre rady przeczą same sobie. Heather Morris poucza czytelnika, jak rozpocząć rozmowę ze starszą osobą, ale to nie ona zaczęła rozmawiać z Lalem, tylko on z nią. Pisze, jakie to wspaniałe relacje ma z dziećmi, ale jej córka w kryzysowym momencie zadzwoniła najpierw do swojego rodzeństwa, a dopiero później do niej. Mówi o tym, jak ważne jest zauważanie emocji innych, lecz nie dostrzegła ciężkiej depresji u swojego dziecka. To tylko kilka przykładów. Jest ich niestety w tej książce całe mnóstwo. Autorka chce uchodzić za specjalistkę w relacjach międzyludzkich, ale nią nie jest.
Podczas lektury „Opowieści o nadziei” od początku do końca miałam wrażenie (chyba słuszne), że Heather Morris napisała to wszystko tylko i wyłącznie dla pieniędzy.
Heather Morris zyskała sławę, jako twórczyni bardzo poczytnych, choć niewybitnych tytułów „Tatuażysta z Auschwitz” oraz „Podróż Cilki”. Ciągle podkreśla, jak lgną do niej starsi ludzie, którzy po sukcesie jej pierwszej powieści chcą się jej zwierzać i jaką jest wyśmienitą słuchaczką, po raz kolejny niekorzystającą ani z dyktafonu, ani z notatnika podczas rozmów. Spodziewajmy się więc kolejnej niezgodnej z prawdą historyczną książki o obozowo-wojennych przeżyciach. O zgrozo!
Moja ocena: 1/10
Tytuł: Opowieści o nadziei
Autor: Heather Morris
Przekład: Kaja Gucio
Wydawnictwo: Marginesy
Liczba stron: 400
Przeczytaj także recenzję: Podróż Cilki — Heather Morris