Ostatni świadkowie. Utwory solowe na głos dziecięcy – Swietłana Aleksijewicz

II wojna światowa zrobiła spustoszenie w sercach i umysłach wielu ludzi. Coraz mniej pozostało ocalałych świadków tych tragicznych zdarzeń. Powstało wiele książek o tej tematyce, a obecnie można zaobserwować na rynku wydawniczym wzrost ilości tytułów o literaturze obozowej. Ostatnio trafiłam na reportaż, który jest inny niż wszystkie. Reportaż o osobach, które podczas wybuchu wojny były dziećmi, a teraz, już jako dorośli, opowiadają o tym, co przeżyły, będąc niewinnymi i nieświadomymi obserwatorami oraz uczestnikami makabrycznych scen.

Dziesięciolatek, który potrafił zabijać z broni palnej, a nie potrafił pisać. Noworodek rozszarpywany przez psy na oczach matki. Ucieczka nocą przed bombardowaniem z dwoma lalkami w walizce, których sprzedaż uchroniła rodzinę przed śmiercią głodową. Polowanie przez małą dziewczynkę na psa, by rodzina mogła zjeść jego mięso. Obgryzanie kory drzew i zjadanie igieł sosnowych, jako jedynego pożywienia dnia. Całkowicie osiwiała ze strachu dwunastolatka. Dom dziecka z ogolonymi na łyso podopiecznymi, których rodzice zginęli całkiem niedawno.

Brzmi jak sceny z horroru chorego psychicznie reżysera? To rzeczywiście horror, ale taki, który wydarzył się naprawdę – podczas II wojny światowej. To wspomnienia mieszkańców ówczesnego ZSRR, których wojna zastała w dzieciństwie. Dzieciństwie, którego nie było im dane nigdy zasmakować.

„Mamę rozstrzelali na moich oczach… Na ulicy. Kiedy upadła, palto się rozchyliło i zaczerwieniło, a potem śnieg wokół mamy też zrobił się czerwony… Potem długo trzymali nas w jakiejś szopie. To było straszne, płakaliśmy i krzyczeli. Miałam jeszcze siostrę i brata – siostra miała dwa i pół roku, braciszek rok, a ja – cztery lata, byłam najstarsza. Chociaż mali, wiedzieliśmy, kiedy rozrywa się pocisk, i że wtedy nie bomba leci z samolotu, tylko strzela artyleria. Po dźwięku rozpoznawaliśmy, jaki to samolot, nasz czy nie nasz, czy bomba spadnie blisko, czy daleko od nas. Było strasznie, naprawdę strasznie, ale jak się schowa głowę, to już nie jest tak strasznie, najważniejsze, żeby nie widzieć”*. 

Wybitna reporterka Swietłana Aleksijewicz spisała rozmowy ze świadkami, którzy w dniu wybuchu wojny na terenie obecnej Białorusi mieli od 4 do 12 lat. Wielu z nich nie chce wspominać tamtego momentu. Ale w każdym, mimo że to są już wydarzenia przeszłości, które pozornie przebrzmiały, nadal tkwią silne wspomnienia z tamtego makabrycznego okresu. Dojrzali ludzie wciąż nie mogą sobie poradzić z tym, czego doświadczyli, będąc dziećmi.

„Po wielu latach dowiedziałam się, że mamie wykuli oczy, powyrywali włosy, odcięli piersi. A małą Gale, która się schowała i cicho siedziała pod choinką, poszczuli owczarkami. Psy przynosiły ją po kawałku. Mama jeszcze wtedy żyła, wszystko widziała… To przy niej…”**.

Ciężko mi opisać emocje, które mi towarzyszyły przy tej lekturze, tak, aby rzeczywiście oddać mój stan. Podczas czytania, co chwilę czułam gulę w gardle i napływające do oczu łzy. Żadna książka wojenna nie poruszyła mnie aż tak głęboko, jak ten reportaż. Te krótkie, czasem jednostronicowe historie były mocne i dobitne, że zapierały dech w piersiach. Każda opowiadała o czym innym, a jednak o tym samym – o złu, jakie siedzi w drugim człowieku, o przekleństwie wojny, o głodzie i o śmierci. Cóż mógł z wojny zrozumieć pięciolatek? Praktycznie nic. A jednak rozumiał. Wiedział, że tatuś idzie na wojnę i może z niej nigdy nie wrócić, widział zwłoki rozstrzelanej mamusi, babcię wielokrotnie zgwałconą przez niemieckich żołnierzy oraz dziadka rozerwanego przez bombę, którego trzeba było pochować w domowym ogródku…

Bohaterami reportażu są ludzie bez dzieciństwa. Oni, już jako kilkulatkowie, zamiast za zabawki musieli chwycić za broń, zamiast bawić się w berka, musieli uciekać przed śmiercią, zamiast pójść do szkoły musieli zdobyć pożywienie, żeby nie umrzeć z głodu. Czasem był to zgniły ziemniak, czasem przyjazny pies, a czasem kawałek obdartej ze ściany tapety…

„Ostatni świadkowie. Utwory solowe na głos dziecięcy” to reportaż wybitny, ważny i rozdzierający. Już teraz wiem, że ten tytuł trafi na listę najlepszych książek, które przeczytałam w tym roku. Polecam!

* Aleksijewicz S., Ostatni świadkowie. Utwory solowe na głos dziecięcy, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2013, s.109-110.

** tamże, s. 189.

Moja ocena: 10/10