Pierwsze kłamstwo – Sara Larsson

Są zbrodnie, o których nikt nie chce pamiętać. Są zbrodnie, o których nikt nie che zapomnieć. Ofiary gwałtu często nie zgłaszają popełnionego przestępstwa na policji w obawie o swoje dobre imię, ze strachu o to, że będą musiały jeszcze raz przechodzić przez piekło podczas przesłuchań, a sprawcy nigdy nie zostają ukarani. Wyroki za gwałt są stosunkowo niskie (w większości krajów), a sprawcy czują się bezkarni bo w wielu przypadkach ich czyn nie wiąże się z żadnymi konsekwencjami. Ofiara zaś zostaje z traumą do końca życia.

W lipcu 1997 roku w szwedzkiej miejscowości Visby dwie nastolatki – Josefin i Camila – spędzają razem wakacje. Jest upalne lato. Dziewczyny piją alkohol i chodzą na imprezy. Spotykają troje licealistów – Oskara, Jonasa oraz Rikarda. Chłopcy zapraszają przyjaciółki na imprezę, która okazuje się tragiczna w skutkach – pod wpływem alkoholu i narkotyków brutalnie gwałcą Josefin. Początkowo dziewczyna nie chce zgłaszać sprawy na policję, ale namawia ją do tego Camila. Rozprawa kończy się wyrokiem uniewinniającym, nie dlatego, że nastolatka nie została brutalnie zgwałcona, ale dlatego, że sąd stwierdził, że młodzi podejrzani mogli nie zrozumieć odmowy dziewczyny ponad wszelką wątpliwość.

Po trzynastu latach Oskar i Jonas są ustatkowanymi mężczyznami. Mają rodziny oraz robią karierę. Wprawdzie Rikardowi nie wiedzie się tak dobrze, jak jego kolegom, ale też próbuje jakoś sobie radzić. Pewnego dnia Jonas otrzymuje tajemniczego maila ze zdjęciem z „imprezy” w Visby, gdzie dokonali zbiorowego gwałtu. Prosi swoich dawnych kolegów, żeby pomogli mu rozwikłać zagadkę fotografii, która tak naprawdę nie powinna już istnieć. Oskar, znany sportowiec, popełnia jeszcze jeden niewybaczalny błąd. Podczas wakacji z żoną korzysta z usług tajskiej prostytutki. Kiedy zabawa wymyka się spod kontroli i przeradza w brutalny akt przemocy, mężczyzna zostaje ciężko pobity oraz okaleczony. Trwa wyścig z czasem, żeby ukryć prawdę i dopaść osobę, która grozi gwałcicielom.

„Nie może się ruszyć, ledwie oddycha, zerka w stronę drzwi i stwierdza, że są zamknięte, a zasłona zaciągnięta. Nie, nie chce ryzykować, że jakiś kolega z pracy akurat wejdzie i to zobaczy. Znów spogląda na zdjęcie, a kiedy je powiększa, trzęsie mu się ręka. Mimowolnie cofa się w czasie o trzynaście lat. Do pewnego pokoju w Visby. Do czynu, o którym nie był w stanie myśleć przez ponad dekadę. Nie miał kontaktu z dwójką pozostałych, odkąd… odkąd zapadł wyrok. Kiedyś, zanim wytrwale wyparł te wspomnienia ze świadomości, myślał czasem, że byłoby lepiej, gdyby poniósł karę, że wszystko byłoby lepsze od tego paraliżującego poczucia winy”*.

Do debiutów podchodzę z dużą ostrożnością, bo wiadomo, różnie z nimi bywa. Jednak „Pierwsze kłamstwo” Sary Larsson zrobiło na mnie duże wrażenie. Ostatnio miałam przestój czytelniczy, po prostu odechciało mi się na jakiś czas czytać i potrzebowałam naprawdę mocnego uderzenia. Wreszcie je dostałam.

To naprawdę mocna powieść, wielowątkowa, z brutalnym motywem gwałtu oraz wyrazistymi bohaterami. Autorka dobrze skonstruowała fabułę, tak, że od początku do końca trzymała w napięciu. Poziom skandynawskich thrillerów oraz kryminałów jest naprawdę wysoki, a Larsson, mimo iż jest debiutantką mu dorównuje swoim warsztatem i przemyślaną historią.

Jedyne co mi przeszkadzało w odbiorze to fabuła rozgrywająca się w czasie teraźniejszym, przez co miałam wrażenie, jakby wszystko odbywało się w trybie niedokonanym. Wiem, że to był celowy zabieg, aby wrzucić czytelnika wprost w wir wydarzeń, jednak to wrażenie niedokończenia czynności, od czasu do czasu, odwracało moją uwagę od historii. Mimo to oceniam książkę bardzo wysoko i cieszę się, że mogłam tą lekturą wkroczyć w nowy rok i przerwać mój czytelniczy marazm.

*Larsson S., Pierwsze kłamstwo, Czarna Owca, Warszawa 2016 r., str. 39.

Moja ocena: 9/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca