Pierwszy człowiek. Historia Neila Armstronga — James R. Hansen

Któż nie słyszał o Neilu Armstrongu? Dzięki temu, że jako pierwszy człowiek postawił stopę na Księżycu, jego nazwisko zna niemal każdy mieszkaniec Ziemi. Mimo że nad tym dokonaniem pracował ogromny sztab ludzi, a po Armstrongu było jeszcze kilkoro śmiałków, którzy powtórzyli ten wyczyn, to właśnie on jest najbardziej rozpoznawalną postacią, jeśli chodzi o załogowe loty w kosmos. James R. Hansen, autor biografii Neila Armstronga, zatytułowanej „Pierwszy Człowiek”,  to emerytowany profesor historii na Uniwersytecie Auburn. Były historyk NASA. Z dużą precyzją opisuje nie tylko wydarzenia wokół słynnego lądowania, ale również to, co działo się dużo przed misją i dużo po misji Apollo 11.

Biografia autorstwa Hansena jest bardzo szczegółowa i mało emocjonalna. Odniosłam wrażenie, że było w niej więcej opisów przeprowadzonych przez Armstronga lotów testowych, niż odniesień do jego życia osobistego. Autor wprawdzie pisze w sposób sprawny i płynny, ale w niektórych momentach ilość technicznych szczegółów była dla mnie zbyt przytłaczająca.

Hansenowi nie można odmówić pisarskiego kunsztu. W „Pierwszym człowieku” świetnie oddał nastroje, zawarł relacje świadków i współpracowników, a także ważne cytaty, ale w tej biografii zabrakło ducha samego astronauty. Czytelnik dowiaduje się, że Neil Armstrong był osobą skrytą, dyskretną i powściągliwą, w książce jest też trochę powiedziane o rodzinie, ale prawie nic o relacjach międzyludzkich. Nawet śmierć córeczki Neila jest wspomniana jakby mimochodem.

Niewiele tam emocji. Zupełnie inaczej niż w filmie o tym samym tytule, który powstał na podstawie tej właśnie biografii. Damien Chazelle w swojej doskonałej produkcji postawił na ukazanie Neila Armstronga jako zwykłego człowieka z rodzinnymi problemami, ze słabościami, a nie jako nieskazitelnego superbohatera, jakim astronauta jawi się w książce.

Trzeba zaznaczyć, że napisana przez Jamesa R. Hansena biografia była autoryzowana przez samego Neila Armstronga i moim zdaniem ma to dość duże znaczenie w ukształtowaniu całego przekazu. Nie wiem, czy spowodował to zachwyt autora nad astronautą, czy też Armstrong wykreślił jakieś pikantniejsze fragmenty, ale słynny „pierwszy człowiek” wydaje się nazbyt idealny. Opanowany, dyskretny, przyjacielski, podejmujący słuszne decyzje, wybitnie inteligentny, pracowity… Chciałoby się wierzyć, że taki był. Ale czy istnieją ludzie pozbawieni wad? Trochę to niewiarygodne. Hansen wprawdzie próbuje przedstawić historię Armstronga z różnych punktów i opierać się na relacjach świadków konkretnych rozmów, czy wydarzeń, ale chwilę później dodaje, że Neil sobie nie przypomina takiej dyskusji, albo takiego faktu, albo że pamięta to zupełnie inaczej. Zaskakujące w tym jest na przykład to, że Neil „nie pamięta”, żeby mieszkał z babcią pod jednym dachem, a członkowie rodziny twierdzą, że babcia była w ich domu przez jedenaście lat (sic!). Kto mówi zatem prawdę? Jak bardzo wybiórczą pamięć ma Armstrong? Czego rzeczywiście nie pamiętał, a co próbował zataić? Tego się pewnie już nigdy nie dowiemy, zwłaszcza że astronauta był osobą niezwykle skrytą i stonowaną i rzadko dzielił się swoimi myślami, nawet z najbliższymi.

Niemniej jednak uważam, że warto sięgnąć po „Pierwszego człowieka” zarówno w wersji książkowej, jak i filmowej, bo idealnie się uzupełniają. Film daje emocje, których zabrakło w książce, a książka szczegóły, których nie uwzględniono w filmie. Jakie? Chociażby to, że prawie do samego końca nie było wiadomo, kto, jako pierwszy postawi nogę na Księżycu i czyje nazwisko zostanie rozsławione po wsze czasy. Bo chyba wiecie, że Armstrong nie poleciał na Księżyc sam? A kto z Was pamięta pozostałe nazwiska członków misji Apollo 11 albo kolejnych udanych lądowań na srebrnym globie?

Moja ocena: 7/10


Tytuł: Pierwszy człowiek. Historia Neila Armstronga
Autor:James R. Hansen
Przekład: Patryk Gołębiowski, Andrzej Leszczyński
Wydawnictwo: Wielka Litera
Liczba stron: 504


Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Wielka Litera.