Poniemieckie — Karolina Kuszyk

W domach na Dolnym Śląsku, w  województwie lubuskim, opolskim, czy zachodniopomorskim nietrudno odnaleźć niemieckie napisy, na przekazywanej z pokolenia na pokolenie zestawie obiadowej można dostrzec po latach swastykę, a pomiędzy podwórkami straszą cmentarze o zapadniętych płytach nagrobnych. To pozostałości po Niemcach, którzy po II wojnie światowej zostali wypędzeni ze swoich mieszkań, aby mogli się do nich wprowadzić Polacy — również wypędzeni.

Urodziłam się w małym miasteczku na Dolnym Śląsku, od lat mieszkam we Wrocławiu i mimo że jestem trzecim pokoleniem po przesiedleniu, dostrzegam wiele poniemieckiego, zarówno na ulicach, jak i w domach. Mój dziadek kupił poniemiecką piekarnię, moja babcia mieszkała w poniemieckim budynku do późnej starości, a na ścianach wisiały poniemieckie olejodruki z aniołami i Maryją, ale dopiero podczas lektury tej książki zaczęłam się zastanawiać, kim był niemiecki piekarz, a kim niemiecka rodzina, która wcześniej mieszkała w mieszkaniu babci

W mojej małej, znajdującej się pod Wałbrzychem, miejscowości zginęło wielu więźniów obozu koncentracyjnego, którzy uczestniczyli w budowie podziemnego kompleksu Riese, dlatego Niemcy byli traktowani wyłącznie jako naziści. Przez wiele lat nie widziało się w nich ludzi, a przecież nie wszyscy Niemcy sprzyjali Hitlerowi. W wyniku przesunięcia granic zwykli ludzie musieli opuścić własne domy nagle i w pośpiechu, zostawiając za sobą dorobek życia, ulubione firany,  ukochane pianino, czy tak prozaiczne przedmioty, jak sztućce, czy łyżkę do butów. Często, zajmujący ich miejsce Polacy, korzystali z tych poniemieckich rzeczy, bo ze sobą nie mieli nic, prócz niewielkiego tobołka.

Karolina Kuszyk wychowała się w Legnicy, która najpierw była poniemiecka, a później, dzięki stacjonującym tam wojskom, radziecka. Autorce poniemieckie jest zatem bardzo dobrze znane z życia codziennego. W swojej książce skupia się na domach, cmentarzach i fabrykach, ale także na pojedynczych przedmiotach, które towarzyszyły ludziom przez lata. Kuszyk pisze nie tylko o rzeczach, ale i o ludziach, ukazując losy emigrantów i imigrantów — z jednej i drugiej strony barykady.

„Czy słowo gwałt jest zastrzeżone tylko dla istoty żywej? Czy można powiedzieć, że zgwałcony został przedmiot — stare pianino, w które wali się tak długo, aż odlecą klawisze, albo szafa porąbana na opał, albo dom opuszczony jesienią, gdy pierwsze deszcze zaczynają przeciekać przez dachówki?”*

Zastanawiam się tylko, czy osoba z Centralnej Polski, Małopolski lub Lubelszczyzny, która nie zna poniemieckiego, na poniemieckim się nie wychowała, poczuje klimat tej książki i zrozumie treść. Mnie ten reportaż poruszył, ponieważ autorka skupia się na czymś, co było i jest mi doskonale znane.

Przed przeczytaniem „Poniemieckiego” nie zastanawiałam się nad losami Niemców z Dolnego Śląska, bo rzeczy po Niemcu po prostu były, ale teraz myślę o tym, co się stało z piekarzem, który wcześniej miał piekarnię mojego dziadka, a jaki los spotkał rodzinę, mieszkającą w kawalerce mojej babci. Karolinie Kuszyk udało się poruszyć we mnie ukryte wrażliwe struny. Polecam!

* Kuszyk K., Poniemieckie, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2019.

Moja ocena: 8/10


Tytuł: Poniemieckie
Autor: Karolina Kuszyk
Wydawnictwo: Wydawnictwo Czarne
Liczba stron: 464


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Czarne.