Riese — Robert J. Szmidt (Uniwersum Metro 2035)
Dmitry Glukhovsky stworzył cykl popularnych książek postapokaliptycznych o moskiewskim metrze, gdzie przedstawił wizję życia po zagładzie nuklearnej. W jego wersji zdarzeń ocaleni kryją się przed radioaktywnym promieniowaniem i wszelkimi mutantami w nieczynnych tunelach. Ale czy to jedyni uratowani? Autorzy z różnych państw postanowili kontynuować projekt Glukhovsky’ego, dopisując scenariusze, które mogłyby się wydarzyć w ich rodzimych miastach. W polskiej wersji Robert J. Szmidt zaproponował rozwój akcji we Wrocławiu. Najpierw była „Otchłań”, później rozgrywająca się w Sky Towerze „Wieża”, a teraz przyszedł czas na znajdujący się w Górach Sowich kompleks „Riese”. Jako że pochodzę z tamtych okolic, byłam bardzo ciekawa, jak autor poradzi sobie z opisem pohitlerowskich tuneli i z osadzeniem tam akcji uniwersum.
Okazuje się, że Otchłań nie jest jedynym miejscem, zamieszkanym przez ludzi na terenie Nowej Polski. Są jeszcze inne siedziby ocalałych. Pamiętający i Iskra po nieudanej akcji zostają uprowadzeni i wywiezieni pociągiem pancernym sto kilometrów od Wrocławia w Góry Sowie, gdzie w tajemniczym kompleksie tuneli, wydrążonych w skale, będą musieli wykonywać tytaniczną pracę, w celu poszerzenia pohitlerowskich korytarzy. Muszą jak najszybciej stamtąd uciec. Jak to jednak zrobić, gdy na zewnątrz będą narażeni na radioaktywne skażenie?
Pohitlerowski kompleks podziemnych korytarzy odwiedziłam wielokrotnie i znam doskonale jego smutną oraz niechlubną historię, dlatego sięgając po „Riese”, najnowszą książkę Roberta J. Szmidta, miałam spore obawy, ale i oczekiwania. Autorowi jednak udało się dobrze nakreślić klimat tamtego miejsca oraz wpleść fakty w literacką fikcję. Czytając tę książkę, czuć zimno korytarzy, słychać kapiącą ze ścian wodę, czuć zapach wilgoci, a przede wszystkim czuć ogrom niewolniczej pracy, którą włożono w wykonanie tej sieci tuneli.
Fabuła jest interesująca i przemyślana. Robert J. Szmidt to autor o bogatej wyobraźni, który nie spoczywa łatwo na laurach, zadbał więc, żeby w „Riese” znalazły się nowe, zaskakujące wątki. W powieści pojawiły się też jednak pewne niedociągnięcia. Zauważyłam, że Szmidt ma nieładną manierę usuwania bohaterów wtedy, gdy mu się do niczego nie przydają i przywracania ich po pewnym czasie, gdy są niezbędni do pociągnięcia tematu. Często działo się tak z Iskrą. Wątek Pamiętającego był mocno wysunięty na pierwszy plan, a autor jakby zapominał napisać, co robiła jego towarzyszka, która stała obok przez godzinę, a później sobie o niej przypomina i dopisuje parę słów, informując mimochodem czytelnika, co się z nią wówczas działo. Zdecydowanie zabrakło mi większej płynności pomiędzy poczynaniami postaci.
Drugą rzeczą, która mnie niesamowicie drażniła, były pyskówki między bohaterami. Iskra to nastolatka, natomiast Pamiętający jest mężczyzną w średnim wieku, a prowadzili dialogi na poziomie podstawówki. Oboje. Problem w tym, że te rzekomo kąśliwe uwagi zbuntowanej dziewuchy były mało współczesne, jakby Szmidt wkładał jej w usta teksty, które były modne za jego dziecięcych lat i nie przyłożyłby się do aktualnego slangu młodzieżowego. Biorąc pod uwagę, że akcja rozgrywa się w przyszłości, bohaterka musiałaby pyskować słowami popularnymi za czasów jej pradziadka.
Pomijając te dwie nieścisłości, uważam, że to najlepsza książka Szmidta z cyklu uniwersum. Ma klimat, ma nowe, dobrze rozbudowane pomysły, ma ciekawe drugoplanowe postaci, a całość fabularna dobrze się spina. Będę czekać na kolejną część, bo otwarte zakończenie sugeruje, że pojawi się również czwarty tom.
Moja ocena: 7/10
Tytuł: Riese
Autor: Robert J. Szmidt
Wydawnictwo: Insignis
Liczba stron: 448
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Insignis.
Przeczytaj także recenzję poprzedniej części: Wieża – Robert J. Szmidt