Srebrne skrzydła — Camilla Läckberg

Zraniona kobieta potrafi być niezwykle uparta. Może znaleźć milion sposobów na skuteczną zemstę. Niejeden mężczyzna już się o tym przekonał na własnej skórze!

Camilla Läckberg, znana autorka skandynawskich kryminałów, powraca z najnowszą książką „Srebrne skrzydła”. Jest to kontynuacja „Złotej Klatki”, czyli nowej serii o Faye.

Faye rozwija skrzydła w swojej świetnie prosperującej firmie kosmetycznej „Revenge”. Planuje wprowadzić produkty na rynek amerykański. Nieznani inwestorzy nagle zaczynają w dziwnych okolicznościach wykupować akcje. Wygląda na to, że ktoś chce zniszczyć jej biznes tuż przed wielkim sukcesem. Czy jej mąż Jack ma coś z tym wspólnego? Czy Faye i jej córka są bezpieczne?

„Złota Klatka” kompletnie nie przypadła mi do gustu, ale tak lubię książki Camilli Läckberg, że postanowiłam dać szansę kontynuacji. Na początku ostrzegam, że nie da się przeczytać „Srebrnych skrzydeł” bez zapoznania się z pierwszym tomem, a szkoda, bo druga część okazała się o oczko lepsza. Nie jest to wprawdzie szczyt możliwości autorki, ani nawet środek góry, ale ten thriller przeczytałam  z pewną przyjemnością. Tym razem wiedziałam, żeby nie nastawiać się na poziom serii o Fjällbace i to podejście sprawiło, że nie patrzyłam na „Srebrne Skrzydła” już aż tak krytycznym okiem.

Co mi się podobało? Po pierwsze Camilla Läckberg bardziej dopracowała postać Faye. Główna bohaterka nie była już tak irytująca, jej motywy były bardziej jasne i nie obnosiła się co pięć sekund z markowymi ubraniami. Okazała się też dojrzalsza, postawiła na siostrzaną przyjaźń z kobietami, które wcześniej nie były jej życzliwe, ale widziała w nich potencjał dla swojej firmy i postanowiła im zaufać. Po drugie fabuła była bardziej skondensowana, ciekawsza i logiczniej poukładana. Jednym słowem nie wiało nudą. A po trzecie interesujący wydał mi się wątek sprzed lat, który przeplatał się z tym, co dzieje się obecnie — co jest charakterystyczne dla twórczości tej autorki.

Nie oszukujmy się jednak, nie jest to książka pozbawiona wad. Läckberg uciekła w typowo romansowy zabieg, którego osobiście nie cierpię, czyli sprawiła, że dwoje dorosłych ludzi zakochało się w sobie na śmierć i życie w ciągu kilku dni i już po miesiącu postanowili wspólnie ułożyć sobie życie, wywracając dotychczasowe plany do góry nogami. Litości! Tak nie robią osoby po trzydziestce! Przynajmniej te zdrowe psychicznie… Aż dziw bierze, że chłodno kalkulująca bizneswomen była w stanie ulec tego typu namiętności. Ten motyw w ogóle się nie kleił, choć wiem, że miał znaczenie dla przyszłych wydarzeń. Dość słabe było również zakończenie, ale jego nie omówię, aby nie psuć Wam zabawy, gdybyście sami chcieli przeczytać obie części.

Powieść „Srebrne skrzydła” nie jest thrillerem najwyższych lotów, ale nada się na długi jesienny wieczór, jako rozrywkowe czytadło, w które nie trzeba angażować głowy. Pamiętajcie jednak, aby najpierw przeczytać „Złotą Klatkę”, bo bez tego się nie obejdzie.

Moja ocena: 6/10


Tytuł: Srebrne Skrzydła
Autor: Camilla Läckberg
Przekład: Inga Sawicka
Wydawnictwo: Czarna Owca
Liczba stron: 384


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca.


Przeczytaj także recenzję pierwszego tomu: Złota klatka — Camilla Läckberg