Strach – Jozef Karika
Strach to jedna z podstawowych cech pierwotnych, która ściśle wiąże się z instynktem przetrwania. Objawia się napięciem mięśni i przygotowaniem ciała do walki lub do ucieczki. Są różne oblicza strachu. Skok adrenaliny w przypadku realnego zagrożenia jest naturalnym odruchem, pomagającym uniknąć ryzyka utraty zdrowia lub życia. Niektórzy natomiast cierpią na różne, czasami nieuzasadnione fobie, które często są wynikiem lęków z dzieciństwa. Można się bać pająków, lasu, wysokości, zamkniętych pomieszczeń, otwartych przestrzeni, ludzi, psów, motyli, duchów i wielu, wielu innych rzeczy. Chroniczny strach może prowadzić do choroby, a nawet do obłędu, czy własnej śmierci. Mimo tego ludzie, od czasu do czasu lubią się bać. Skaczą na bungie, oglądają horrory, albo czytają mroczne, tajemnicze thrillery.
Jożo Karsky, po rozstaniu z wieloletnią partnerką, powraca do Rużomberka, w którym się wychował. Gdy tylko wkracza do rodzinnego domu, przypominają mu się wydarzenia sprzed lat. Zapach cebuli przypomina mężczyźnie o agresywnym, stosującym przemoc ojcu i milczącej matce. Kiedy w niewielkim miasteczku po raz kolejny zostaje uprowadzone dziecko, odżywają bardzo niepokojące wspomnienia: rozdzielnia prądu, straszliwy mróz, pokryty śniegiem las, zielona mgła, przeraźliwy huk walców i ślady. Tysiące rozproszonych śladów…
„Pomimo upływu czasu nie potrafiłem się od tego odciąć. Jakby tych dwudziestu siedmiu lat wcale nie było, jakby zniknęły, jak za sprawą czarodziejskiej różdżki. Stałem na łące nazywanej Małym Szałasem i miałem wrażenie, że nigdy nigdzie się stąd nie ruszałem. Las uszczknął sobie kawałek mojej duszy, wyjechałem wprawdzie do szkoły średniej, na uniwersytet i do Żyliny, ale ta cząstka, którą las sobie przywłaszczył, została tutaj”*.
W thrillerze, zabarwionym elementami horroru, Jozefa Kariki czasami jest przerażająco, na przykład wtedy, gdy mamy do czynienia z surowym, mroźnym klimatem i mistyczną tajemnicą sprzed lat, gdy ktoś zostawia kopczyki z dziecięcych zębów, paznokci, układa dziecięce twarze z wyrwanych gałek ocznych, czy języków. Jednakże to tylko pojedyncze dobre momenty, które ciągną w górę całość. Niestety w „Strachu” częściej wieje nudą niż grozą.
Nie wiem, czy to jest kwestia tłumaczenia, czy stylu autora, ale czytając tę powieść, odniosłam wrażenie ubóstwa językowego Kariki. O ile wielokrotne powtarzanie niektórych sformułowań było przesadzone, ale w pewien sposób uzasadnione, o tyle w treści zabrakło synonimów, metafor oraz bardziej wyszukanego słownictwa. Książka jest napisana dość topornym stylem, a dosłowność sprawia, że misternie budowane napięcie, natychmiast opada. Na przykład jest mnóstwo określeń na uczucie strachu i można by je od czasu do czasu czymś zastąpić – choćby panicznym lękiem, gęsią skórką, paraliżującym uczuciem niepokoju, obawą, etc. – a Karika (lub tłumacz) rzadko sięga po taką możliwość. Zauważyłam też, że gdy autor uczepił się jakiegoś określenia, to wręcz zadręczał nim odbiorcę. Gdy czytałam po raz dwudziesty o przeraźliwym huku walców, myślałam, że zwariuję; później weszły papierowe dzieci, które, mimo że były obecne niemal od początku powieści, swoją, nagminnie powtarzaną nazwę, zyskały gdzieś w połowie „Strachu”; a na zakończenie dowiedziałam się, że jest sobie też Czarny Król. Niemal siłą został on wbity mi do głowy, przez wielokrotne wałkowanie jego nazwy, którą, nomen omen, otrzymał dopiero na ostatnich stronach.
Koncepcja fabularna jest całkiem ciekawa, pomimo niewystarczająco przemyślanego zakończenia. Mamy tu powrót po latach, mamy mroźny klimat, który przyciąga zło, mamy porwane dzieci oraz tajemnicę sprzed lat, mamy elementy horroru i makabry, mamy też mistyczne postaci. Gdyby Karika popracował jeszcze nad warstwą językową i nieco dopracował tę historię, mogłaby mu wyjść powieść w stylu Stephena Kinga, albo chociaż naszego rodzimego Stefana Dardy. A tak pozostaje jedynie niedosyt.
* Karika J., Strach, Wydawnictwo Stara Szkoła, Wołów 2017, s. 47.
Moja ocena: 5/10
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Stara Szkoła