Taksim – Andrzej Stasiuk
Lata 90. XX wieku oznaczały dla Polski pierwszy powiew wolności. W sklepach zaczęły się pojawiać produkty, zniesiono cenzurę, powstała pierwsza powojenna wolna prasa, a na ulicach zrobiło się bardziej kolorowo. Nadal było ciężko, ale ludzie jakoś sobie radzili, bo Polacy zawsze potrafili zrobić coś z niczego. Po upadku żelaznej kurtyny zwiększyły się także możliwości rozmaitych przedsiębiorców. Niektórzy handlowali na bazarach, inni zakładali firmy, a jeszcze inni wyjeżdżali do Rumunii, Bułgarii czy na Węgry, by robić interesy na jeszcze biedniejszych braciach w niedoli.
Paweł z Władkiem przemierzają autem kolejne wschodnie granice, szukając zarobku. Trzeba im przyznać, że są bardzo przedsiębiorczy i pomysłowi. Łapią się dosłownie wszystkiego, co przyniesie im jakiekolwiek pieniądze. Sprzedają używane ciuchy na bazarach i centralnych placach na zapyziałych wsiach. Handlują futrzanymi czapkami, bo dobrze schodzą. Przewożą nielegalnych emigrantów, bo to dobrze płatna fucha. Gdyby mogli, sprzedaliby własną duszę.
„- Chcesz przymierzyć? Nie chciałem. Nie chciałem nawet kupować. Bardziej interesował mnie on sam z tym staniem na wietrze w środku pustego placu, z tą nieruchomą twarzą i uporem właściwym dla spraw beznadziejnych. Dojechał do końca i mógł tylko wracać. Dalej była granica – wtedy całkiem prawdziwa i jak najbardziej pilnowana. Stał i po prostu czekał, aż Żłobiska poczują litość i wyślą kogoś, żeby coś kupił. Ale tego dnia nie było zmiłuj. Tak czasem jest w tych pipidówkach: wszyscy się na ciebie gapią przez firanki, ale nikt nie wyjdzie. No i on stał jak pomnik wczesnego kapitalizmu oraz przedsiębiorczości. Nieruchomy, samotny i na pośmiewisko. I jeszcze ten wiatr wprawiający w bezsensowny łopot cały kram”*.
Andrzej Stasiuk pracował nad „Taksimem” dziesięć lat i mam wrażenie, że przez tyle czasu ją męczył. Czytelnika też męczy. Niby to powieść drogi, niby opis społeczeństwa lat 80-90. XX wieku, niby opowieść o interesach na postkomunistycznym wschodzie, a tak naprawdę Stasiuk nie pisze o niczym szczególnym. Wszystko jest jakby rozmyte. Autor kręci bohaterami wokół własnej osi, nie nadając im żadnego głębszego celu. Dwaj mężczyźni tułają się od państwa do państwa, od miasta do miasta, od wsi do wsi, spotykając mieszkańców i sprzedając im, co tylko popadnie.
To opowieść o tym, że handlować można wszystkim – ubraniami, śmieciami, glebą, ludźmi, własnym ciałem, a nawet miłością. Ludzie kupią wszystko, jeśli tylko sprzedawca będzie wyjątkowo cierpliwy, uparty i przebiegły.
Paweł jest jednocześnie narratorem i jednym z głównych bohaterów. To starzejący się mężczyzna, który szuka swojego miejsca na ziemi, próbując się przy okazji dorobić. Fabuła jest wielowątkowa, ale bardzo nieuporządkowana. Chaos historii uderza na pierwszy rzut oka. Stasiuk pobieżnie podejmuje temat, czasem do niego wraca, ale nie ma w tym wszystkim żadnego sensownego ładu.
„Taksim jest napisany ładnym, spójnym stylem, ale ubogość dialogów sprawia, że czytelnik po pewnym czasie się zwyczajnie nudzi. Są tam ciekawsze zwroty akcji, jak przemyt ludzi, pełna dramatów historia miłosna, czy groźnie wyglądające zatrzymania na granicy, jednak tych dobrych, wciągających momentów pojawia się w książce jak na lekarstwo.
* Stasiuk A., Taksim, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2009, s. 30.
Moja ocena: 4/10